Trwa przedwyborcza ofensywa Platformy Obywatelskiej. Dzisiaj na Dolnym Śląsku goszczą czołowi politycy partii z Donaldem Tuskiem, który spotka się z mieszkańcami Kłodzka. W Świdnicy kilka godzin spędzi Radosław Sikorski, były minister spraw zagranicznych i obrony narodowej, marszałek Sejmu, a dziś europoseł. W rozmowie ze Swidnica24.pl mówi: „Ja myślę, że oni złamali konstytucję i ileś ustaw na taką skalę, że zrobią prawie wszystko, żeby władzy nie oddać mimo przegranych wyborów.”
Od kilku lat Radosław Sikorski komentuje aktualne wydarzenia polityczne w felietonach, publikowanych w prasie i mediach społecznościowych. Ostatnie, z lat 2020-2023, zostały zebrane w książce „Polska. Stan państwa” i to właśnie wydawnictwo stało się punktem wyjścia do spotkania z mieszkańcami Świdnicy, które zaplanowano 19 czerwca na godzinę 15.00 w Sudeckiej Izbie Przemysłowo-Handlowej. Wcześniej poseł Parlamentu Europejskiego spotkał się z dziennikarzami i odwiedził Kościół Pokoju, który zrobił na nim ogromne wrażenie. Przede wszystkim koncentrował się na obecnej sytuacji w Polsce i scenariuszach wyborczych oraz powyborczych.
Agnieszka Szymkiewicz: Sytuacja przedwyborcza przypomina nieco mecz tenisowy, tylko że serwis nieustająco jest po stronie PiS-u. To prawa strona sceny politycznej cały czas dyktuje tematy, jak choćby ostatni, dotyczący uchodźców.
Radosław Sikorski: Z jednej strony oczywiście rząd zawsze ma przewagę, bo ma instrumenty rządzenia zarówno krajowe, jak i w polityce zagranicznej. Ale ja mam odwrotne wrażenie, że to partia rządząca się sypie, że rozpadł jej się sztab wyborczy, że nie umieli zareagować na marsz pół miliona i że do ludzi dotarło: i drożyzna, i nepotyzm, i korupcja, i kłamstwa mediów publicznych. Że teflon pisowski już odpadł, że wreszcie zaczyna się rozliczanie za te 7 lat nieudacznictwa.
W tej chwili pozycja Koalicji Obywatelskiej jest dobra, jeśli chodzi o sondaże. Jak pan ocenia tę sytuację?
Stać nas na znacznie więcej. I tak samo zresztą uważam, że PiS jest przeszacowane w sondażach. Jak przypomni sobie pani 2019 rok, wieczór wyborczy, Jarosław Kaczyński był wściekły, mimo że PiS „wąsko” wygrał, bo sondaże dawały im większość konstytucyjną, po czym dostali trzy i pół procent mniej niż średnia sondaży. Ja uważam, że to dlatego, że w Polsce jest lekki strach. Wszyscy się zastanawiamy, co można, a co nie można powiedzieć przez telefon, jak za PRL-u. Jak kilkanaście procent rodaków nie odpowiada na pytania ankieterów, to nie dlatego, że popierają partię rządzącą, więc być może są przeszacowani jeszcze bardziej niż cztery lata temu.
Polacy są, a przynajmniej ich część, niezadowoleni z tego, co robi PiS i okazują to m.in. uczestnicząc w manifestacjach. To utrzyma się do jesieni, do wyborów, czy zgaśnie?
Do wszystkich dotarło. Wczoraj byłem w Obornikach Śląskich, jutro będę w Lesznie, w Wałbrzychu dzisiaj jeszcze. Wszędzie w Polsce jest to samo tzn. nieudacznicy pisowscy na decyzyjnych miejscach, podejmujący nieoptymalne decyzje i zawłaszczający środki państwowe. Więc wydaje mi się, że ta agresywna propaganda mediów rządowych coraz bardziej się rozmija z doświadczeniami ludzi.
Joachim Brudziński przejmuje stery w sztabie wyborczym PiS-u. To coś zmienia?
Mam nadzieję, że takie wywindowanie go w hierarchii pisowskiej oznacza, że pokaże faktury.
Panie pośle, co z samorządami po wyborach? Jeśli faktycznie uda wam się przejąć ster władzy…
Między wygraniem wyborów, a oddaniem przez PiS władzy, to jeszcze wiele może się zdarzyć.
