8 kwietnia mija 5 lat od katastrofy budowlanej w Świebodzicach, w wyniku którego runęła kamienica przy ulicy Krasickiego 28. W katastrofie zginęło sześć osób, w tym dwoje dzieci.
Pierwszy sygnał o katastrofie dotarł do służb ratowniczych 8 kwietnia 2017 roku o godzinie 9.13. – Według relacji pierwszego zgłaszającego zawalenie się budynku poprzedził odgłos eksplozji. Telefon alarmowy nie przestaje dzwonić. Z kolejnych zgłoszeń można wywnioskować, że do katastrofy budowlanej doszło prawdopodobnie na skutek wybuchu gazu – mówił Daniel Mucha, rzeczniki prasowy wojewódzkiej straży pożarnej we Wrocławiu, relacjonując przebieg zdarzeń. Zareagowano natychmiast. Już po 4 minutach na miejsce dotarły trzy zastępy straży ze Świebodzic. Po kilku kolejnych pojawił się też zespół pogotowia, policja oraz ochotnicy z OSP Stanowice i Dobromierz. W tym czasie wzywano już na pomoc ratowników z innych części województwa.
Przybyli na miejsce strażacy zostali ogrom zniszczeń. – Budynek zawalony w około 80%, zniszczone ściany boczne, częściowo zawalone ściany frontowe, konstrukcja dachu znajdowała się na wysokości pierwszego piętra, pomieszczenia gospodarcze zlokalizowane w bezpośrednim sąsiedztwie były zniszczone, a samochody osobowe zaparkowane wzdłuż ulicy przysypane gruzem. W sąsiednim budynku mieszkalnym popękały szyby – wyliczał Mucha. Pod warstwą gruzy słyszalne były głosy uwięzionych ludzi. Wiadomo było, że niezbędna będzie pomoc specjalistycznych grup poszukiwawczo-ratowniczych.
Rozpoczęto przeszukiwanie gruzowiska. – Pierwszą osobę udało się zlokalizować około godziny 9.20. Młody mężczyzna znajdował się na wysokości pierwszego piętra. Około 9.40, wykorzystując podręczny sprzęt burzący,udało się wydobyć z gruzów drugą żywą osobę – kobietę w wieku około 55 lat, z licznymi obrażeniami, która została przekazana ratownikom medycznym – opisywał rzecznik straży. Akcja ratownicza stawała się jednak coraz bardziej niebezpieczna. Część konstrukcji budynku przewróciła się, powodując wtórne zawalenie dachu i stropów.
W tym samym czasie do Świebodzic zaczęły nadciągać kolejni ratownicy. Wśród nich znalazła się grupa poszukiwawczo-ratownicza z Wałbrzycha, która natychmiast przystąpiła do działania. Później dołączyły do nich specjalistyczne ekipy z Jastrzębia Zdroju i Łodzi. Poprzez nawoływanie udało się nawiązać kontakt z trzecią ocalałą osobą. 19-letniego mężczyznę ratownicy wydobyli spod gruzów o 10.37. Kilka minut później znaleziono kolejnego rannego, 14-letniego chłopca. Był on ostatnią osobą, którą udało się uratować z katastrofy budowlanej.
Pomimo wysiłków ratowników nie udało się ocalić 9-letniej Marysi i 13-letniego Marcinka, wyciągniętych z gruzowiska zaledwie minutę później. Na ślad ocalałych próbowały natrafić zespoły poszukiwawcze z psami oraz elektronicznymi urządzeniami do lokalizacji zasypanych ludzi. Bezskutecznie. – Priorytetem stało się zlokalizowanie i dotarcie do uwięzionych w bezpieczny dla ratowników sposób. Biorąc pod uwagę niestabilność pozostałości po konstrukcji kamienicy, zdecydowano o ręcznym odgruzowywaniu terenu, by w ten sposób dotrzeć do najniżej położonych partii budynku. Wyposażeni w maski przeciwpyłowe, przerzucali gruz jeszcze przez wiele godzin – opowiadał Mucha.
O godziny 13.31 ratownicy wydobyli następną osobę, niestety lekarz stwierdził jej zgon. Między godziną 16.31 a 21.03 strażacy wydobyli jeszcze trzy osoby, żadna z nich nie przeżyła. Akcja ratunkowa trwała ponad dobę. Zakończono ją o godzinie 10.30. Wzięło w niej udział 228 strażaków oraz dziesiątki ratowników i policjantów.
***
5 lipca 2018 roku prokuratura poinformowała o umorzeniu śledztwa w sprawie wybuchu i zawalenia się kamienicy w Świebodzicach. – Z zebranego w sprawie materiału dowodowego wynika, że przyczyną katastrofy był wybuch gazu w mieszkaniu nr 4, należącym do Mirosława K. – jednej ze śmiertelnych ofiar tego zdarzenia, znajdującym się na pierwszym piętrze budynku – mówił Tomasz Orepuk ze świdnickiej Prokuratury Okręgowej. Powołani przez śledczych biegli ustalili, że miejscem niekontrolowanego wypływu gazu w mieszkaniu mogły być: nieszczelność podłączenia kuchenki gazowej, mechaniczne uszkodzenie przyłącza, nieszczelność instalacji wewnętrznej kuchenki gazowej, lub uszkodzenie zabezpieczenia zaworu kuchenki gazowej.
– Wskutek stopnia uszkodzenia instalacji gazowej oraz kuchenki, biegli nie byli w stanie ustalić, które z podanych wyżej miejsc było źródłem rozszczelnienia. Biegli wskazali jednak, że elementy instalacji gazowej, jaka znajdowała się w mieszkaniu nr 4 spełniały polskie normy techniczne. Według wyliczeń biegłych, aby doszło do wybuchu w mieszkaniu pokrzywdzonego musiało się nagromadzić co najmniej 7 m3 gazu – dodał Orepuk. W chwili wybuchu Mirosław K. znajdował się w swoim mieszkaniu. Śledczy wykluczyli, by wybuch został umyślnie spowodowany przez niego.
– Z uwagi na fakt, iż nie wiadomo co Mirosław K. robił bezpośrednio przed wybuchem oraz co zainicjowało wybuch – działanie człowieka czy np. jakieś urządzenie elektryczne, stwierdzić należy, że pomimo wykorzystania możliwości dowodowych, brak jest w sprawie danych dostatecznie uzasadniających podejrzenie popełnienia czynu polegającego na spowodowaniu wybuchu gazu i zawalenia się budynku mieszkalnego. Do zdarzenia jakim był wybuch gazu i zawalenie się budynku niewątpliwe doszło, nie wiadomo tylko, czy było to następstwem nieumyślnego czynu człowieka – tłumaczył rzecznik prokuratury.
***
Pięć lat po katastrofie, która wstrząsnęła miastem, mieszkańcy Świebodzic wciąż pamiętają o jej ofiarach.