– Park Harcerski rozciąga się od zapory na zalewie aż tam, do Słowiańskiej – pokazuje Krzysztof Szpilka, emerytowany oficer Straży Granicznej, świdniczanin, opiekun przygarniętej ze schroniska Luny, z którą urządza po Świdnicy Ekospacery. – Tak się zastanawiałem, gdzie mogę panią zabrać, bo już wszystko dość dobrze wysprzątane, ale jest jeszcze takie miejsce – mówi wręczając jeden z zielonych worków. Idziemy uczcić finał akcji „10 ton śmieci na 10. jubileusz Parku Harcerskiego”.
Krzysztof Szpilka w Straży Granicznej służył m.in. na wrocławskim lotnisku, w konsulatach, na samej granicy. – Zawsze miałem zamiłowanie do dyscypliny i porządku, także tego wokół nas – podkreśla. W Świdnicy zamieszkał po ślubie. – Pamiętam, jak w 1996 roku szliśmy tędy na spacer i jak okiem sięgnąć było „łyso”. Z okazji millenium świdniccy harcerze zorganizowali akcję zasadzenia 2 tysięcy drzew, co dało zaczątek temu, co teraz widzimy. Doszły jeszcze samosiejki i tak powstał obszar, który z wiadomych względów nazwano Parkiem Harcerskim.
– W 2014 roku Rada Miejska przyjęła uchwałę, w której ten teren został wpisany na listę oficjalnych miejskich parków. Więc właśnie minęło od tej chwili 10 lat – mówi lekko zduszonym głosem, schylając się po kolejną puszkę przy alejce, prowadzącej w kierunku parku. Nagle znika pod kładką nad potokiem. – Niech pani tu idzie za mną, tutaj bardzo często zaglądam – wyławia plastikową butelkę. Ale to akurat drobiazg. – W tym miejscu wyciągałem hulajnogę. Najpierw jedną, a potem jeszcze dwie. Do tego przydaje hak rzeźniczy i linka, a czasem pomoc przypadkowych osób, bo jak coś ugrzęźnie w mule, to robi się bardzo ciężkie.
Tyle samo siły potrzeba, by wykopać z ziemi choćby oponę od traktora. – Z przykrością zauważyłem, że tego miejsca nikt gruntowanie nie sprzątał. Są tu śmieci sprzed kilkudziesięciu lat, dosłownie wrośnięte w ziemię. Tam, bliżej Osiedla Słowiańskiego, znalazłem wysypisko komunalne z workami pełnymi odpadów typowych dla codziennego życia. Smutne, ale najprawdopodobniej nikt ich z daleka nie przywoził.
Skręcamy w dziką część parku nad potokiem Witoszówka. – Widzi pani tego człowieka z pieskiem, o tam, za drzewami? Ile to metrów od nas? – obliczam, że na oko 20, ale pan Krzysztof koryguje na 50. – To i tak blisko. A wie pani, co tam jest? Tam zaczyna się Aleja Goplany, przy której za 30 tysięcy złotych ustawiono niedawno cokoły z tabliczkami, na których są nazwiska zasłużonych dla Świdnicy. Uroczystość była 11 listopada. Ja tego samego dnia kilka metrów od tych cokołów zebrałem worki śmieci, zupełnie świeżych.
Kręci głową, że to się zdecydowanie nie klei. Z jednej strony duże pieniądze na symboliczną aleję, a drugiej śmieci. – To problem, który opisuję od lat w mediach społecznościowych i o którym powiadamiam panią prezydent. Miasto płaci za sprzątanie parków, ale nie jest to robione jak należy. Powierzchownie, pobieżnie, głównie przy kubłach. Gdyby było to robione porządnie, to nie zebrałbym 10 ton śmieci z tak małego obszaru.
