Był działaczem opozycji solidarnościowej w Wielkopolsce, a od 4 kadencji jest posłem Platformy Obywatelskiej. Rafał Grupiński gościł 31 maja w Świdnicy. O aktualnej sytuacji politycznej, przyszłych koalicjach i rozliczeniach z przeszłością z przewodniczącym klubu parlamentarnego PO Sejmu VII kadencji rozmawiała Agnieszka Szymkiewicz.
Sąd Najwyższy wydał opinię, że prawo łaski nie może być stosowane wobec osób, które nie zostały skazane. To pokłosie decyzji prezydenta RP, który ułaskawił obecnego szefa służb specjalnych Mariusza Kamińskiego jeszcze przed apelacją. Za te opinię sąd został bardzo ostro skrytykowany przez PiS. Czy pana zdaniem może dojść do sytuacji, że w takich, wydawałoby się czarno-białych sytuacjach, może nie być żadnej reakcji?
– Pytanie jest oczywiście, na ile minister Ziobro i PiS zdążą zdemolować sądownictwo, ale myślę, że nawet jeśli strukturalnie będą się starali ten system zniszczyć, przejąć nad nim władzę, to ludzie się nie zmienią, nie dadzą się złamać ani sędziowie, ani też środowisko prawnicze. Oczywiście zawsze znajdą się słabsze charaktery, ale moim zdaniem dzisiaj zbyt wysoka jest stawka i zbyt wielu z nas zdaje sobie sprawę z tego, że nie może pozwolić sobie na zniszczenie trójpodziału władzy. Tutaj PiS jeśli przeszarżuje, to się potknie o własne nogi. Ja też mam taką nadzieję, że sądownictwo w dobrym, niezależnym stanie dotrwa do 2019 roku, by móc osądzić tych, którzy dzisiaj niszczą porządek konstytucyjny w Polsce.
Gdy mówimy o przyszłości – z kim Platforma Obywatelska jest pana zdaniem gotowa zawrzeć koalicje, jeśli udałoby się wygrać wybory w 2019? Czy może na przykład wejść w porozumienie z Sojuszem Lewicy Demokratycznej, gdyby przypadkiem ta partia ponownie weszła do parlamentu?
Warto pamiętać o tym, że ambicją każdej partii jest samodzielne rządzenie, więc oczywiście będziemy starali się tak pracować przez najbliższy czas, żeby móc osiągnąć jak najlepszy wynik i samodzielność rządzenia, ale trzeba też o tym pamiętać, że samodzielność rządzenia to jedno, jednak do większych, istotniejszych zmian w państwie lub na przykład rozliczenia przez Trybunał Stanu polityków dzisiaj szkodzących demokracji, łamiących Konstytucję, potrzeba więcej głosów. Potrzeba wtedy co najmniej porozumień, jeśli nie koalicji, z partiami prodemokratycznymi podkreślmy! To paradoksalne, że dzisiaj musimy mówić o prodemokratycznych ugrupowaniach, że są nam potrzebne w sejmie! Nigdy bym nie pomyślał, że po 1989 roku będę musiał używać takich sformułowań jako dawny opozycjonista… Więc na pewno potrzebna nam będzie szersza platforma sił prodemokratycznych, by dokonywać poważniejszych ruchów. Na przykład – dopisanie rozdziału europejskiego do Konstytucji, aby zagwarantować właśnie na poziomie konstytucyjnym naszą obecność w Unii Europejskiej, żeby byle kto nas nie próbował z tej Unii wyprowadzić. No ale jeśli ten wynik nie bałby tak dobry, jakbyśmy chcieli, oczywiście czy koalicja z partami rodzaju Nowoczesnej, czy lewicą wchodzi w grę, jeśli one w ogóle przekroczą próg wyborczy i wejdą do sejmu.
