Trójka chłopców w listopadową niedzielę rozbijała butelki po piwie, wyrzucone przez dorosłych na skarpę potoku Wtoszówka niedaleko bosmanatu w Świdnicy. Na ich działania stanowczo zareagował Krzysztof Szpilka, świdniczanin, który od wielu miesięcy podczas spacerów z psem społecznie sprząta miasto.
Krzysztof Szpilka nazwał swoją prywatną akcję „Ekospacerami z Luną”. Każdy jego spacer kończy się zebraniem pełnego worka butelek po alkoholu, opakowań po jedzeniu, puszek. Często natrafia na wyrzucony sprzęt AGD, pozostałości po remontach, a nawet opony. Nie znajduje odpadów w zakamarkach, ukrytych przed ludzkim wzrokiem. Śmieci są pozostawiane dosłownie wszędzie: na promenadzie, przy alejkach spacerowych, na skwerach, trawnikach, w parkach, na placach zabaw. Większość spacerów świdniczanin dokumentuje na swoim profilu w mediach społecznościowych, zawiadamia także Urząd Miejski. Mimo zaangażowania i stałej, społecznej pracy odwiedzane przez pana Krzysztofa miejsca są stale na nowo zaśmiecane. I to nie tylko przez osoby dorosłe.
Stałym problemem jest świdnicki skatepark. Jak już opisywaliśmy podczas minionych wakacji, bawiąca się tutaj młodzież nie daje rady donieść opakowań po napojach i jedzeniu do ustawionych tu kubłów, tylko wszystko rzuca pod siebie. Podczas jednego ze spacerów pan Krzysztof zachęcał do wspólnego uprzątnięcia skateparku od młodego „mistrza” deskorolki, ale usłyszał: „Ile mi pan za to zapłaci?”. Po naszej interwencji o czystość i edukację na tym niewielkim obszarze przy ul. Polna Droga zadbała Fundacja Ładne Historie, która podczas wakacji prowadziła w tym miejscu warsztaty z jazdy na deskorolkach i rolkach. Wakacje się skończyły, warsztaty wraz z nimi, a młodzież jak śmieciła, tak śmieci. Nie ma informacji, by problem próbowały rozwiązać władze miasta lub zarządzający terenem OSiR.
12 listopada społecznik podczas spaceru ze swoim psem zauważył trzech chłopców w wieku 10-11 lat, którzy nad potokiem Witoszówka, w miejscu spacerów świdniczan, rozbijają butelki pozostawione przez dorosłych. Zarejestrował swoją interwencję, podczas której w sposób grzeczny, ale stanowczy pyta chłopców o powód ich działania, a później prosi o pozbieranie szkła przy zachowaniu ostrożności. Chłopcy są wyraźnie zawstydzeni, zbierają szkło i deklarują, że więcej tak nie będą robili.
O tym, czy i jak reagować rozmawiamy z psycholożką Ewą Oleksy-Kuras:
– Czy reagować, gdy widzimy dzieci, które robią rzeczy ewidentnie nieodpowiednie, np. niszczą, śmiecą, a rodziców nie ma w pobliżu?
– Trzeba reagować, musimy reagować! Tu chodzi o bezpieczeństwo nasze i innych, ale też dobro tych dzieci. Są one w różnych okresach rozwojowych, do głowy mogą przychodzić najróżniejsze pomysły, często też zachowania nieodpowiedzialne. U dzieci brak jeszcze tej właściwej oceny podejmowanych działań, a w związku z tym może zdarzyć się tak, że dzieci z normalnie funkcjonujących rodzin robią rzeczy niebezpieczne lub nieodpowiedzialne. Naszym obowiązkiem, moralnym obowiązkiem, jest traktowanie dzieci jako nasze wspólne dobro. W tej konkretnej sytuacji pan bardzo dobrze się zachował, nie przechodząc obojętnie.
– Jak reagować, żeby nie wylać dziecka z kąpielą?
– Podstawą jest rozmowa. Interwencja może być również rozmową. Najważniejszy w rozmowie jest szacunek, oczywiście także w takiej relacji: dorosły-dziecko.
– Czyli nie krzyczeć, nie obrażać?
– Trzeba pamiętać o tym, że szanujemy dziecko! Możemy nie akceptować jego zachowania, ale dziecko jako osoba, człowiek zasługuje na szacunek i rozmowa nacechowana szacunkiem może przynieść rezultaty. Może dojść do wymiany informacji, kiedy przekazuje się, że zachowanie jest niebezpieczne, nieodpowiednie, niweczące cudzą pracę. Druga ważna kwestia to dostrzeżenie emocji i pragnień dzieci, które czują potrzebę wolności, łamania nakazów, zakazów, tematów tabu. Ciekawość dziecięca, kiedy jest pożądana to zyskuje akceptację. W przeciwnym razie trzeba tłumaczyć, dlaczego wynikające z niej działania nie są dobre, są niebezpieczne. Nawiązując taką rozmowę warto powiedzieć np. widzę, że was ta zabawa wciągnęła, może macie frajdę, ale… Dostrzeżenie, że są emocje, jednak taka zabawa może prowadzić do krzywdy, którą zrobią sobie samym lub innym ludziom, może przynieść dobry skutek.
– Nawet wtedy, gdy zachowanie jest jednoznacznie złe?
– To oczywiście zależy od okoliczności. Dlaczego rozpoczynać rozmowę, gdy widzę, że tłuką butelki? Jeżeli chcemy wpłynąć na zachowanie młodego człowieka i wywołać głębszą refleksję zakończoną nawet konkretnym postanowieniem, to warto nawiązać taki kontakt. Kategoryczne powiedzenie „przestań tak robić”, „nie wolno” bez wyjaśnienia może sprawić, że dziecko pójdzie w inne miejsce i zrobi to po kryjomu ponownie. Oczywiście, sytuacje zagrażające bezpieczeństwu trzeba przerywać natychmiast, ale też pamiętając o tym, że nie chcemy dzieci czy młodych ludzi przestraszyć, obrazić, zagrozić im. Mówię oczywiście o sytuacjach modelowych, ale każda jest inna i dorośli powinni umieć je ocenić.
– Jeśli nie będziemy reagować, bo „po co nam kłopoty”, jaki będzie efekt?
– Brak reakcji to jest uczenie takich zachowań. Dzieci będą takie zachowanie powtarzać, będzie ich coraz więcej. Będą przekraczać coraz więcej granic, co wolno, a co nie wolno. To naszą rolą, dorosłych, jest wskazywanie, co jest groźne, a co nie jest. Trzeba pamiętać, że rozmowy z młodym człowiekiem są coraz trudniejsze, zwłaszcza w okresach buntu. Dzieci często są poranione, krzywdzone, mają do czynienia z przemocą rówieśniczą czy w rodzinie. Kiedy będziemy tylko kategorycznie mówili „tego nie wolno” bez próby wyjaśnienia, dlaczego, nie wpłyniemy na zmianę postawy i mogą nie dostrzec, że inni przez ich zachowania mogą cierpieć.
Agnieszka Szymkiewicz
[email protected]
zdjęcia udostępnione przez Krzysztofa Szpilkę w mediach społecznościowych