Mimo że trwają wakacje, emeryt z Pszenna nie ustaje w walce z zaśmieconymi lasami, polnymi drogami i łąkami. W lipcu wysprzątał najbliższe okolice Świdnicy i natrafił na kolejne nielegalne wysypiska. Spotkał także osoby, które wsparły go w pracy.
Nie zraża się trudnościami i nie pyta, czyje są śmieci. – Wszystko musi być posprzątane, natura nie może być tak zanieczyszczona – mówi Waldemar Woźniak, który społeczne porządki zaczął kilka lat temu od usunięcia śmieci z nabrzeży Piławy, przepływającej przez jego rodzinne Pszenno. Po zakończeniu pracy zawodowej zdecydował się emeryturę poświecić na ratowanie środowiska naturalnego. Zebrał już ponad 150 ton śmieci.
W ostatnim czasie uprzątnął okolice polnej drogi między Świdnicą a Jagodnikiem. Zebrał tam 1,3 tony śmieci, w tym sporo opon. Pomagali mu mieszkańcy Boleścina Andrzej Pędrak i Łukasz Lewicki. W sąsiedztwie odkrył dodatkowo doszczętnie zaśmieconą działkę, należącą do prywatnego właściciela. Podobne odkrycia Waldemar Woźniak zgłasza gminnym urzędnikom i na policję. Odpady z terenów należących do gmin, zarządców dróg i Lasów Państwowych są wywożone na ich koszt.
W planach ma uporządkowanie zaśmieconych okolic Lutomi, a także zajęcie się wywiezieniem odpadów zebranych pod Grodziszczem.
W dalszym ciągu nie udało się uregulować kwestii wywiezienia śmieci zebranych przez społecznika na prywatnym terenie leżącym w Miłochowie. Na wywóz czeka tam kilka ton odpadów, a właściciel terenu nie reaguje na kierowane do niego monity ze strony Urzędu Gminy Świdnica.
/red./
Zdjęcia pochodzą z zasobów Waldemara Woźniaka