I jeszcze jedno. Swidnica24.pl od kilku miesięcy publikuje materiały związane z lokalną opozycją solidarnościową, jak i osobami, które w latach 80-tych stały po stronie ówczesnego aparatu opresji PRL. Jedną z takich osób był obecny na dzisiejszym spotkaniu (31 maja), zresztą aktywnie krytykujący działania PO, tajny współpracownik Służby Bezpieczeństwa, Leszek Mazurek. Po publikacjach pojawiło się wiele pytań od czytelników, dlaczego tych osób, tych spraw nigdy nie rozliczono, a informacje o ich działalności IPN publikuje dopiero teraz, po prawie 30-tu latach. Czy pana zdaniem czegoś nie zabrakło? Nie tylko tajni współpracownicy mają się świetnie i wciąż działają w przestrzeni publicznej, ale robią to także dawni funkcyjni aparatu opresji.
– Byłem zwolennikiem ustawy dekomunizacyjnej. Natomiast jeśli chodzi o Służbę Bezpieczeństwa, to rzecz wygląda zupełnie inaczej. PiS, który obecnie ma u siebie bardzo wielu działaczy PZPR, od Jasińskiego po prokuratora Piotrowicza, po prostu zaciemnia obraz. Otóż podam przykład poznański i tak było we wszystkich miastach: w 1989 roku powstały komisje weryfikacyjne Służby Bezpieczeństwa, złożone z opozycjonistów. W Poznaniu komisję taką prowadził szef Solidarności Walczącej, śp. Maciej Frankiewicz, późniejszy wiceprezydent miasta. Otóż wszyscy funkcjonariusze, którzy ścigali nas jako opozycjonistów, używani byli do tego, żeby upokarzać ludzi Kościoła, zostali wyrzuceni ze służby. Nie przedłużono z nimi umów o pracę. Ci, którzy łamali prawo jak Piotrowicz i inni, byli skazywani, chociaż rozliczenie odpowiedzialnych za stan wojenny, choćby Kiszczaka czy Jaruzelskiego, ciągnęło się latami. Ale wracam do funkcjonariuszy SB: to, że dzisiaj tym pracownikom SB, którzy zajmowali się gangami gospodarczymi albo handlarzami kobiet, albo innymi przestępstwami tego typu, którym komisje przedłużyły prawo do pracy, bo nie zrobili nic złego opozycji ani demokracji jako takiej, dzisiaj się odbiera emerytury. Przypomnę, że myśmy obniżyli wszystkie emerytury funkcjonariuszom, uznając, że ponieważ nie płacili składek ZUS-owskich w PRL-u, nie należą im się tak wysokie świadczenia. Trybunał Konstytucyjny tę naszą decyzję uznał za zgodną z Konstytucją. Natomiast obecne okrzyki o dezubekizacji, zabieranie emerytur ludziom, którzy po 25 lat służyli wolnej Polsce, przeszli weryfikację, z którymi zawarto umowę, że mogą służyć państwu polskiemu, jest po prostu złe, nie wypełnia żadnej idei, jest tak naprawdę tylko sztandarem propagandowym na rzecz PiS-u. Nie wiem, czy pani redaktor wie, że za prezesem Kaczyńskim w sejmie siedzi poseł Krasulski, który pacyfikował Stocznię Gdańską w 1970 roku…
Ale co z tymi ludźmi, których nigdy nie rozliczono – z tajnymi współpracownikami? Co z tymi, którzy za pieniądze donosili na opozycjonistów, na swoje rodziny, na wszystkich, którzy znaleźli się w ich otoczeniu? Nie ponieśli żadnych konsekwencji, a wielu z nich nie odczuwa ani nie okazuje wstydu za to, co robili.
W żadnym kraju na świecie nie ma przepisu, na mocy którego skazuje się za donosicielstwo. Oczywiście były takie przepisy w Armii Krajowej, jak ktoś donosił na gestapo – ale to w innej sytuacji. Natomiast proszę pamiętać, że bardzo wiele osób też wewnątrz PZPR-u donosiło na swoich kolegów. Donosicielstwo było jedną z metod trzymania w ryzach społeczeństwa w Polsce tak zwanej ludowej. Wielu było takich, którzy dali się złamać. Znam sprawy, które działy się w środowisku literatów, artystów..
I dziennikarzy też. Ale nie wszystkich łamano. Niektórzy robili to z chęcią, za pieniądze.
Trzeba to potępiać, potępiać moralnie, jednak to nie podlega pod kodeks karny, jak byśmy tego źle nie oceniali.
Dziękuję za rozmowę.