Z pasją poświęcał się pracy programisty specjalistycznych maszyn i planował wymarzoną podróż do Stanów Zjednoczonych. 26 stycznia 2020 roku jeden niefortunny upadek z zaledwie 3 stopni schodów doprowadził do tragicznych skutków. Łukasz Tkaczyk doznał poważnego urazu czaszkowo-mózgowego. Mimo intensywnego leczenia i rehabilitacji stracił władzę w nogach i rękach. Mimo wszystko nie traci nadziei i poczucia humoru. Bez wsparcia jego szanse na powrót do zdrowia są znacznie mniejsze.
Łukasz Tkaczyk ma 29 lat, jest absolwentem Zespołu Szkół Mechanicznych w Świdnicy. Jego pasją jest programowanie. Zajmował się zawodowo m.in. programowaniem laserów, plotera CNC i prasy krawędziowej, projektował przestrzenne konstrukcje stalowe. – Praca go pochłaniała bez reszty. Uwielbiał, to, co robił. W wolnych chwilach słuchał mocnych brzmień i planował wyjazd do Stanów Zjednoczonych. Obiecywał, że zabierze mnie ze sobą – mówi Angelika Tkaczyk, siostra Łukasza. 26 stycznia 2020 roku wszystkie plany runęły jak domek z kart. Nagłe zasłabnięcie i upadek z zaledwie trzech stopni schodów miały tragiczny skutek.
Taki dzień zapamiętuje się do końca życia i wraca do niego z przyspieszonym biciem serca, a wręcz bólem. Pamiętam osuwającą się mamę po ścianie, która nawet jeszcze nie przekroczyła progu sali, opuchniętego brata, wyglądał jakby po prostu spał – opisuje Angelika. Łukasz trafił na OIOM. Był w śpiączce. Kolejnym miejscem była Klinika Wybudzeń w Brzegu, gdzie dzięki pracy wspaniałych lekarzy Łukasza udało się wybudzić ze śpiączki. Okazało się, że uraz spowodował spustoszenie w organizmie świdniczanina. Całkowicie stracił samodzielność, od początku musiał się uczyć nawet przełykania.
Od wielu miesięcy Łukasz Tkaczyk przebywa w Instytucie Neurorehabilitacji Animus, w którym robi niesamowite postępy, a co najważniejsze, może z nim przebywać ktoś z rodziny. – Niestety, przez spastykę rąk i nóg ma bardzo ciężko, ale ćwiczy, bo bardzo chce wrócić do sprawności, do pracy. Ostatnio zapytał mamy „Mamo, czy ja będę jeszcze chodzić?” – takie pytanie od dorosłego dziecka boli najbardziej – opisuje siostra.
Łukasz nie ma w tej chwili szans na samodzielność. Mógłby zamieszkać w kawalerce rodziców, ale w tym stanie na pewno sobie nie poradzi. Instytut Animus oprócz opieki zapewnia ma wielogodzinną, codzienną rehabilitację. Rodzina dokłada wszelkich starań, by zarobić na pobyt, ale to ponad ich możliwości. Jeden miesiąc kosztuje 22 tysiące złotych. Dzięki zbiórkom i licytacjom dotychczasowe utrzymanie udało się zapewnić. – Dzisiaj chowam dumę do kieszeni i błagam was wszystkich o pomoc, jak człowiek człowieka. Błagam. Zobaczcie jakie niesamowite postępy zrobił Łukasz, to dzięki wam! Bardzo dziękujemy za dotychczasową pomoc, ale nie jest mi głupio prosić o nią dalej, to przez miłość do brata. Dajcie mu, proszę szansę, każda złotówka ma znaczenie – apeluje Angelika.
Łukasza Tkaczyka można wesprzeć poprzez wpłaty na siepomaga.pl lub udział w licytacjach.
/asz/