Strona główna 0_Slider Prokurator dla sołtyski wsi Wirki żąda 1,5 roku więzienia. Obrońca zbulwersowany

Prokurator dla sołtyski wsi Wirki żąda 1,5 roku więzienia. Obrońca zbulwersowany

0

Ani prokurator, ani oskarżyciel posiłkowy nie mają wątpliwości, że wciąż urzędująca sołtyska wsi Wirki w gminie Marcinowice zasłużyła na karę roku i sześciu miesięcy pozbawienia wolności za to, że ciągnęła swojego psa na łańcuchu za samochodem. Obrońca stwierdził, że jest wysokością żądanej kary zbulwersowany. Dzisiaj w sądzie rejonowym w Świdnicy zakończył się proces Teresy M.

6 kwietnia 2021 roku kilkuletni kundel, nazywany przez właścicielkę Misiek, a w schronisku Brego, zerwał się z łańcuchem z budy i zawędrował do oddalonych o blisko 2 kilometry Wir pod sklep. Zawiadomiona przez sprzedawczynię Teresa M. pojechała po swojego podopiecznego, łańcuch przywiązała do haka holowniczego i w ten sposób postanowiła doprowadzić go do domu w Wirkach. – W wyniku jazdy samochodem, miejscami z prędkością przynajmniej 40-50 kilometrów na godzinę, przebytego dystansu o długości przynajmniej kilkuset metrów, gdzie pies biegł po asfalcie oraz poboczem drogi, a następnie utraty sił przez psa ciągnęła go bezwładnie za samochodem, a tym samym zadawała mu ból i cierpienie, powodując liczne zranienia i okaleczenia, wywołane tarciem tkanek, a następnie mięśni i kości o asfalt i żwir na poboczu drogi – wyliczała prokuratura w akcie oskarżenia. Lista wymienionych obrażeń jest bardzo długa: otarcia skóry do krwi na wardze, na brodzie, głęboka na 8 centymetrów rana na wysokości stawu ramiennego z wyczuwalnym zdarciem kości, rozerwanie mięśnia nad stawem ramiennym, rozdarcia skóry na 6 centymetrów z widocznym zwęgleniem tkanek, rany na nadgarstkach z rozerwanymi mięśniami, zwęglenia ścięgien, zdarcia do macierzy wszystkich pazurów prawej łapy, otarcia do krwi ze węgleniem stawu ramiennego lewego, około 15 centymetrowa rana krwawiąca w okolicy mostka, rany lewej kończyny, zdarcia wszystkich opuszków palcowych na wszystkich kończynach. – Wszystkie te obrażenia stwarzały realne zagrożenie dla zdrowia i życia psa – uznała prokuratura, formułując oskarżenie.

Teresa M. częściowo przyznała się do winy, ale odmówiła składania wyjaśnień i odpowiedzi na pytania oskarżycieli posiłkowych, a jest ich trzech. Po stronie psa stanęli Fundacja Mam Pomysł, prowadząca świdnickie schronisko, gdzie przebywa Brego, Stowarzyszenie Grupa Ratuj z Wrocławia oraz Fundacja Czarny Pies i Biały Kot w Krakowie. Wszyscy podkreślają, że ich motywacją jest przede wszystkim ochrona praw zwierząt.

