– Nie zgadzamy się z tym wyrokiem i zarzucamy rażącą niewspółmierność kary – mówił w kwietniu prokurator rejonowy w Świdnicy Marek Rusin. Prokuratura odwołała się od kary więzienia w zawieszeniu dla sołtyski wsi Wirki, która na łańcuchu ciągnęła swojego psa za samochodem. Dzisiaj przed Sądem Okręgowym rozpoczął się proces odwoławczy. Surowszej kary dla Teresy M. żądają prokurator i pełnomocnicy oskarżycieli posiłkowych, obrona pozostawienia dotychczasowego wyroku.
Przypomnijmy, 6 kwietnia 2021 roku kilkuletni kundel, nazywany przez właścicielkę Misiek, zerwał się z budy i zawędrował do oddalonych o blisko dwa kilometry Wir. Powiadomiona o tym fakcie Teresa M. pojechała po swojego podopiecznego, którego następnie przywiązała do haka holowniczego i w ten sposób postanowiła doprowadzić go do domu w Wirkach.
– Przywiązała go łańcuchem o długości około 19 metrów do haka holowniczego samochodu osobowego, czym zmusiła go do konieczności poruszania się za pojazdem, który jechał z prędkością co najmniej 40-50 km/h, na dystansie co najmniej kilkuset metrów. Pies biegł po asfalcie oraz poboczem, a w następstwie utraty sił przewrócił się i był ciągnięty w sposób bezwładny za samochodem. Doznał starcia kości i pazurów, rozdarcia mięśni i skóry, a także zwęglenia tkanek, które powstało wskutek tarcia ciała o chropowatą powierzchnię. Biegły weterynarz określił, że są to obrażenia, które stwarzały realne zagrożenie dla życia i zdrowia psa. Kwalifikujemy to zdarzenie jako znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem, jako działanie świadomie okrutne – przywoływał Marek Rusin z Prokuratury Rejonowej w Świdnicy.
Kobieta została zatrzymana i trafiła do policyjnego aresztu, zaś czworonóg, który był przez nią ciągnięty, został odebrany przy policyjnej asyście przez pracowników świdnickiego schroniska dla zwierząt i trafił pod opieką przychodni weterynaryjnej. – Pies był mocno poobijany. Miał zdartą łapę i krwawiącą ranę z korpusu. Był brudny, śmierdzący, zaniedbany, karmiony najprawdopodobniej zlewkami – mówiła Adrianna Kaszuba z Fundacji Mam Pomysł, która prowadzi świdnickie przytulisko. Pies otrzymał tam imię Brego.
Teresa M. częściowo przyznała się do winy, ale zaprzeczała, by jej zamiarem było wyrządzenie psu krzywdy. W styczniu 2023 roku Sąd Rejonowy w Świdnicy wydał wyrok, skazując kobietę na karę roku więzienia w zawieszeniu na 2 lata. Zasądzono również nawiązkę w wysokości 7 tys. złotych na rzecz Fundacji Mam Pomysł, przepadek psa na rzecz tejże fundacji, a także czteroletni zakaz posiadania psów. Teresa M. została również obciążona kosztami procesu.
Zdecydowanie surowszej kary domagała się prokuratura, żądając dla oskarżonej kary 1,5 roku bezwzględnego więzienia oraz 10 tysięcy złotych nawiązki na rzecz fundacji, która opiekuje się psem. – Nie zgadzamy się z orzeczoną przez sąd karą. Sąd podzielił z prokuraturą kwalifikację czynu, czyli znęcanie się nad psem ze szczególnym okrucieństwem. W trakcie procesu nie zmieniły się ustalone okoliczności faktyczne poza prędkością, z jaką miał się poruszać samochód. Pies doznał ogromnych cierpień, otarcia sięgały kości, a miejscami doszło do zwęglenia tkanek. Naszym zdaniem kara wobec kwalifikacji czynu i ustalonych okoliczności jest rażąco niska, a trzeba pamiętać, że kara ma spełniać dwa warunki: być dotkliwa dla sprawcy i działać profilaktycznie. Kara pozbawienia wolności w zawieszeniu żadnej z nich nie spełnia, a na pewno nie będzie działała odstraszająco na inne osoby. Każdy, kto chciałby skrzywdzić zwierzę, powinien bać się konsekwencji – wskazywał tuż po ogłoszeniu wyroku prokurator Rusin, już wtedy zapowiadając złożenie apelacji.
