Od pewnego czasu nawiedza mnie refleksja, że dzisiaj niezwykle trudno utrzymać w dobrej kondycji związek pomiędzy kobietą i mężczyzną. Stare dobre małżeństwo ostało się chyba jedynie jako zespół wokalny zajmujący się poezją śpiewaną. Robienie „w tył zwrot” przychodzi dość łatwo, nawet w podobno w tzw. dobrych związkach. Nie trzeba do tego poważnego powodu. Wszystko może usprawiedliwić taką woltę. Kiedy kilka dni temu przeczytałem w „Zwierciadle” materiał autorstwa Aliny Gutek doszczętnie zgłupiałem – „Rozstania to nowa specjalność współczesnego człowieka. Z roku na rok bijemy w tej dziedzinie rekordy. W Polsce w 2008 roku rozwiodło się 65,5 tysiąca par (25,4 proc. liczby nowo zawartych małżeństw), a rok później już 72 tysiące. Na świecie ta tendencja jest jeszcze bardziej wyraźna. I co ciekawe – najczęściej mówią sobie „żegnaj” ludzie młodzi. W 2008 r. aż 56 proc. rozwodzących się mężczyzn i 75 procent kobiet nie ukończyło 24 lat.”
Okazuje się, że są trzy zapalne punkty w życiu niemal każdego związku, które wpływają na jego kondycję – pieniądze, seks i dzieci. Wg Tiny B. Tessin autorki książki analizującej te współzależności, pieniądze stają się substytutem miłości, władzy, poczucia własnej wartości, pozycji społecznej, bezpieczeństwa. Bywają też źródłem konfliktów:, Jaka część zarobków jest wspólna, a jaka każdego z partnerów? A co wtedy, gdy jedno nie pracuje? Na co wydawać? Gdzie inwestować? Seks bywa wykorzystywany do kontrolowania partnera i manipulowania nim. A z badań naukowych niezbicie wynika, że trwałość małżeństwa zależy nie tylko od tego, jak partnerzy radzą sobie z nieuniknionymi konfliktami, ale także od jakości zbliżeń. I dzieci – bo zmieniają w życiu małżonków wszystko: priorytety, życie towarzyskie, sytuację finansową i wzajemne relacje. Potem dochodzą konflikty na temat podziału obowiązków i wychowania.
Przyczyną rozstania wg oficjalnych deklaracji zainteresowanych jest niezgodność charakterów (32 proc.), zdrada (24 proc.) i nadużywanie alkoholu (23 proc.). Badani zdecydowanie mniej oficjalnie mówią o przemocy. Do tego przyznaje się aż 67 proc. ankietowanych we Francji, 50 proc. w Polsce; w Wielkiej Brytanii, Rumunii i Rosji – 49 proc. A o niewierności mówi w Meksyku 64 proc., Chinach 57 proc., Rumunii 50 proc., RPA 49 proc. i Indiach 39 proc. Co prawda przyczyny rozwodów są stare jak świat, ale coraz wyraźniej zauważyć można nowe zjawisko rozstań z byle powodu i pod byle pretekstem. Zdaniem psychologów ludzie po kolejnym zerwaniu związku są sfrustrowani i rozczarowani życiem we dwoje. Mówią, że odchodzili, bo się odkochali, bo on coraz bardziej ich denerwował albo, że ona za dużo mówi. Powody rozstania czasem są wręcz groteskowe. Jeden z mężczyzn z rozbrajającą szczerością oznajmił: „po prostu któregoś dnia się obudziłem i już mi się nie podobała”.
Lata mijają i okazuje się, że ukochany nie jest tą samą osobą, co kiedyś. Jeśli zostanie przyjaźń, związek jest do uratowania, bo przecież chemia to nie wszystko. Prawda jest jednak taka, że większość z nas w związkach nawet się nie lubi. Gdy mija namiętność, zaczyna nas drażnić wszystko. I kobiety poświęcają się dzieciom, a faceci szukają kochanek. To, co jeszcze nie tak dawno było nie możliwe staje się realne. Wspólne budowanie codzienności staje się udręką i zamiast uśmiechów na każdym kroku warczymy na siebie.
Robimy w tył zwrot i game over.
Wacław Piechocki