Strona główna 0_Slider Bezbronne, bezradne, podrzucane. Do schroniska trafia coraz więcej maleńkich kociąt

Bezbronne, bezradne, podrzucane. Do schroniska trafia coraz więcej maleńkich kociąt

0

– Ta sytuacja powtarza się co roku – rozkłada ręce kierowniczka świdnickiego schroniska dla bezdomnych zwierząt i prezeska Fundacji Mam Pomysł Adrianna Kaszuba. Na Pogodną 3 trafia coraz więcej zgłoszeń o porzuconych, a raczej podrzuconych na teren miast jeszcze ślepych i nieumiejących samodzielnie jeść kociąt. Taką gromadkę uratowały m.in. uczennice ze Świebodzic.

– To pierwsze tegoroczne mioty i trafiają do nas po dwa, po trzy kocięta. Jeden kotek z liczniejszego miotu nie przeżył – mówi Adrianna Kaszuba. – Mamy ich na razie 5. Nasi wolontariusze opiekują się nimi w ramach „domów tymczasowych”. Takie kocięta w schronisku nie mają najmniejszej szansy na przeżycie. Na razie mówimy o takiej liczbie, ale to jest początek, to kwestia tygodnia, dwóch, a będzie ich znacznie więcej. Już widzimy, co się dzieje na różnych grupach na Facebooku, gdzie ludzie już przygarniają kocięta, których też ze względu na ciepłą zimę może być znacznie więcej niż zwykle.

Domy tymczasowe są nadal potrzebne. – Naszym marzeniem jest stworzenie bazy takich domów: kiedy tylko nasz kierowca odbierze zgłoszenie, przywiezie koty do naszego gabinetu na oględziny, to w tym momencie jesteśmy w stanie zadzwonić do osoby, która się zgłosiła i kocięta nawet nie wchodzą wówczas na teren schroniska. One są na tyle wrażliwe, że jest bardzo trudno ochronić takie maluchy przed chorobami wirusowymi. Nawet jeżeli ktoś może zaopiekować się kociętami tydzień, dwa, to już jest bardzo dużo, bo to szansa, by już same nauczyły się jeść.

– Mam teorię, że do miasta wciąż podrzucane są koty spoza miasta – mówi Adrianna Kaszuba. – Na terenach wiejskich jest dużo więcej kotów i najczęściej są to koty wolnożyjące, które łapią myszy, nikomu nie wadzą, nikt ich też specjalnie nie widzi do momentu, kiedy kotka nie przyprowadzi całej gromady dzieci. Wówczas zaczyna się problem. To cały czas jest kwestia świadomości, jak ważna jest sterylizacja. Bagatelizujemy jedną kotkę w ciąży, a kiedy ona urodzi trzy samiczki, to te trzy samiczki przyprowadzą w to samo miejsce młode za pół roku.

Odebrane kotkom maluchy znajdowane są w zaroślach, w przydrożnych rowach, w pustostanach, są podrzucane na prywatne posesje. Jeśli nie znajdą ich wrażliwi ludzie, oznacza to śmierć z głodu. Jeżeli ktoś najdzie takie maluchy, powinien powiadomić straż miejską, a jeśli nie ma takiej jednostki, zadzwonić do urzędu gminy lub na 112. Dopiero wówczas zlecenie trafia do schroniska.

W taki sposób postąpiły dwie uczennice ze Świebodzic.  – Miałam dziś ogromny zaszczyt nagrodzić bohaterskie dziewczynki Amelię i Nadię, uczennice klasy 5 Szkoły Podstawowej Nr 1 im. Sybirakow w Świebodzicach, które 17 maja br.przy ulicy Polnej znalazły 3 porzucone kotki. Wspólnymi siłami uzbierały pieniądze na zakup specjalnego mleczka, butelek, nakarmiły je, a potem zadzwoniły na 112 i poprosiły o dalszą pomoc, bo wiedziały, że nie podołają w karmieniu kociąt co 3 godzinki. Przyjechała straż miejska ze Świebodzic i kocięta ( wraz z zakupionymi butelkami i mlekiem) zostały odwiezione do Schroniska dla Zwierząt w Świdnicy, gdzie czekają na adopcje, kiedy trochę podrosną – opisała w mediach społecznościowych nauczycielka Justyna Gąsior.

Schronisko potrzebuje wsparcia, by opiekunom maluszków zapewnić właściwe mleko dla kociąt – Dolmilk. Potrzebne są również termofory. Produkty można dostarczyć lub wysłać na adres: Świdnica 58-100, ul. Pogodną 3.

/red./

Poprzedni artykułWędliny na wiejski stół – sekrety domowej produkcji
Następny artykułWspółpraca z doradcą kredytowym w Warszawie: korzyści i możliwości