Dzisiaj Teresa M. nie stawiła się w Sądzie Okręgowym. Jej obrońca Marcin Magiera złożył dwa wnioski. Jeden o powołanie nowego biegłego z zakresu weterynarii, drugi o ponowne przeprowadzenie wywiadu środowiskowego w miejscu zamieszkania. Obu sprzeciwił się prokurator Marek Rusin, reprezentujący oskarżyciela oraz pełnomocniczka jednej z kilku fundacji, występujących w roli oskarżycieli posiłkowych. Sąd wnioski odrzucił.
– Podsądna od wielu lat zajmuje się zwierzętami, nie tylko gospodarskimi, również jako sołtys jest zobowiązana do zajmowania się zwierzętami bezdomnymi. I przez cały okres swojego życia dawała rękojmię, by z jej ręki temu zwierzęciu się nie stała krzywda – mówił mecenas Marcin Magiera dodając, że „pokrzywdzony” pies też był bezdomny i został przygarnięty przez Teresę M. – Zapewniała mu odpowiednią opiekę, zapewniała mu pożywienie, właściwe warunki bytowania, jak również pomoc weterynaryjną i szczepienia.
Obrońca przekonywał, że sytuacja, która legła u podstaw aktu oskarżenia, była ułamkiem życia Teresy M. Dodał także, że jej zamiarem nie było wyrządzenie psu krzywdy. – Mogła sobie zdawać sobie sprawę, ze takie postępowanie może doprowadzić do tego typu sytuacji, ale z pewnością nie zachowywała się względem psa złośliwie czy dążyła do tego, żeby ukarać psa za ucieczkę. Jest to teza, która nie znajduje żadnego uprawdopodobnienia.
– Po tym zdarzeniu została podjęta inicjatywa przez wójta, aby odwołać oskarżoną ze stanowiska sołtysa i społeczeństwo lokalne nie dopuściło do tej sytuacji, zdając sobie sprawę z tego, że to zachowanie podsądnej miało w jej życiu incydentalny charakter – przekonywał mecenas Magiera. Dodawał, że podsądna sama chciała udzielić psu pomocy, bo sama zatrzymała samochód przed interwencją osób postronnych i po dowiezieniu psa na swoją posesję próbowała się dodzwonić do weterynarza.
W swojej mowie odniósł się także do kwestii barku zainteresowania dla psa po przetransportowaniu go do schroniska oraz braku wsparcia finansowego dla placówki, która zapewniła mu leczenie, opiekę, wyżywienie i dach nad głową. – Wówczas prokurator, podobnie jak ja w związku ze stanowiskiem prokuratora pouczałem oskarżoną, że przebywając na wolności nie podejmowała w tym kierunku żadnych inicjatyw, bo mogą być one odczytywane jako próba matactwa procesowego, natomiast podsądna podjęła inną próbę, jakby zmobilizowała lokalną społeczność do zrobienia zbiórki na rzecz tego psa i ta lokalna społeczność właśnie przekazała znaczną kwotę na rzecz tego schroniska, które się tym psem opiekuje – mówi obrońca. Mecenas sprzeciwił się żądaniom prokuratora i oskarżycieli posiłkowych, wnoszą o utrzymanie dotychczasowego wymiaru kary.
Prokuratura wniosła o zaostrzenie kary do 1,5 roku bezwzględnego więzienia i 10 lat zakazu posiadania psów. Oskarżyciele posiłkowi chcą dodatkowo podania wyroku do publicznej wiadomości. – Sąd I instancji błędnie wskazał okoliczności łagodzące. Niekaralność to standard, nieutrudnianie postępowania to standard i trudno też mówić o podeszłym wieku kobiety 62-letniej – wyliczał. Dodał, że sąd nie zmienił kwalifikacji kary i Tresa M. została skazana za znęcanie się nad zwierzęciem ze szczególnym okrucieństwem, za co kodeks karny przewiduje do 5 lat pozbawienia wolności. – Zasądzona kara jest rażąco łagodna – podkreślał, dodając, że nie przestraszy innych, którzy będą próbowali czynić zwierzętom krzywdę. Dzisiaj wyrok nie został ogłoszony.
Brego jako „dowód w sprawie” nie mógł trafić do adopcji. Świdnickie Schronisko dla bezdomnych zwierząt szukało dla psa domu tymczasowego, ale nie znalazł się nikt chętny. Teresa M. nigdy nie zainteresowała się jego losem. – Brego jest już starszym psem, ze względu na wiek miał problemy ze stawami. Mieszka u nas nadal, dzieląc boks z suczką bez oka, z którą się świetnie dogaduje – mówi Adrianna Kaszuba, kierowniczka placówki przy ul. Pogodnej 3. Schronisko nie otrzymuje żadnych dotacji ani ze skarbu państwa, ani od samorządów na utrzymanie psa. Finansowanie od ponad 2 lat zapewniają prywatni darczyńcy.
Agnieszka Szymkiewicz
[email protected]