Wielkanoc zbliża się wielkimi krokami. Przyznam, że już nie mogę się jej doczekać. Dom powoli opanowują świąteczne dekoracje, kolorowe wiosenne kwiaty oraz świeczki i lampiony w pastelowych kolorach.
Mam silną potrzebę otaczania się tymi radosnymi gadżetami. Ponieważ ostatnio zafundowaliśmy sobie z rodziną ścisły post warzywny, który miał charakter wiosennego detoksu, wszyscy czekamy też na wspaniałości wielkanocnego stołu. A na nim być może pojawi się gotowany boczek w paprykowo-czosnkowej panierce. Przepis pochodzi z Węgier i nosi nazwę „Abarolt szalonna”. Nie jest to potrawa wielkanocna, ale może taką zostać. Przepis na tak przygotowany boczek podał mi parę lat temu rodowity Węgier. Kilkoma jego przepisami już się z Wami podzieliłam. Oto następny:
Potrzeba:
wąski kawałek boczku lub podgardla ok. 1/2 kg (Magyar mówił, że musi to być tłusty kawałek, ale ja jednak zdecydowanie wybieram chudszą i bardziej mięsną opcję)
główka obranego czosnku
sól do smaku
2-3 łyżeczki papryki w proszku (może to być tylko słodka, tylko ostra lub mix – decyzja należy do gotującego)
Boczek gotujemy w osolonej wodzie w towarzystwie ząbków czosnku do miękkości. Gdy nóż będzie wchodził w boczek „ jak w masełko”, będzie to znak, że jest gotowy. Odcedzamy mięso i czosnek. Mięso odpoczywa a z czosnku i papryki robimy papkę, którą oklejamy cały boczek. Po wystygnięciu wkładamy go do lodówki na kilka godzin.
Podajemy krojony w plasterki, jako dodatek do chleba. Myślę, że szczególnie panom przypadnie do gustu ten niewątpliwy smakołyk, gdyż na Węgrzech jest to po prostu typowa przekąska do wódki.
Smacznego!
Penelopa Rybarkiewicz-Szmajduch