Jak zdobywa informacje prezentowane w swoich programach? Jakie niespodzianki szykuje dla osób interesujących się dziejami Dolnego Śląska? Czy uważa się za nowego Bogusława Wołoszańskiego? To niektóre z pytań, jakie padły podczas spotkania z popularyzatorem historii, dziennikarzem, autorem książek oraz youtuberem – Łukaszem Kazkiem, które zorganizowane zostało w środę w siedzibie Miejskiej Biblioteki Publicznej w Świdnicy.
Łukasz Kazek po raz kolejny zawitał do Świdnicy, aby tym razem opowiedzieć o swoim najnowszym projekcie realizowanym dla kanału History Channel. – Realizując program „Tajemnice Dolnego Śląska” jego ekipa przejechała 4,5 tys. kilometrów, aby zgłębić tajemnice naszego regionu, spotkać się ze świadkami historii oraz skonfrontować się z lokalnymi legendami – przywoływała Ewa Cuban, dyrektor Miejskiej Biblioteki Publicznej im. Cypriana Kamila Norwida w Świdnicy. Spotkanie z badaczem dziejów Dolnego Śląska poprowadził świdnicki bibliotekarz Robert Staniszewski.
Rozmowę poprzedził pokaz jednego z odcinków „Tajemnic Dolnego Śląska”, opowiadający o dawnych procesach czarownic, które toczyły się między innymi w Świdnicy, Wałbrzychu, Strzegomiu czy Oleśnicy, a także niezwykłemu zainteresowaniu tą tematyką jednego z przywódców III Rzeczy, szefa SS – Heinricha Himmlera. – Za czasów Hitlera i Himmlera uważano, że kobieta jest przedłużeniem tkanki narodu niemieckiego, a więc ktokolwiek podnosi rękę na kobietę niemiecką – podnosi rękę na naród niemiecki. Oni naprawdę szykowali się do ostatecznej rozprawy z Kościołem chrześcijańskim. Adolf Hitler uważał, że „Jezus Chrystus jest synem prostytutki i legionisty rzymskiego; że czas wrócić do germańskich bogów; że Jezus Chrystus był Żydem i trzeba pozbyć się żydowskiego boga” – to są cytaty. Szykowano się do totalnej rozprawy z Kościołem, ale byli jeszcze za słabi i nie mieli panowania nad światem – przywoływał Kazek.
Jedno z pytań zadanych podczas spotkania dotyczyło tego, czy Kazek uważa się za nowego Bogusława Wołoszańskiego. – Z Bogusławem prywatnie się dobrze znamy. Pierwszy raz zaprosił mnie do współpracy w 2012 roku. Był to serial dla telewizji Polsat Play, który nazywał się „Skarby III Rzeszy”. Pracowałem przy jego pierwszym sezonie. Wtedy po raz pierwszy poznałem swojego mentora. Bardzo mocno go cenię. Różnie się mówi o różnych ludziach, ale ja mówię tak: jeżeli ktoś w tym kraju zrobił więcej dla popularyzacji historii II wojny światowej i XX wieku, jeżeli ktoś go przebije w tym – to ma prawo go oceniać. Jeżeli ktoś tego nie zrobił – niech tego nie ocenia – mówił popularyzator historii.
– Czy jestem jak Bogusław Wołoszański? Każdy z nas jest inny. Bogusław robił materiały, które wtedy były dla nas nieosiągalne. W latach 90. pojechać na Wał Atlantycki, na fortecę w Belgii, czy stanąć na pancerniku Missouri? Przecież to było nierealne, to był jakiś odlot. Dzisiaj to nie jest problem, każdy z nas może tam pojechać. Dlatego staram się znajdować historie „mikro”, które zostały zapomniane, nie zostały przekazane ani spisane, albo zostały jedynie delikatnie napomknięte we wspomnieniach. To są właśnie takie mikro-historie, opowieści dziadków i babć – nie tylko tych wielkich generałów, wielkich głów koronowanych i mężów stanu – tylko właśnie opowieści ludzi: palacza z okrętu, kelnera z Titanica, czy też sytuacji z 1524 roku, czyli procesu o czary w Świdnicy, w wyniku którego kobiecie ucięto głowę i zakopano koło szubienicy – wskazywał Kazek.
/mn/