Krzysztof Szpilka, jak większość pracujących osób, nie miał czasu w latach największej zawodowej aktywności na systematyczne spacery. Wraz z mundurową emeryturą był i czas, i więcej spacerów, które nabrały na sile wraz z adopcją Luny. Najpierw zbierał pojedyncze śmieci, wreszcie zaczął zabierać ze sobą rękawice i worki. – Przemierzamy wiele rejonów miasta w ramach naszych Ekospacerów, ale od dwóch lat szczególną uwagę poświęcam właśnie Parkowi Harcerskiemu, bo jest szczególnie zaniedbany.
Dwa lata temu pan Krzysztof zaczął obliczać, ile mniej więcej zbiera podczas jednego spaceru. – To od kilkunastu do kilkudziesięciu kilogramów – i tak spontaniczna akcja przerodziła się w „10 ton śmieci na 10. jubileusz Parku Harcerskiego”. – Daleko mi do pana Waldemara Woźniaka, bo on zbiera w setkach ton – przywołuje emeryta z pobliskiego Pszenna, który od 2019 roku praktycznie każdą wolną chwilę poświęcani na likwidowanie dzikich wysypisk. – Ale wychodzę z założenia, że krok po kroku warto coś zrobić dla naszego otoczenia. Próbowałem do mojej akcji zachęcić świdniczan. Były trzy zaproszenia w mediach społecznościowych. Na pierwsze nie odpowiedział nikt, na drugie jedna osoba, a na trzecie mój dobry znajomy, więc chyba się nie liczy. Trochę żal, że nie ma większego odzewu.
Każdą swoją akcję dokumentuje i zamieszcza szczegółowe opisy na Facebooku. – Zwykle spotykają się z pozytywnym odzewem, choć słyszałem też, że „się lansuję”. Startowałem w wyborach do Rady Miejskiej, kiedy to faktycznie były prowadzone akcje pokazowe przez niektóre komitety. Ale wybory dawno minęły, a ja dalej robię swoje – podkreśla. Na swoim profilu zamieścił bogatą galerię zdjęć akcji „10 lat na 10-lecie Parku Harcerskiego”. W galerii niewielki wybór:
Tuż przy zalewie pojawia się grupa nastolatków w sportowych strojach. – O widzi pani, gdyby na przykład szkoły, które bardzo często tutaj się pojawiają, chciały takie akcje od czasu do czasu zorganizować. Tego brakuje. Brakuje też systematycznych działań miasta. Co prawda jest projekt „Czysta Świdnica”, ale to za mało, patrząc na skalę śmiecenia. Myślę, że jest też za mało takich zwykłych reakcji przechodniów, jak widać, że ktoś śmieci. Pewnie w tych czasach ludzie boją się zwrócić uwagę.
Do worków, które pan Krzysztof sam kupuje (dwa razy znalazł się sponsor, koryguje), wkładamy opakowania po czipsach, butelki po napojach, parę butów i jeden adidas bez pary, resztkę jakiegoś urządzenia elektrycznego, ruszt z piekarnika, foliowe worki, opakowania po fastfoodach, omszałe butelki po winie i wódce, opakowania po płynie do spryskiwacza, starą wycieraczkę samochodową. Po 30 minutach mamy pięć 120-litrowych worków zapełnionych po brzegi. – Ja tu jeszcze wrócę – zapowiada pan Krzysztof zaglądając w głąb zarośli.
Czy tu chodzi o środowisko czy porządek? – O środowisko na pewno, ale i o porządek – odpowiada. Ustawiamy worki równo przy śmietniku, z doświadczenia pana Krzysztofa wynika, że są zabierane. Wzrok zatrzymuje się na kończonej właśnie nowej inwestycji w Parku Harcerskim – trasie dla rowerzystów. – No ciekaw jestem, jak to będzie wyglądało, gdy zostanie otwarta. Już teraz zbieram wokół butelki i opakowań po jedzeniu.
Może nie zbierać po młodzieży, sugeruję. Milknie, ale mina mówi sama za siebie. Nie ma szans, by wytrzymał.
Agnieszka Szymkiewicz