Po raz pierwszy od kilkunastu lat kadrowe, księgowe, sekretarki i inni pracownicy administracji szkół prowadzonych przez powiat świdnicki nie dostaną podwyżek, i to w sytuacji ogromnej inflacji. O zmianę decyzji walczą wspólnie ze związkami zawodowymi. Starosta odpowiada: nie mamy na podwyżki dla żadnych pracowników, także starostwa i naszych jednostek.
W 2009 roku dwa oświatowe związki zawodowe, ZNP oraz „Solidarność” Pracowników Oświaty, podpisały z ówczesnym dyrektorem wydziału oświaty w świdnickim starostwie Stanisławem Szelewą regulamin wynagradzania pracowników samorządowych, zatrudnionych w szkołach i placówkach oświatowych. Ostatni punkt dotyczył waloryzacji płac, który miał być równy wzrostowi wynagrodzeń nauczycieli. – Od tego czasu, choć nie zawsze gładko, to porozumienie było respektowane – mówi Aleksandra Szukała-Woźniak, prezeska świdnickiego oddziału ZNP, dodając, że dokument nie ma mocy prawnej, ale był umową dżentelmeńską. – Tymczasem w tym roku wiosną obecny dyrektor wydziału oświaty Grzegorz Stawarz wysłał e-mail do szkół i placówek oświatowych, że podwyżek nie będzie. Całkowicie pominął przy tym związki zawodowe – dodaje szefowa związku.
– W tegorocznym budżecie Powiatu Świdnickiego niestety nie uda się wygospodarować dodatkowych środków finansowych na podwyżki wynagrodzeń osób zajmujących stanowiska administracyjne i obsługowe w szkołach i placówkach oświatowych prowadzonych przez Powiat Świdnicki. Środki finansowe na podwyżki ww. osób nie są przewidywane w ramach subwencji oświatowej. Podwyżki te zawsze wymagają sięgnięcia do innych dochodów budżetowych powiatu, które w bieżącym roku zostały ograniczone. Na decyzję o braku podwyżek niemały wpływ ma również analiza poziomu wynagrodzeń pracowników administracyjnych – z wyłączeniem oczywiście stanowiska główna księgowa – w szkołach i placówkach oświatowych, który przewyższa poziom wynagrodzeń pracowników administracyjnych Starostwa Powiatowego w Świdnicy – pisał 13 marca Grzegorz Stawarz.
Pracownicy nie kryli rozgoryczenia i o pomoc zwrócili się do związków. Te 20 kwietnia przygotowały wspólne stanowisko, wskazując m.in, jak nieduże podwyżki otrzymają nauczyciele (od 266 do 326 złotych brutto). Podkreśliły również, że porównywanie płac pracowników administracyjnych w starostwie do płac pracowników w placówkach oświatowych jest „nieadekwatny” ze względu na inny zakres obowiązków. – Nasze płace wkrótce zbliżą się do najniższego wynagrodzenia krajowego. Po ostatnich podwyżkach minimalnej krajowej (do 3.600 zł brutto, przyp red.) i kolejnej zapowiadanej na początek przyszłego roku wiele z nas będzie zarabiało niemal tyle samo, co panie sprzątające. Z całym szacunkiem dla pracowników obsługi, ale nasze wykształcenie, bardzo często wieloletnie doświadczenie i ogromna odpowiedzialność są nic niewarte? – mówią rozżalone księgowe, kadrowe i sekretarki. – Część z nas otrzymuje o 400-600 złotych brutto więcej niż wynosi najniższa płaca krajowa. W styczniu płaca niektórych z nas bez podwyżek praktycznie zrówna się z minimalną pensją (planowany jest wzrost od 1 stycznia 2024r. do 4 242 zł brutto, przyp. red.).
Wskazują też na duże rozbieżności płacowe na tych samych stanowiskach w różnych szkołach, ich zdaniem nie zawsze uzasadnione rozmiarami placówki i zakresem odpowiedzialności. – Jeżeli nie ma na podwyżki dla wszystkich, to może uwzględnić te osoby, które zarabiają najmniej? – pytają pracownicy.
