W nocy z 12/13 1981 roku grudnia SB-cy siłą zabrali z domów 20 działaczy świdnickiego NSZZ Solidarność. Związkowcy trafili m.in. do Aresztu Śledczego w Świdnicy, a ten fakt upamiętnia tablica na murze przy al. Niepodległości w Świdnicy. To tutaj wczoraj z inicjatywy represjonowanych w stanie wojennym świdniczan przy współpracy Aresztu Śledczego została zorganizowana uroczystość i lekcja obywatelska dla młodzieży. W „Mojej Świdnicy”, portalu wydawanym za pieniądze podatników, w notatce z wydarzenia wygumkowano głównych organizatorów i jednocześnie bohaterów tego dnia. Nie ma słowa o działaczach, którzy za walkę wolną Polskę trafili do więzienia, nie ma ich na zdjęciach ani na nagraniu. – Wcale mnie to nie dziwi, prezydent Świdnicy jest spadkobierczynią komunistów Markiewicza i Rataja, którzy przykładali rękę do represjonowania działaczy Solidarności – mówi jeden z pominiętych w relacji.
Podobnie jak Prawo i Sprawiedliwość w TVP i innych mediach „publicznych” przez lata wycinało lidera Solidarności Lecha Wałęsę, tak wydawany z inicjatywy prezydent Świdnicy Beaty Moskal-Słaniewskiej (Nowa Lewica) za pieniądze podatników portal „Moja Świdnica” całkowicie pominął w relacji uroczystości z okazji 42.rocznicy wprowadzenia stanu wojennego pięciu obecnych na nim świdnickich działaczy pierwszej Solidarności – Bolesława Marciniszyna, Janusza Bilińskiego, Stanisława Walczaka, Wacława Sulińskiego, Marka Kowalskiego. Autorka lakonicznej notatki, pracownica Miejskiej Biblioteki Publicznej Justyna Bereśniewicz nie tylko nie odnotowała ich obecności, ale także faktu, że to im poświęcona jest tablica na murze Aresztu Śledczego. Nie pokazała ani na zdjęciach (widoczni są w dalekim planie, całkowicie pominięty został Marek Kowalski), ani w relacji filmowej.
Dodatkowo zmanipulowała nagranie tak, by pominąć powitanie majora Bartłomieja Perlaka z Aresztu Śledczego, który w pierwszych słowach wskazał na obecność tych, którzy za swoją walkę o wolne związki zawodowe i demokrację zapłacili więzieniem, utratą pracy, a niektórzy przymusową emigracją. Dodatkowo to właśnie ci działacze, którzy kilka lat temu powołali Stowarzyszenie „Solidarność Ziemi Świdnickiej 1980r.”, byli współorganizatorami uroczystości. Wiedziała o tym doskonale prezydent Świdnicy, bowiem otrzymała 30 listopada zaproszenie od stowarzyszenia na uroczystość przy murze. Wymienieni przez Bereśniewicz starostowie i przedstawiciele IPN byli gośćmi. Młodzież również przyszła na uroczystość na zaproszenie przewodniczącego stowarzyszenia, Bolesława Marciniszyna. Ironią jest wykorzystanie jako zdjęcia głównego tablicy, na której dokładnie widać, komu jest ona poświęcona.
– Kolejny raz zobaczyliśmy prawdziwe oblicze pani prezydent, bo nie wierzę, że relacja została tak skonstruowana w taki sposób z inicjatywy pracowniczki biblioteki. Beata Moskal-Słaniewska jest osobą małostkową i mściwą. Nie potrafi oderwać się także od swoich mentorów, jakimi są prezydent Świdnicy za czasów stanu wojennego Adam Markiewicz i jego zastępca Henryk Rataj, wieloletni działacze PZPR, a potem SLD i Lewicy, którzy takich ludzi jak ja niszczyli ręka w rękę z SB-ekami – mówi Marek Kowalski, współzałożyciel stowarzyszenia „Solidarność Ziemi Świdnickiej 1980r.”, internowany w stanie wojennym. – Prezydent Moskal-Słaniewska mści się także za ujawnienie faktu, że przez cały okres stanu wojennego jej mąż Leszek Mazurek jako TW Medyk współpracował ze Służbą Bezpieczeństwa, donosząc na współpracowników, przyjaciół i rodzinę. Nie miała w tym udziału, ale po ujawnieniu tej czarnej karty nie skomentowała nawet jednym słowem działalności męża, a tych, którzy ujawnili trudną przeszłość Mazurka, sekuje przez lata do dzisiaj. Nie dziwię się, że sama miałaby problem z odnalezieniem się na takiej uroczystości, ale manipulacja w portalu wydawanym za jej zgodą i za pieniądze podatników jest haniebna.