Ale co się może zdarzyć, jeśli chodzi o samorządy, które w tej chwili są w złej sytuacji?
Do samorządów jeszcze dojdziemy. Ja myślę, że oni złamali konstytucję i ileś ustaw na taką skalę, że zrobią prawie wszystko, żeby władzy nie oddać mimo przegranych wyborów.
Co się, pana zdaniem, może zdarzyć?
Mówi się o jakichś stanach nadzwyczajnych, gdyby sondaże były niekorzystne. Widzimy, jakie się podejmuje decyzje, jakieś antykonstytucyjne komisje do spraw gnębienia opozycji. W poprzedniej kampanii szef komitetu wyborczego największej partii opozycyjnej miał załadowanego Pegasusa, dzięki któremu nie tylko go inwigilowano, dzięki czemu wyciągano z jego kont mailowych i wszelakich informacje i na telefon wrzucało mu informacje, które miały go skompromitować. Więc to jest władza, która nie ma żadnych zahamowań w używaniu służb państwowych do walki z opozycją.
Czarny scenariusz pan kreśli…
Nie, to nie jest scenariusz. To mówię tylko o faktach, o udowodnionych fakty.
Ale przewiduje pan, że obecnie rządzący za wszelką cenę będą chcieli utrzymać władzę?
Dlatego musimy przypilnować wyniku wyborczego. Mamy już mobilizację. Nie jesteśmy jedynym krajem, w którym trzeba o to walczyć. Proszę zobaczyć, w Izraelu setki tysięcy ludzi wychodzi na ulice. Tydzień w tydzień. Demokracji trzeba bronić. Okazało się, że mamy konkurentów politycznych, którzy chcą nam zrobić katolicko-narodową dyktaturę. No i od nas zależy, czy się na to zgodzimy, czy nie.
W swojej książce napisał pan m.in. „Media finansowane przez podatnika są ściekiem zniesławień wobec opozycji.” To fragment o telewizji rządowej, radiu rządowym i regionalnych tygodnikach przejętych przez Orlen…
… Metodami na Gazprom, metodami ściśle putinowskimi.
Jakie jest pana zdanie na temat niezależności mediów?
To, co się dowiadujemy o dziennikarzach tzw. konsultantach, o dziennikarzach, którzy dostają jakieś sowite kontrakty od firm, od spółek skarbu Państwa, oznacza, że część waszego środowiska się kompletnie skompromitowała, że niektórzy tylko udawali symetrystów, a tak naprawdę byli płatnymi propagandystami władzy.
Jakie to ma znaczenie dla wyborów?
Podstawowe. No bo jeżeli czwarta władza zamiast pilnować władzy, to pilnuje opozycji, to jest elementem tej nierówności pola do gry. Najprostsza definicja demokracji to jest taki system, w którym rząd może przegrać. A jak się używa mediów publicznych do czysto partyjnej roli, jak się wykupuje media prywatne i jeszcze przekupuje dziennikarzy, jak się wykorzystuje miliardy państwowych pieniędzy do przekupywania wyborców, no to się tworzy system, w którym w opozycji bardzo trudno jest wygrać.
To teraz na poziom niżej samorządu. 900 samorządów w Polsce wydaje swoje własne gazety za pieniądze podatników, ma swoje rozgłośnie radiowe, ma telewizję. Robią to samorządowcy bez względu na opcję polityczną, od lewa do prawa. W naszej Świdnicy, gdzie rządzi lewicowa prezydent, również wychodzi gazeta w nakładzie 15 tysięcy i portal finansowany ze środków publicznych. U nas się lokalne niezależne media zabija. Za chwilę nie będzie takich mediów jak my, którzy patrzymy na ręce tej lokalnej władzy. Pani prezydent przekupuje też lokalne inne media, dając im intratne kontrakty. To, co dzieje się na pułapie ogólnopolskim, dzieje się na lokalnym. Tymczasem Parlament Europejski nie widzi nic złego w tym, że samorządy wydają własne gazety. Jakie jest pana zdanie? Co z mediami „na samym dole”? Przecież my też bierzemy udział w tych procesach demokratycznych?