Wspólnie ze związkami zawodowymi pracownicy administracji od kwietnia podejmują szereg działań, by pokazać, w jak trudnej sytuacji znajdzie się ta grupa zawodowa bez podwyżek. Było więc spotkanie z Komisją Oświaty Rady Powiatu, ze starostą Piotrem Fedorowiczem, wicestarostą Zygmuntem Worsą i dyrektorem Stawarzem. Wystosowali również apel do Rady Powiatu i uczestniczyli w sesji. W tym ostatnim piśmie wskazywali nie tylko na zawarte w 2009 roku porozumienie, ale także na rozporządzenie Rady Ministrów z maja tego roku, dotyczące zmiany wynagrodzeń pracowników samorządowych, które jednak tej grupy nie obejmuje. Żadna decyzja rządu PiS i koalicjantów o zwiększaniu wynagrodzeń nie dotyczy pracowników administracji w placówkach oświatowych – nie została ona ujęta w subwencji oświatowej, nie ma jej także w rozporządzeniu o zmianie wynagrodzeń pracowników samorządowych.
– Znam wynagrodzenia pracowników we wszystkich naszych jednostkach, w starostwie czy służbie drogowej, w domu dziecka. I ja patrzę na to w ten sposób: dla mnie problemem nie są pracownicy administracji i obsługi w szkołach. Dla mnie problemem są wszyscy pracownicy podległych moich jednostek. Nie mam pieniędzy na to, żeby dzisiaj podnieść pensje sprawiedliwie, bo trzeba na to tak patrzeć, choć znaczenie słowa sprawiedliwie sięgnęło bruku. Nie wyobrażam sobie, żebym miał asygnować pieniądze dla pracowników administracji w szkołach, a zostawić wszystkie inne jednostki z wynagrodzeniami na takim poziomie, jakie są obecnie – mówi starosta Piotr Fedorowicz.
– Regulacje dotyczące płac pracowników samorządowych dotyczą tylko pojedynczych osób i nie obejmują akurat tej grupy zawodowej – dodaje starosta. Pytany, jak było możliwe naliczanie podwyżek w ubiegłym roku, odpowiada: – Bo mieliśmy pieniądze. Dzisiaj mam 10 milionów złotych różnicy w dochodach z tytułu podatku PIT w stosunku do roku 2021. Proszę też zobaczyć, jak wyglądały realia w 2021, jak wyglądają obecnie. Jakie są poziomy cen usług, zakupów? Jesteśmy w momencie, kiedy ceny poszły około 50% w górę, jeśli to uśrednimy, a mówię o cenach paliw i usług. A my mamy 10 milionów mniej na nasze funkcjonowanie. Ustawowe podwyżki dla nauczycieli – te pieniądze dostajemy w ramach subwencji oświatowej. Subwencja nie uwzględnia pracowników administracji, nie mówię nawet o pracownikach obsługi, u których regulacje płac wynikają tylko ze zwiększania minimalnego wynagrodzenia, które też w subwencji nie jest nam rekompensowane i musimy to zrobić także z własnych dochodów, których nie mamy.
– Nie jest zamknięty – zapewnia starosta, pytany, czy temat podwyżek na ten rok jest zamknięty. – Gdzieś tam została przedstawiona propozycja zwiększenia samorządom dochodów, nazywa się to dziwnie wyrównanie niedoborów z tytułu udziału w podatkach. Na posiedzeniu rządu to było, jeszcze formy ustawowej nie przybrało, więc jesteśmy na razie w takiej rzeczywistości, że rząd przygotował propozycje podziału pieniędzy dla samorządów, na jakich budowaliśmy budżet.