– Ten artykuł jest oburzający. Został wykonany ręką kompletnego amatora albo celowo zostały przemilczane najważniejsze rzeczy z tej rocznicowej uroczystości – mówi Bolesław Marciniszyn, przewodniczący Stowarzyszenia „Solidarność Ziemi Świdnickiej 1980r.”, represjonowany w stanie wojennym. – Uroczystość realizowało Stowarzyszenie „Solidarność Ziemi Świdnickiej 1980r.” i poświęcone było, podobnie jak tablica, internowanym w stanie wojennym, którzy stali przed tą tablicą. Ani wzmianki o ich udziale nie było, ani wypowiedzi, w związku z tym jest to celowe przemilczanie. Nie było też słowa o tym, po co się spotkaliśmy! Jestem oburzony jako przewodniczący tego stowarzyszenia i zamierzam wysłać do dyrektorki Miejskiej Biblioteki Publicznej Ewy Cuban („Moja Świdnica” jest wydawana przez MBP, przyp. red.) stanowczy protest przeciwko tej manipulacji. Zamierzamy o tym również powiadomić Radę Miejską w Świdnicy podczas sesji 21 grudnia.
Tak wygląda zmanipulowana informacja portalu „Moja Świdnica” wydawanego przez MBP za pieniądze świdnickich podatników:
Jak faktycznie wyglądała uroczystość, można przeczytać w relacji naszego portalu Swidnica24.pl.
***
W Świdnicy od 2018 roku rękami Miejskiej Biblioteki Publicznej prezydent Beata Moskal-Słaniewska wydaje w nakładzie 15 tysięcy egzemplarzy gazetę i portal pn. Moja Świdnica. Od lat usiłuję wydobyć informacje, ile ta „bezpłatna” tuba obecnej władzy kosztuje. W bibliotece, która powinna zajmować się wypożyczaniem książek, są utworzone stanowiska redaktora naczelnego, redaktora i fotoreportera. Dyrektorka MBP na każde moje pytanie odpowiada, że nie da się policzyć kosztów gazety! To samo odpowiedziała jednemu z radnych.
Jedno jest pewne, że ci zatrudnieni przez miejską jednostkę propagandyści piszą i fotografują, tworząc obraz miodem płynącej krainy, a wszelkie zło pochodzi w ich przekazach z zewnątrz, bo władza lokalna to istne anioły są. A świdniczanie są przekonywani, że mają darmową gazetę z lokalnymi wiadomościami! Ani to wiadomości, ani darmowa gazeta! Czysta propaganda za ich własne pieniądze, które mogłyby zostać wydane na to, co jest ludziom naprawdę potrzebne. Jedyne, co jest pewne, to koszt kolportażu tej tuby – kosztował podatników już prawie 500 tysięcy złotych.
Prezydent Beata Moskal-Słaniewska robi dokładnie to samo co PiS, a potem na wiecach staje i krzyczy w obronie niezależnych mediów, w obronie wolności słowa! Pani prezydent jest członkiem Nowej Lewicy, a działa identycznie, a nawet ma szerszy wachlarz pomysłów. PiS przejęło publiczne radio i telewizję, a rękami Orlenu kupiło media regionalne. Pani prezydent Świdnicy, była dziennikarka, wykombinowała stworzenie zupełnie nowego tworu, z wielkim rozmachem jak na tak małe miasto. Stosując wiele nieczystych chwytów próbuje przejąć całą narrację o Świdnicy.
Jak z gazetą i portalem, finansowanym w ogromnej mierze z podatków świdniczan, mogą rywalizować małe, niezależne media, które same muszą zarobić na utrzymanie zespołu redakcyjnego i wszystkich składowych wydawnictwa? „Gazeta” samorządowa korzysta z pomieszczeń biblioteki, ze sprzętu biblioteki, zespół redakcji zatrudniony jest na etatach biblioteki. Plus wspomniane już 100 tysięcy złotych rocznie na kolportaż prosto w prezencie od świdnickiej Rady Miejskiej. Żadna niezależna gazeta nie mogłaby sobie w obecnej sytuacji pozwolić na nakład 15 tysięcy egzemplarzy! Ale podobnie jak w przypadku TVP, „Moją Świdnicę” finansują – czy tego chcą, czy nie, wszyscy świdniczanie.
Pani prezydent od 2017 roku utrudnia Swidnica24.pl dostęp do informacji. Odmawia wywiadów, rzeczniczka urzędu nie przesyła komunikatów, nie zaprasza na uroczystości, które nie są zapowiadane na stronie miasta (na przykład na jubileusze par małżeńskich w USC, na konferencje prasowe, na spotkania z ważnymi gośćmi, odwiedzającymi prezydenta i miasto). Od stycznia zakazała wszystkim urzędnikom jakichkolwiek kontaktów z mediami, a nawet robienia zdjęć podczas pracy bez jej zgody. Robi wszystko, by wprowadzić w Świdnicy jedyny słuszny przekaz. Dokładnie tak, jak robi to PiS w kraju.
Agnieszka Szymkiewicz