Wprowadzony 13 grudnia 1981 roku stan wojenny miał zdławić wolnościowy ruch, który przybierał na sile wraz z zarejestrowaniem niezależnego związku zawodowego NSZZ Solidarność. Mimo represji Polacy nie zaprzestali manifestowania sprzeciwu wobec komunistycznej władzy. W Święto Pracy 1983 roku w Świdnicy uformował się liczący 1 500 osób kontrpochód. Za udział w tym pokojowym proteście aresztami, wysokimi grzywnami i wreszcie utratą pracy zapłaciło ponad 50 świdniczan. W represjonowaniu swój duży udział miał Adam Markiewicz, ówczesny prezydent, a obecnie przewodniczący Rady Nadzorczej miejskiej ciepłowni, wielokrotnie nazywany przez obecną prezydent Świdnicy, Beatę Moskal-Słaniewską, mentorem. Dotarliśmy do oryginału analizy wydarzeń kontrpochodu, sporządzonej przez Markiewicz 13 maja 1983 roku.
Zdjęcia pochodzą z oficjalnego profilu Beata Moskal-Słaniewska prezydent Świdnicy na FB
13 grudnia 1981 był prawdziwym pogromem, jaki ówczesna służba bezpieczeństwa zgotowała Solidarności. W Świdnicy zostało internowanych 20 przewodniczących i wiceprzewodniczących związku w zakładach pracy i instytucjach. Sam związek został zdelegalizowany, ale mimo represji nadal podejmowane były działania o charakterze wolnościowym. Świdniczanie m.in. gromadzili się w rocznice podpisania porozumień sierpniowych. Manifestacje były brutalnie pacyfikowane przez specjalne oddziały milicji obywatelskiej, która używała m.in. armatek wodnych.
Zdjęcie pochodzi z portalu Świdnica Moje Miasto.
Jednym z najważniejszych świąt, celebrowanych przez władze PRL-u, było obchodzone 1 maja Święto Pracy. Przez miasto od końca II wojny światowej szły imponujące pochody, w których uczestnictwo było obowiązkowe. W 1983 roku uformował się opozycyjny wobec władz kontrpochód i mimo że miał bardzo spokojny przebieg, część jego uczestników została surowo ukarana, także na polecenie ówczesnego prezydenta miasta.
Od 1982 do 1990 roku prezydentem Świdnicy był Adam Markiewicz, zasłużony działacz Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, do której wstąpił w 1965 roku. Ponownie, już jako działacz Sojuszu Lewicy Demokratycznej, został prezydentem Świdnicy w wolnej Polsce (w latach 1995-2001), od 2001 do 2005 roku był posłem na Sejm VI kadencji. Był również radnym Rady Miejskiej, ale w 2014 roku nie uzyskał reelekcji. Bez powodzenia zakończyła się próba startu do RM również w roku 2018 (z KWW Beaty Moskal-Słaniewskiej).
W 2001 roku światło dzienne ujrzał dokument, pod którym 13 maja 1982 roku podpisał się Adam Markiewicz. „Analiza zaistniałych zdarzeń w dniu 1 maja 1983 roku w Świdnicy” przez blisko 20 lat leżała w Archiwum Państwowym. Po raz pierwszy można było się z nią zapoznać dzięki pracy Bogusława Kopki i Grzegorza Majchrzaka, którzy w publikacji „Stan wojenny w dokumentach władz PRL” zamieścili nigdy wcześniej niepublikowane 54 dokumenty. My dotarliśmy do oryginału „Analizy” Markiewicza.
Dokument pokazuje, z jaką gorliwością i bezwględnością ówczesny aparat państwa, także na szczeblu lokalnym, rozprawiał się z opozycją. Tak wydarzenia z 1 maja 1983 roku krótko przedstawił Markiewicz:
„Ulotki podziemia zakładały zorganizowanie kontrpochodu w dwóch punktach miasta, tj. na pl. Lenina i pl. Grunwaldzkim, który następnie ulicami miasta miał przejść na pl. 35-lecia PRL na Osiedlu Młodych. Doszło do zorganizowania pochodu na pl. Lenina, który ulicami miasta dążył do osiągnięcia zamierzonego celu, ale w wyniku działań służb porządkowych zmienił pierwotne założenie i udał się pod kaplicę na Osiedlu Młodych. W momencie wychodzenia z pl. Lenina kontrpochód liczył 100-150 osób, w trakcie dochodzenia do kaplicy na Osiedlu
Młodych liczył około 1500 osób. Tłum uczestniczący w kontrpochodzie nie miał cech agresywnych.”
Z przeprowadzonej „dogłębnej” analizy wynika, że w kontrpochodzie, zorganizowanym wg służb przez podziemie, nie uczestniczyli znani działacze podziemia, a większość osób była w wieku średnim. Szli taksówkarze, pracownicy zakładów, rzemieślnicy, ajenci. Były matki z dziećmi w wózkach. W tym tłumie zwykłych mieszkańców Świdnicy aktywnie działali funkcjonariusze służby bezpieczeństwa.
