Strona główna Sport Piłka nożna Z nieba do piekła i znów do nieba…(!)

Z nieba do piekła i znów do nieba…(!)

0

W meczu 16. kolejki Koleje Dolnośląskie piłkarskiej IV ligi pomiędzy Zenitem Międzybórz i IgnerHome Polonią-Stal Świdnica było po prostu wszystko. Była huśtawka nastrojów, rollercoaster, debiuty w pierwszej drużynie, cierpienie po stronie grającego przez godzinę w osłabieniu świdnickiego zespołu, ale przede wszystkim podobnie jak przed tygodniem, a może nawet bardziej, byliśmy monolitem i po prostu drużyną. Biało-zieloni znów pokazali charakter, determinację i pozostawili serce oraz hektolitry potu na placu gry w Międzyborzu. 

Podopieczni trenera Grzegorza Borowego udali się na bardzo trudny teren do Międzyborza w dobrych nastrojach, po domowej wygranej z jednym z faworytów ligi – Moto-Jelczem Oława (1:0). Drużyna z pogranicza województw dolnośląskiego i wielkopolskiego też przystępowała do tego spotkania po ostatnim boju zakończonym zwycięstwem (3:2). To zapowiadało spore emocje, zważywszy na fakt, że Zenit na własnym terenie zdobył lwią część całego dorobku punktowego. Niezwykłą wolę walki po stronie zespołu gości obserwowaliśmy już od pierwszych minut. W 6. minucie mieliśmy swoją okazję, by wyjść na prowadzenie. Po dalekim wrzucie z autu Alexa Przewoźnego i małym zamieszaniu w polu karnym rywali, minimalnie z wnętrza pola karnego pomylił się Wojciech Sowa. Staraliśmy się przejmować inicjatywę i oddalać zagrożenie od własnej bramki. Kilkukrotnie byliśmy blisko wykonania tego ostatniego podania otwierającego drogę do bramki, lecz do akcji wkraczali defensorzy przeciwników. Swego dopięliśmy w 28. minucie. Po wrzucie z autu Emila Migasa, do piłki dopadł nasz obrońca – Sławomir Orzech i mocnym strzałem trafił na 1:0. To był jednak dopiero początek emocji w tym pojedynku. W 33. minucie walczący o piłkę Adam Wojciechowski zdecydował się na mocny wślizg na połowie przeciwników. Nasz ofensywny gracz zrobił to co prawda ze sporym impetem, ale trafił jednak w piłkę. Sędzia główny dostając podpowiedzi i wskazówki od sędziego asystenta nr 1 postanowił wziąć sprawy w swoje ręce, sięgając ku zaskoczeniu wielu uczestników wydarzenia po bezpośrednią czerwoną kartkę, kwalifikując zagranie jako rażąco niebezpieczne… Świdniczanie nie mogli pogodzić się z takim stanem rzeczy i w 36. minucie dopuściliśmy do bardzo groźnej sytuacji miejscowych. Znakomicie między słupkami spisał się Bartłomiej Kot i to był dopiero początek show w wykonaniu naszego kapitana. Do końca pierwszej części gry obraz gry się nie zmienił, goście prowadzili 1:0 i nie było widać po nas, że gramy w osłabieniu.

Przeciwnicy ruszyli mocno do przodu, chcąc jak najszybciej odrobić straty po zmianie stron. W 47. minucie Kot fantastycznie odbił piłkę zmierzającą do sieci tuż przy słupku po uderzeniu głową zawodnika Zenitu. Mimo gry w dziesięciu staraliśmy się również przenosić ciężar gry na połowę oponentów. W 58. minucie doszło do kolejnej sytuacji, o której możemy mówić w kontekście kontrowersji. Atakujący prawy skrzydłem Emil Migas został brutalnie „wycięty” od tyłu przez rywala, który kompletnie nie był zainteresowany piłką, a nogami naszego juniora starszego. Niestety dla nas sędzia oszczędził piłkarza z Międzyborza, pokazując mu tylko żółtą kartkę. W okolicach godziny gry mieliśmy dwie doskonałe sytuacje, by wyjść na dwubramkowe prowadzenie. Najpierw bliski zamknięcia akcji strzałem głową był Wojciech Sowa, a następnie Damian Chajewski obił tylko zewnętrzną część słupka. Cierpienie po stronie gości pojawiło się po 65. minucie gry. Przyjezdni grający w osłabieniu zostali zepchnięci do głębokiej defensywy, ale dzięki ambicji, walce i wybornej postawie w bramce Bartłomieja Kota trzymali korzystny rezultat. Nasz golkiper wybronił kilka uderzeń po stałych fragmentach gry, a także sytuację sam na sam z prawej strony pola karnego. Przetrzymaliśmy ten 10-minutowy szturm i pokazaliśmy, kto w tym boju mimo przeciwności losu zasługuje na pełną pulę punktów. Nasi piłkarze już w przeciągu 60 sekund powinni zamknąć ten mecz. Najpierw z dwójką obrońców poradził sobie świetnie Dominik Jagielski, znalazł się w sytuacji jeden na jednego z bramkarzem, ale uderzył niestety niedokładnie. Chwilę później wyszliśmy z kolejnym szybkim atakiem, Jagielski zagrał na prawą stronę do Adama Niedźwiedzkiego, który ściął w stronę bramki, lecz niestety dla nas przegrał pojedynek sam na sam z golkiperem Zenitu. Napór gości nie ustępował. Jakub Filipczak był bliski celu i oddania strzału na bramkę gospodarzy, lecz w ostatniej chwili został powstrzymany przez obrońcę. To nie był koniec – Niedźwiecki niedługo potem uderzył do dalszym słupku niedokładnie, a zabójczy cios wyprowadziliśmy w końcu w 80. minucie gry. W pole karne wpadł rozpędzony Dominik Jagielski i został bezpardonowo zatrzymany przez bramkarza miejscowych. Sędzia wskazał na jedenasty metr, a pewnym egzekutorem okazał się Wojciech Sowa, trafiając ze spokojem na 2:0 i ustalając rezultat końcowy tej konfrontacji.

Piłkarze IgnerHome Polonii-Stali Świdnica wygrali po raz drugi z rzędu i ponownie zasłużyli za swoją nieustępliwą postawę na olbrzymie brawa. Wygraliśmy tego dnia z przeciwnikiem, ale i sporymi przeciwnościami losu w postaci gry przez grubo ponad godzinę (57 minut regulaminowego + 10 minut doliczonego czasu gry). Warto dodać kolejne minuty doliczone do systemu Pro Junior System premiującego grę młodymi zawodnikami i wychowankami klubu, a co najważniejsze następne debiuty w pierwszej drużynie biało-zielonych. Na placu gry w drugiej połowie pojawiła się dwójka graczy z zespołu juniorów starszych z rocznika 2006 – Mateusz Dolny i Hubert Lipiński, dokładając swoją cegiełkę do tego bardzo cennego, wyjazdowego triumfu.

Zenit Międzybórz – IgnerHome Polonia-Stal Świdnica 0:2 (0:1)

Skład: Kot, Sowa, Orzech, Łaski, Przewoźny, Migas (78′ Dolny), Filipczak (88′ Ratajczak), Witsanko (90′ Lipiński), Wojciechowski, Niedźwiedzki (90′ Gliwa), Chajewski (63′ Jagielski).

/MDvR/

Poprzedni artykułDo Świdnicy zawita ekipa lidera
Następny artykułPrzełamanie w starciu z Tęczą [FOTO]