– Jedna z moich koleżanek zamieszkała w Gdańsku, a że interesuje się turystyką, przyjechała do mnie w odwiedziny, do Świdnicy. Poszłyśmy pozwiedzać i tak trafiłam do Kościoła Pokoju. Patrzę, a tu przed bramą, za kratą domeczek, a przy domeczku lawenda, ogród lawendy. I tak zamarzyłam o tym domku i pomyślałam, że lawendę koniecznie trzeba już przyciąć – śmieje się Nadzieżda Michajłowa. Wojna wygnała ją z Ukrainy, ale w Świdnicy znalazła wyjątkowe miejsce. – Dla nas to prawdziwa magia, że ona z jej talentem i wiedzą, jest właśnie u nas – cieszy się Bożena Pytel z parafii ewangelicko-augsburskiej.
W wilgotny, ponury wieczór kolejne dziewczyny wita od progu zapach grzanego wina i lawendy. Szczęściary, którym udało się zapisać, na dwie godziny zapomną o paskudnej pogodzie i kłopotach. Będą szyć, rozmawiać, śmiać się, zachwycając się kolejnym pomysłem Nadieżdy Michajłowej. W piątkowy wieczór, 27 stycznia, po raz ósmy uchodźczynie z Ukrainy i świdniczanki spotkały się na lawendowych warsztatach. – Na pierwsze warsztaty się nie dostałam, dopiero na drugie udało się zapisać. Jestem naprawdę zadowolona, bo jest tu niesamowita atmosfera, ciepła i rodzinna. Spotykamy się tu razem i jest wspaniała integracja. A poza tym możemy zobaczyć, jak wiele przemiłych rzeczy może powstać z lawendy. Są serwowane najróżniejsze przekąski, które pokazują cały wachlarz zastosowań lawendy – mówi Violetta Wiercińska, która stara się nie ominąć żadnego warsztatu.
– Nie pamiętam już jak się poznałyśmy, pani Nadieżda trafiła do nas wiosną zeszłego roku na warsztaty, które prowadzimy jako fundacja. Zaangażowała się w nasze działania, a któregoś razu poprosiła o pomoc w skontaktowaniu jej z właścicielami ogrodu, który znajduje się tuż przy Kościele Pokoju. Zadzwoniłam do pani Bożenki i tak się zaczęło – wspomina Natasha Polkh, założycielka Fundacji Inicjatywa, która prężnie działa w Świdnicy.
– Pani Nadia chciała wolontaryjnie poprzycinać i uporządkować lawendę. I tak to się zaczęło – opowiada Bożena Pytel. Ogród lawendowy powstał przy odrestaurowanej dawnej pralni w 2012 roku. W jego tworzenie zaangażowała się cała rodzina gospodarza Kościoła Pokoju, biskupa Waldemara Pytla, a opiekę nad nim objął Stephan Aderhold, naukowiec, od lat badający i porządkujący archiwum Kościoła Pokoju. – Obowiązków stale przybywa i czasu na ogród było coraz mniej. Kiedy pani Nadia zaopiekowała się naszą lawendą, Stephan był zachwycony. W Ukrainie zostawiła plantację lawendy, jak zobaczyła pole w Świdnicy stwierdziła, że to jest jej miejsce.
Nadieżda Michajłowa swój dom ma centralnej Ukrainie, w obwodzie połtawskim. Niedaleko Krzemińczuka ma pole lawendy, owce i osiołki. Z pasją prowadziła agroturystykę, warsztaty, organizowała imprezy plenerowe. – Do swojej pracy inspiracji szukałam, podróżując po całej Europie. Przywiozłam między innymi pomysł na letnie kawiarnie pod gołym niebem. Zapraszaliśmy gości do takiej kawiarenki na polu lawendowym, a w w kukurydzy urządzaliśmy restaurację – wspomina. Dziś tym miejscem opiekują się pozostali w Ukrainie pracownicy i przyjaciele, ale na bardzo skromną skalę. Nadieżda wraz z córką i wnukami w marcu 2022 roku zdecydowała o wyjeździe do Polski. – 500 metrów od naszego domu spadła rakieta. Nie ma tam frontu, ale jest niebezpiecznie.
Los pokierował ją do Świdnicy. – Szukałam tu pracy, w której mogłabym wykorzystać swoje doświadczenie i wiedzę. Tak trafiłam do Natashy Polkh i jej fundacji. A w maju przyjechała do mnie koleżanka, która również uciekając przed wojną zamieszkała w Polsce, w Gdańsku. Interesuje się turystyką, szuka ciekawych miejsc. Zwiedzałyśmy Świdnicę i tak trafiłyśmy do Kościoła Pokoju. Moją uwagę przykuła lawenda, rosnąca za ogrodzeniem przy małym domku. Wymagała pomocy! Pomyślałam, jak byłoby cudownie móc tam wejść. Jest domek, jest moja lawenda. Tak zamarzyłam o tym miejscu i udało się – uśmiecha się pani Nadia.
– W zamian za opiekę nad ogrodem użyczyliśmy pani Nadii to miejsce nieodpłatnie. Pięknie je zagospodarowała – mówi Bożena Pytel. – W domu są dwa pomieszczenia, w jednym prowadzimy warsztaty dla wszystkich chętnych, w drugim jest mały sklep z naszymi produktami – wylicza Nadieżda. Można więc zaopatrzyć się w pachnące lawendą ręcznie szyte pluszaki, w piękne pierniki , herbatę lawendową, sole lawendowe do kąpieli i syrop lawendowy. Można tez poradzić się, jak uprawiać lawendę.
Maleńki ogród tętni życiem bez względu na porę roku. Zimą zamieszkały tu krasnale, a św. Mikołaj urządził swoją pocztę. – Zachwycają mnie osoby tak kreatywne i przedsiębiorcze, jak pani Nadia. Jej pomysły nigdy się nie kończą! – śmieje się Bożena Pytel. W ramach „transakcji” pani Nadieżda prowadzi co kilka tygodni bezpłatne warsztaty. Miejsce i materiały zapewniają gospodarze Kościoła Pokoju. 27 stycznia przy grzańcu panie tworzyły opaski na oczy z dodatkiem pachnącej lawendy i już umawiały się na kolejne spotkanie, podczas którego mają powstać upominki na walentynki.
– Chcę pokazać, jak wiele zastosowań ma ta zachwycająca roślina. Marzy mi się, by zorganizować po następnym zbiorze lawendy święto, takie, jak robiliśmy w Ukrainie. Spotykaliśmy się na świeżym powietrzu i warzyliśmy syrop lawendowy. Mam nadzieję, że uda się to także w Świdnicy. Teraz mam serce na pół podzielone. Tęsknię za swoim domem w Ukrainie, ale i tu jest moje miejsce.
/asz/
fot. Dariusz Nowaczyński
archiwum Nadieżdy Michajłowej