Jestem byłym dziennikarzem i uważam, że przegapiliśmy moment, w którym te wielkie firmy technologiczne de fakto stały się pasożytami na prawdziwym dziennikarstwie, nie płacąc im za to tantiem. Czy same robiły pieniądze na tym, że reklamowały się jako droga dojścia do kontentu generowanego przez prawdziwe gazety czy rozgłośnie czy stacje radiowe, ale się tymi swoimi zyskami z wami nie dzieliły. Ja rozumiem te gazety samorządowe jako próba ratowania, tylko że oczywiście pewnie upolityczniona. Wolałbym, żeby były niezależne od rządu i samorządu, prywatne media wszelkiej maści i konkurujące ze sobą. I mam nadzieję, chyba są regulacje, przynajmniej w rozważaniu, które by zmusiły Facebooka i Google do dzielenia się z firmami z producentami zawartością tego.
Nie mówię o pieniądzach, a bardziej o zasadach, bo samorządy wydają gazety i tworzą rozgłośnie telewizje udające niezależne media. Czy pana zdaniem powinien być zakaz dla samorządów wydawania stricte mediów? Ja rozumiem informatory, strony internetowe, to wszystko, gdzie jest komunikat, to jest jasne, ale nie gazeta czy telewizja.
Musiałbym to przemyśleć. Nie chcę na gorąco odpowiadać. To, co obecny rząd zrobił z mediami publicznymi i z prywatnymi mediami przyjętymi przez Orlen, to jest niedopuszczalne w demokracji. Ja bym wolał, żeby media publiczne się zachowywały tak jak BBC, a nie tak jak Russia Today i wolałbym, żeby media regionalne były w rękach prywatnych, a nie politycznych. Ale jak do tego dojść? O tym jeszcze nie myślałem, bo się w tym nie specjalizuję. Ale niezależna, patrząca władzy na ręce prasa lokalna i regionalna jest równie ważna, co centralna.
I jeszcze prośba parę słów do naszych mieszkańców, do mieszkańców Świdnicy i powiatu świdnickiego. Co chciałby pan im w tym gorącym okresie, cały czas jeszcze przedwyborczym powiedzieć?
Chciałbym powiedzieć, że Dolny Śląsk jest związany z Europą od stuleci i że nie powinniśmy dać się z Unii Europejskiej wypchnąć ani wyprowadzić. Ludzie, którzy mówią, że można podpisać traktaty, umówić się na jakieś zasady, po czym je łamać, po czym nie uznawać wyroków trybunałów europejskich, nawoływać do rozwiązania Parlamentu Europejskiego, Komisji Europejskiej i którzy jednocześnie mówią, że to nie doprowadzi do Polexitu po prostu nas oszukują. Unia Europejska jest mechanizmem zapobiegania wojnie w Europie, jest mechanizmem osiągania wspólnych korzyści dzięki umówieniu się na wspólne zasady. Polska potrzebuje i pieniędzy europejskich, i praworządności i powinna być wpływowym krajem Unii Europejskiej, a nie krajem na cenzurowanym, pookładanym karami i dryfując w tym kierunku, co Wielka Brytania. No ja właśnie byłem w Wielkiej Brytanii i zapewniam, oni już żałują tego, że dali się nabrać na demagogię populistów. Uczmy się na czyichś błędach. Postarajmy się ich nie powtórzyć.
I jeszcze jedno. Dlaczego Pan kiedyś zdecydował się współpracować z PiS-em?
Nigdy nie byłem członkiem PiS-u. Byłem kandydatem do Senatu w wyborach w 2005 roku, wtedy, gdy to były wybory de facto towarzyskie, bo panowało powszechne przekonanie, że będzie rząd POPiS-u. I przypominam, że do rządu Marcinkiewicza przystępowali normalni ludzie. Ministrem spraw zagranicznych był Stefan Meller, ministrem zdrowia był profesor Religa, ministrem finansów była bodajże Zyta Gilowska. PiS-owi zaczęło się pogarszać dopiero, gdy premierem został Jarosław Kaczyński. I wtedy, gdy szefem służby specjalnej zrobił Macierewicza. No to dałem mu do wyboru albo Macierewicz, albo ja. Wybrał Macierewicza.
Zdjęcia ze spotkania otwartego z Radosławem Sikorskim w Sudeckiej Izbie Przemysłowo-Handlowej.Fot. Dariusz Nowaczyński: