Małe dzieci uwielbiają sprzątać. Spędzają pół życia na zaprowadzaniu porządku. Wiem to ze słyszenia, że są takie dzieci, bo moje jakoś szczególnie się do tego nie paliły. Będę brnąć jednak w tę tezę o zamiłowaniu do porządkowania wszechrzeczy przez małolatów, bo inaczej mi się sypnie konstrukcja tegoż artykułu.
Wracając więc do punktu wyjścia: sprzątać lubią zwłaszcza małe dziewczynki. Od dzieciństwa są do tego przyuczane, przekonywane przez producentów zabawek, a przez własnych rodziców wychowywane do życia w ładzie. Stąd takie uwielbienie dla wszelkiego rodzaju koszyczków, pudełek, woreczków, torebek i innych niezbędnych rzeczy, w których można trzymać coś, i z których czasem nawet można wyciągnąć coś, żeby potem coś innego włożyć. Jest to pośredni dowód na istnienie perpetuum mobile drugiego rodzaju.
Ale nie ma się co martwić. To powinno minąć z wiekiem. Im stajemy się bardziej dorośli, tym mniej lubimy sprzątać. Widać to na przykład na takim szkolnym zebraniu, na którym pani pyta, który z rodziców może przyjść po zabawie karnawałowej, aby pomóc w porządkowaniu sali. Wszyscy stajemy się wtedy tacy cisi i nieśmiali. Spuszczamy pokornie oczy i kontemplujemy klasowe linoleum. My to linoleum nawet jakby czytamy. Najciekawszy reportaż Ryszarda Kapuścińskiego przegrywa konkurs na atrakcyjność z deseniami zawartymi w tej wykładzinie z PCV. I jesteśmy w stanie poświęcić temu frapującemu zajęciu naprawdę wiele czasu, byle tylko nasz wzrok nie skrzyżował się choć na sekundę ze wzrokiem pani wychowawczyni naszych pociech. Bo wtedy wygrywa się konkurs na bycie porządnickim. A to akurat zwycięstwo wszyscy wolelibyśmy oddać walkowerem.
Beata Norbert
Po piękne drobiazgi zapraszamy do sklepu Beaty Norbert: www.zapachydoszafy.na.allegro.pl