W ubiegłych latach, po zmniejszeniu udziału samorządów w dochodach z tytułu PIT i CIT rząd „dosypywał” pieniądze. – Dostawaliśmy to na koniec roku, więc zapowiedziane jest, że coś podobnego będzie w tym roku. Jeśli tak się stanie, nie ma dla mnie nic bardziej priorytetowego niż wynagrodzenia pracowników. Wiem, ile zarabiają pracownicy, wiem, ile kosztuje życie i nie powiem, że ich zarobki są adekwatne do tego, co się dzieje. Muszą zostać w jakimś stopniu podciągnięte, ale i tak mam świadomość, że to co będziemy w stanie zaproponować, nie będzie satysfakcjonujące. Nie będzie na pewno żadnych wyjątków, pracownicy w szkołach nie są jakąś grupą szczególną, żeby oni mieli być objęci podwyżką, a pracownicy innych jednostek nie. Wszyscy wiedzą, że pracownicy administracyjni w szkołach wcale nie są poszkodowani w stosunku do innych pracowników, choćby starostwa.
Starosta podaje, że na podwyżkę rzędu 500 złotych brutto dla każdego pracownika starostwa, szkół i wszystkich jednostek zarządzanych przez powiat potrzeba między 5 a 6 milinów złotych na rok. – Jesteśmy w połowie roku, więc możemy myśleć o kwocie nieco niższej – mówi starosta i dodaje, że ta podwyżka, o ile w ogóle będzie możliwa, i tak niewiele załatwia. – Niektórzy inspektorzy mają wynagrodzenie zasadnicze w wysokości 3 800 zł brutto. Dzisiaj minimalna krajowa to 3 600 zł brutto. Ja nie jestem w stanie wyobrazić sobie przyszłego roku, bo nawet jeśli damy 500 złotych podwyżki, to od 1 stycznia płaca minimalna wyniesie prawie 4 250 zł. Od 1 stycznia będziemy w punkcie wyjścia – mówi i dodaje – jeśli taka wysokość minimalnego wynagrodzenia zostanie utrzymana, to będziemy samorządem, który w przyszłym roku inwestycyjnie nie będzie robił nic, będziemy tylko mieć pieniądze na bieżące funkcjonowanie. Zadań nam nie ubywa, a pieniędzy mamy rokrocznie mniej. Nie potrafię tego zrozumieć, że na etapie podawania wskaźników do konstruowania budżetu obniża nam się dochody z podatku w stosunku do 2021 roku, obniża nam się udział w PIT o 10 milionów złotych, a później w ciągu roku przychodzi jakaś refleksja i rząd się ocknął, że samorządy mają mniej pieniędzy? I naprawia to za pomocą półśrodków, uzupełnieniem niedoborów? To jest absurdalne, jak my, samorządowcy mamy konstruować te budżety, skoro po stronie władz centralnych jest świadomość, ze pieniędzy jest za mało, a od nas się wymaga, by budżety się spinały. Funkcjonujemy w abstrakcyjnej rzeczywistości.
Pytany, czy nie obawia się odpływu pracowników do sektora prywatnego, odpowiada – To już się dzieje. O ile w starostwie jeszcze tego nie odczuwamy, to już z Powiatowego Biura Geodezji przez ostatnie pół roku odeszły trzy osoby, trójka geodetów z uprawnieniami. Nie jesteśmy w stanie sprostać ich oczekiwaniom.
Związkowcy i pracownicy administracji mówią, że komunikacja z nimi jest fatalna, wskazują przy tym zarówno zarząd, jak i radę. Starosta z takim stanowiskiem się nie zgadza, mówi o spotkaniach w starostwie, o ich obecności na sesji Rady Powiatu. – Ja nic im więcej nie powiem. Nie chcę obiecywać czegoś, czego nie będę mógł zrealizować. Jedno co wiem i co zapowiedziałem, to jeśli pieniądze dostaniemy w ramach uzupełnienia, to wynagrodzenia będą dla mnie priorytetem – podkreśla starosta.
Związki i pracownicy nie zamierzają bezczynnie czekać. Zapowiadają ponowienie swoich postulatów na sesji Rady Powiatu po wakacjach.
Agnieszka Szymkiewicz
[email protected]
fot. Mariusz Ordyniec