Niestety piłkarze IgnerHome Polonii-Stali Świdnica nie dopisali do swojego dorobku drugiego z rzędu zwycięstwa w sezonie 2022/2023. Biało-zieloni po prostu zawiedli na całej linii, a nasze „poczynania” z pierwszych 20 minut gry są po prostu trudne do wytłumaczenia. Niestety powodów do radości po dzisiejszym występie nie ma, jest za to olbrzymie rozczarowanie!
Początek meczu w naszym wykonaniu nie był zły, był po prostu koszmarny i wstydliwy. To był festiwal nieporadności i błędów własnych, które doprowadziły do tego, że z minuty na minutę kibice coraz mocniej przecierali oczy ze zdumienia. Świdniczanie jechali do Marcinkowic jako faworyt tego spotkania. Niestety uczciwie trzeba przyznać, że myślami zostaliśmy w domu i nie byliśmy drużyną, która powinna dziś stanąć do walki o ligowe punkty. Choć Sokół to groźny rywal, szczególnie na swoim terenie (krótkie i wąskie pole gry), to jednak regularnie w ostatnich sezonach potrafiliśmy sobie radzić z tym przeciwnikiem. Niestety dziś nasi piłkarze sprawiali wrażenie jakby znali te statystyki i chyba zbyt mocno w nie uwierzyli. Ten mecz pokazał, że w tym sezonie przy reorganizacji rozgrywek łatwych pojedynków nie będzie, a nikt „nie położy” się przed nami na boisku bez walki. Każdy punkt trzeba wywalczyć, wyszarpać i trudno oczekiwać sukcesów, „dopisując” sobie punkty przed pierwszym gwizdkiem arbitra. Jeśli szukać jakiś małych pozytywów, to z pewnością fakt, iż po przygnębiających ciosach i stracie trzech goli w trakcie 12 minut, byliśmy w stanie się podnieść, przejąć inicjatywę i złapać kontakt. To jednak nie wystarczyło. Zwróćmy też uwagę, że to nie pierwszy sezon, kiedy taki „klops” przydarza nam się na początku rozgrywek. W ubiegłym sezonie zanotowaliśmy wstydliwy remis 2:2 z Pogonią Oleśnica, kończąc mecz w ósemkę, a następnie zanotowaliśmy sześć wygranych z rzędu. W sezonie 2019/2020, który zakończył się naszym awansem do makroregionalnej III ligi, jechaliśmy w drugiej kolejce do Oławy, byliśmy zdecydowanym faworytem, ale tylko z znany nam sposób ulegliśmy 1:2. Sezon wcześniej zaczęliśmy od falstartu, bo od porażki 0:2 z Piastem Nowa Ruda, który w tej kampanii rozgrywkowej był jedną z najsłabszym ekip ligi. Niestety z roku na rok nie jesteśmy w stanie rozpocząć sezonu od mocnego uderzenia, wygrywając kilka meczów z rzędu. Doświadczenie pokazuje, że taki kubeł zimnej wody działał na nas zawsze mobilizująco i trzymajmy się tego, ale jest jeden warunek. W kolejnych spotkaniach musimy zobaczyć na murawie inny zespół, skoncentrowany i wystrzegający się tak katastrofalnych błędów jak dziś.
Pierwszy gol dla rywali padł już w 6. minucie gry. Po stracie Andrieja Kozachenko piłka z prawej strony boiska trafiła do Krzysztofa Bialika i zrobiło się 1:0. Mieliśmy w głowie mecz z Górnikiem Wałbrzych (od 0:1 do 2:1) i byliśmy przekonani, że świdniczanie są w stanie odrobić straty z nawiązką. Niestety kolejne minuty, to kolejne dwa bokserskie knockdowny po których nasza sytuacja zrobiła się już po prostu dramatyczna, a zebrani na obiekcie w Marcinkowicach kibice nie mogli uwierzyć w to, co się dzieje i która z drużyn była faworytem tego starcia. Drugi gol to znów dorzucenie piłki z prawej strony boiska i pewna główka Krzysztofa Bialika, który zdołał uprzedzić Bartłomieja Kota. W 18. minucie było już 3:0. Prostopadła piłka do Bialika, sytuacja jeden na jednego i skompletowany hat-tricj ofensywnego zawodnika Sokoła Marcinkowice. Jakby tego było mało po kolejnej fatalnej w skutkach stracie, futbolówka obiła spojenie słupka z poprzeczką. Nasze przebudzenie na dobre nastąpiło w 25. minucie, szkoda że tak późno i szkoda, że przy tak fatalnym rezultacie. Finalnie w pierwszej części gry udało nam się zmniejszyć nieco rozmiary straty. Kamil Moskwa dobrze dograł na głowę Oskara Trzepacza i zrobiło się 3:1 dla miejscowych. Po zmianie stron nasze nadzieje odżyły. Podopieczni trenera Grzegorza Borowego coraz mocniej zamykali rywali na własnej połowie i błyskawicznie złapali kontakt. W 50. minucie zanotowaliśmy drugie trafienie, a na listę strzelców wpisał się Michał Orzechowski. Do zakończenia pojedynku było jeszcze mnóstwo czasu i wydawało się, że sprawa punktu, a nawet zwycięstwa jest spokojnie sprawą otwartą. Niestety w drugiej odsłonie całkowicie pogubił się do tego młody arbiter główny z Wrocławia, był zagubiony, niekonsekwentny i momentami tracił kontakt z wydarzeniami na boisku. Oskarżanie go o wypaczenie wyniku byłoby jednak absolutnie nie na miejscu, bo tą odpowiedzialność musimy wziąć na własne barki. Wydawało się jednak, że były podstawy, by gwizdnąć rzuty karne, bądź rzuty wolne w okolicach linii pola karnego za zagranie ręką i faule na Piotrze Kotyli, czy Michale Orzechowskim. Mimo to, biało-zieloni naciskali, zmienili system gry na zdecydowanie bardziej ofensywny i szukali wyrównania. Gospodarze mocno cofnęli się do obrony, a na połowie przeciwnika na dość krótkim i wąskim obiekcie w Marcinkowicach miejsca było niewiele. Mimo naszych usilnych prób wynik nie uległ zmianie, a na nasze nieszczęście komplet punktów pozostał na terenie gminy Oława. Teraz dwa tygodnie przerwy, a już w sobotę, 3 września udamy się na spotkanie wyjazdowe ze spadkowiczem z III ligi – Foto-Higieną Gać.
Sokół Marcinkowice – IgnerHome Polonia-Stal Świdnica 3:2 (3:1)
Skład: Kot, Kozachenko (46′ Karbowiak), Salamon, Kasprzak, Moskwa (64′ Myrta), Sowa, Białasik (71′ Filipczak), Traczyk, Orzechowski, Kotyla (82′ Trzyna), Trzepacz.
/MDvR/