Jednym z uczestników kontrpochodu był Artur Sierzputowski ze Świdnicy, który nie został zatrzymany 1 maja, ale znacznie później. – Ktoś najwyraźniej na mnie doniósł, zostałem wezwany na SB i pokazali mi zdjęcia z kontrpochodu, na których zostałem uwieczniony – wspomina. Był wtedy młodym człowiekiem, pracował na stażu. – Zapłaciłem kolegium, a to była równowartość jednomiesięcznego „stażowego”, w wysokości 5-6 tysięcy ówczesnych złotych. Dla mnie naprawdę duże pieniądze. Inni płacili jeszcze więcej.
Markiewicz podaje, ilu uczestników zostało rozpoznanych do 13 maja. Wylicza pracowników zakładów DZBR „Renifer”, ZWAP Mera Pafal, FWŚ, ŚFUP, ale bez nazwisk. Z imienia i nazwiska podaje ajentów, zatrudnionych prywatnie oraz kilku pracowników innych zakładów pracy, spółdzielni i szkół.
„Łącznie rozpoznano i przeprowadzono rozmowy, kierując równocześnie określone wnioski – 53 osoby.
1.Piętnaście osób najbardziej aktywnych w kontrpochodzie zostało ukaranych z art. 50 ust. 1 dekretu o stanie wojennym przez kolegium, w tym 13 kar grzywny na sumę 198 tys. zł oraz 2 kary aresztu zasadniczego w wymiarze 2 i 3 miesiące.
2. Nazwiska osób ukaranych będących pracownikami zakładów pracy zostały przekazane kierownictwom zakładów.
3. Podjęto działania prawne w stosunku do pozostałych osób nie związanych z zakładami uspołecznionymi. Do dnia 13 maja br. Wydział Handlu i Usług Urzędu Miejskiego wydał decyzje w stosunku do 2 rzemieślników, cofając zezwolenie na wykonywanie rzemiosła.” – pisze były prezydent w analizie, ale dodaje, że trwają dalsze prace, mające na celu rozpoznanie kolejnych osób i informowanie o tym zakładów pracy.
W zaleceniach pisał m.in. o tym, że wydział handlu, usług i komunikacji jest zobowiązany do dalszych działań, zmierzających do wyeliminowania osób o niewłaściwej postawie społecznej, a prowadzących działalność na podstawie zezwolenia. Zalecał także kierownictwom zakładów pracy wyciąganie jak najdalej idących wniosków wobec osób, które zostały ukarane kolegium.
TU PRZECZYTASZ CAŁY DOKUMENT. KLIKNIJ
– Tymi rzemieślnikami, którzy stracili zezwolenie na wykonywanie rzemiosła, byli mój ojciec i brat – mówi Artur Sierzputowski. – Kiedy byłem radnym w latach 90-tych, zapytałem na sesji Markiewicza, czy nie jest mu wstyd za to, co wtedy robił. Nie tylko nie było mu wstyd, ale odpowiedział, że robił to, co do niego należało.
Swidnica24.pl dotarła do oryginału analizy. Archiwum Państwowe zanonimizowało dokument, jednak wszystkie nazwiska są publicznie dostępne w przytaczanym już opracowaniu Kopki i Majchrzaka, które znajduje się również w Internecie.
Działalność Adama Markiewicza w czasach PRL nie przeszkadzała zwolennikom Sojuszu Lewicy Demokratycznej, partii, która przejęła w spadku wielu dawnych, aktywnych i gorliwych działaczy apartu państwowego sprzed transformacji ustrojowej. Markiewicz po 1989 roku nie tylko był wybierany w wolnych wyborach na radnego, prezydenta i posła, ale także wprowadzał do samorządu, a potem polityki ogólnokrajowej, młode pokolenie działaczy SLD. Wśród nich jest Beata Moskal-Słaniewska, która byłego prezydenta miasta nazywała publicznie swoim mentorem. Gdy Adam Markiewicz dwukrotnie nie dostał się do rady miejskiej, otrzymał stanowisko przewodniczącego Rady Nadzorczej Miejskiego Zakładu Energetyki Cieplnej w Świdnicy. Jest stale obecny w otoczeniu prezydent Beaty Moskal-Słaniewskiej oraz świdnickiej Lewicy. Niedawno razem z delegacją ze Świdnicy uczestniczył w spotkaniu w Sejmie, zorganizowanym dla samorządowców Lewicy i popieranych przez Lewicę, przez wicemarszałka Włodzimierza Czarzastego. Nie poniósł żadnej odpowiedzialności za to, co ręka w rękę z SB i milicją robił świdniczanom w latach 80. XX wieku.
Agnieszka Szymkiewicz
[email protected]