Co jakiś czas na moją skrzynkę e-mail-ową przychodzą dziwne informacje od mojej koleżanki z odległej Kanady. Agata ma specyficzne poglądy na wiele spraw i nie zawsze zgadam się z nią. Jednego nie mogę jednak jej odmówić – dość krytycznego spojrzenia na otaczającą nasz rzeczywistość. Ma przy tym, podobne do mojego, poczucie humory. Wczoraj przysłała mi tekst, który rozbawił mnie do łez. Mowa w nim o zaleceniach, które serwuje się nam codziennie na każdym kroku, bo nakłonić nas do takich a nie innych zachowań mających poprawić naszą jakość życia. Cytuję poniżej ten tekst i wiem, że zabawa będzie niezła.
Specjaliści mówią, iż należy codziennie jeść jedno jabłko ze względu na żelazo i jednego banana ze względu na potas. Podobno trzeba też zjadać jedną pomarańczę, bo ta ma sporo witaminy C i pół melona, żeby poprawić trawienie. Wypadałoby wypijać jedną filiżankę zielonej herbaty bez cukru, aby zapobiegać cukrzycy. Każdego dnia należy pić dwa litry wody (tak, a potem je wysikać, na co schodzi dwukrotnie więcej czasu niż na wypicie). Według nieznanych fachowców codziennie należy pić activię lub inny jogurt, żeby mieć L. Casei Defensis. I choć nikt nie wie, co to jest za g…o, wygląda na to, że jeśli
codziennie nie zjesz półtora miliona tych bakterii, zaczynasz widzieć ludzi niewyraźnych. W tym zestawie „co należy codziennie” – nie można zapomnieć o aspirynie. Koniecznie powinniśmy łykać codziennie jedną aspirynę, żeby zapobiegać zawałowi i lampkę czerwonego wina w tym samym celu. Oczywiście plus jeszcze jedną lampkę białego wina na układ nerwowy. I nie zapomnijmy o jednym piwie, już nie pamiętam, na co. Jeśli wypijesz to wszystko razem, to nawet jeśli od razu nie dostaniesz wylewu, nie masz się co przejmować, bo nawet się nie zorientujesz, kiedy to nastąpi. Do tego wszystkiego codziennie trzeba jeść błonnik. Dużo, ogromne ilości błonnika, aż zdołasz się doskonale wypróżnić. Należy zjadać między sześcioma a ośmioma posiłkami dziennie. Powinny być lekkie i oczywiście nie można zapominać o dokładnym pogryzieniu sto razy każdego kęsa. Sumując to wszystko nie trudno zauważyć, że już samo jedzenie zajmie nam z pięć godzinek. Naturalnie po każdym posiłku należy umyć zęby. To znaczy po Activii i po błonniku zęby. Po jabłku też zęby. Po bananie zęby… i tak dopóki nie zabraknie nam zębów. Gdyby potraktować te zalecenia poważnie, trzeba by powiększyć łazienkę i wstawić do niej sprzęt audio, ponieważ między wodą, błonnikiem i zębami spędzimy tam dziennie wiele godzin. A przecież to nie wszystko. Trzeba spać osiem godzin i pracować kolejne osiem. Plus pięć godzin, jakie potrzebujemy na jedzenie daje nam łącznie dwadzieścia jeden godzin. Jeśli nie spotka nas coś niespodziewanego zostają nam w zapasie trzy godziny. Wg statystyk oglądamy telewizję trzy godziny dziennie. No dobrze, już nie możemy, bo codziennie trzeba spacerować, co najmniej pół godziny (z doświadczenia wynika, że lepiej po 15 minutach spaceru trzeba wracać, bo inaczej z pół godziny zrobi nam się godzina). Ale nie można zapomnieć o kontaktach z innymi ludźmi. Należy dbać o przyjaźnie, gdyż są jak rośliny, należy je codziennie podlewać. Gdy jedziemy na wakacje także. Przy tym wszystkim należy być dobrze poinformowanym. Trzeba czytać co najmniej dwa dzienniki i jeden artykuł z czasopisma, żeby skontrastować informacje. A przecież trzeba uprawiać sex każdego dnia, ale bez popadania w rutynę. Trzeba być innowatorskim, kreatywnym, odnowić uczucie pożądania. To wymaga swojego czasu. A co dopiero, jeśli ma to być sex tantryczny! (celem przypomnienia: po każdym posiłku myjemy zęby!). Na koniec z moich obliczeń wychodzi mi, że na to wszystko trzeba jakieś 29 godzin dziennie. Jedyne rozwiązanie, jakie przychodzi mi do głowy, to robienie kilku rzeczy na raz. Na przykład – bierzesz prysznic w zimnej wodzie i z otwartymi ustami. Dzięki temu znajdziesz sposób na połykanie dwóch litry wody. A może uda się nam dojść do wprawy i w tym czasie zbilansować problem picia i wydalania wody? Wychodząc z łazienki ze szczoteczką do zębów w ustach, uprawiaj sex (tantryczny ) ze swoim partnerem/partnerką, który w międzyczasie ogląda telewizję, i opowiada Ci, co się dzieje na ekranie, w czasie, gdy szczotkujesz zęby. Udało się i masz jeszcze jedną wolną rękę. Zadzwoń do przyjaciół!! I do rodziców!! Wypij wino (po telefonie do rodziców przyda się). Uff… Jeśli zostały Ci jeszcze dwie minuty, to prześlij to dalej do przyjaciół, (których trzeba podlewać jak rośliny). A teraz już Cię zostawiam, bo z jogurtem, połową melona, piwem, pierwszym litrem wody i trzecim posiłkiem z błonnikiem, nie wiem już, co zrobić, ale pilnie potrzebuję ubikacji. A po drodze wezmę szczoteczkę do zębów. Jeśli już wcześniej Ci to wysłałem, to wybacz, to pewnie Alzheimer, którego mimo tylu środków zapobiegawczych nie uniknąłem!
Wacław Piechocki