Sołtyska w zeznaniach, złożonych jeszcze  w prokuraturze, opisywała przebieg zdarzenia podkreślając, że tylko chciała psa odtransportować do domu. Kiedy jechała, zwierzę w jej opinii miało poruszać się głębokim przydrożnym rowem. Zapewniała, że nie przekraczała prędkości 20 km/h. – Co chwilę musiałam zatrzymywać się i odplątywać psa. Uważam, ze zatrzymywałam się około 20 metrów – odczytywała zeznania sędzia Kamila Firko. Sołtyska w prokuraturze przekonywała, że podczas licznych zatrzymań nie widziała u psa żadnych obrażeń. Cały czas miała go widzieć w lusterku, a kiedy zniknął z pola widzenia, zatrzymała się. Twierdzi, że mogła w tym czasie przejechać około 50 metrów. – Zobaczyłam, że mój pies leży na poboczu i krwawi z nogi Był zdyszany, nie skamlał, wyglądał na zmęczonego. Innych obrażeń nie widziałam – brzmiał dalszy ciąg przytaczanych zeznań. W tym momencie obok auta sołtyski zatrzymał się inny pojazd i jego kierowca zainteresował się sytuacją. Sołtyska twierdzi, że papierem toaletowym próbowała tamować rany na nodze psa. Mężczyzna miał ją pouczyć, że psa należy zawieźć do weterynarza i pomógł włożyć psa do bagażnika. Wezwany na świadka mężczyzna przed sądem stwierdził, że nie widział u kobiety oznak empatii ani nie potwierdził, że opatrywała psu rany.

Teresa M. przekonywała jeszcze  w prokuraturze, że po przyjeździe do domu próbowała dodzwonić się do weterynarza, który stale opiekuje się jej gospodarskimi zwierzętami, ale to się nie udało. Weterynarz przed sądem potwierdził ten fakt. Gdy sołtyska dzwoniła, pies z poważnymi obrażeniami był już w budzie i tak zastali go wezwani przez świadków policjanci oraz pracownicy świdnickiego schroniska dla zwierząt.

Zwierzę zostało zabrane i otrzymało pomoc weterynaryjną oraz opiekę w świdnickim schronisku. Brego był leczony i jest utrzymywany z darowizn, przekazanych przez mieszkańców oraz ze środków gminy. Właścicielka nigdy nie zapytała o jego los ani nie zaproponowała udziału w kosztach.

Dzisiaj sąd zakończył proces, a strony wygłosiły mowy końcowe. Prokurator podkreślił, że czyny, jakich dopuściła się Teresa M. wyczerpują znamiona znęcania się ze szczególnym okrucieństwem i zażądał 1,5 roku bezwzględnego więzienia, przepadku psa, zakazu posiadania psa przez 10 lat, wpłaty nawiązki w wysokości 5 tysięcy złotych na rzecz Fundacji Mam Pomysł oraz poniesienia kosztów procesu. Do wniosku przychyliła się pełnomocniczka oskarżyciela posiłkowego Fundacji Mam Pomysł.

Obrońca Teresy M. stwierdził, że jest zbulwersowany wysokością żądanej kary. Jak podkreślał, podsądna wcześniej nie była karana, nie zaprzeczała, że w tak „niefrasobliwy” sposób transportowała psa do domu, którego wcześniej przygarnęła i dała mu opiekę. Nie zgadzał się prokuratorem, że było to działanie celowe, z premedytacją, by „ukarać” zwierzę za ucieczkę z posesji. Przywołał również opinie weterynarza o jej właściwym stosunku do zwierząt gospodarskich. Nie zgodził się z oskarżycielem, że pies został narażony na utratę życia. Przytaczał słowa biegłego dotyczące zagrożenia życia tylko w takim przypadku,  w którym pies nie otrzymałby pomocy. Obrońca zaznaczył, że wyrok bezwzględnego więzienia mógłby wywołać niezadowolenie społeczne, bo Teresa M. jest osobą poważaną i mimo prób odwołania jej przez wójta gminy dzięki poparciu mieszkańców nadal pełni swoją funkcję. Obrona sugerowała zmianę kwalifikacji karnej czynu i wnosiła o sprawiedliwy wyrok.

Sąd ze względu na zawiłość sprawy odroczył wydanie wyroku.

Brego do czasu prawomocnego wyroku nie może trafić do adopcji. Schronisko próbowało umieścić go w domu tymczasowym, ale bez powodzenia.

Agnieszka Szymkiewicz
[email protected]

Poprzedni artykułSypnie śniegiem. Synoptycy wydali ostrzeżenie
Następny artykułBez niespodzianki w finale miejskim [FOTO]