Dzisiaj o godzinie 10.00 w szpitalu po krótkiej, ale gwałtownej chorobie zmarł ppłk Bogdan Zdrojewski, działacz podziemia antykomunistycznego w Świdnicy. Miał 89 lat. O jego śmierci poinformował Tadeusz Grabowski, prezes Świdnickiego Stowarzyszenia Patriotycznego.
– Bogdan Zdrojewski to jest niesamowita postać. To jest jeden z ostatnich żołnierzy wyklętych na naszym terenie i w Polsce. Przeszedł nieprawdopodobną historię w katowniach komunistycznych. Połamane ręce, żebra, wiele lat przesiedział na Mokotowie. Wyszedł z tego, jest niesamowicie dzielny, pomimo tylu lat, które spędził w więzieniach. Dziękuję ci za to, że swoją postawą przekazujesz nam informacje, które wielu twoich kolegów zabrało ze sobą do grobu. Zabrało, bo zostało zamordowanych przez system komunistyczny – mówił w marcu 2019 roku Tadeusz Grabowski podczas uroczystości mianowania Bogdana Zdrojewskiego na wyższy stopnie oficerski.
– Mój ojciec, Leon Zdrojewski, był żołnierzem 1 Pułku Szwoleżerów, któremu dowodził słynny generał Bolesław Wieniawa-Długoszowski. Od początku okupacji ojciec działał w konspiracji i stało się naturalne, że na miarę swoich możliwości do walki z Niemcami zostałem włączony ja i mój brat. Już jako 10-latek nosiłem ulotki w specjalnie przerobionym tornistrze. Podczas jednej akcji wpadłem w ręce gestapo i trafiłem w Aleje Szucha. Przesłuchiwali mnie i bili po twarzy, kopali. Nie wiem, co by się stało, gdyby nie interwencja ojca, który znakomicie znał niemiecki i zdołał mnie wyciągnąć – wspominał Bogdan Zdrojewski w 2019 roku. – Z terrorem, śmiercią, przemocą byłem oswojony. Nie zaskoczyła mnie więc wszechobecna śmierć podczas powstania. Mój ojciec został zmobilizowany i działał jako łącznik z wojskami w Puszczy Kampinoskiej. Codziennie kanałami przedostawał się za miasto. Nie było innej drogi. Mieszkaliśmy na Żoliborzu, który został bardzo szybko odcięty od reszty miasta. Mieliśmy to szczęście, że nasz dom do końca września stał, a nam wystarczyło zapasów żywności. Po kapitulacji Niemcy spędzili cała ludność do koszar przy Dworcu Gdańskim, a potem wywieźli do Pruszkowa. Ojciec ocalał, bo zdołał przebrać się w cywilne rzeczy. Kiedy wróciliśmy do Warszawy, po naszym domu nie było śladu. Nigdy nie rozważałem, czy powstanie miało sens czy nie. Wszyscy tak bardzo pragnęliśmy wolności i tak bardzo wierzyliśmy, że zwyciężymy za 2-3 dni. I nigdy ani ja, ani moja rodzina nie pogodziliśmy się z kolejną okupacją, jaka przyszła w 1945.
Zdrojewski już po przyjeździe do Świdnicy, jako zaledwie 18-latek, zaczął działać w Zrzeszeniu Wolność i Niezawisłość. Organizował grupę młodzieżową w szkole – chłopcy mieli szkolenia wojskowe, ustalali nazwiska i adresy ubeków, liczebność wojsk sowieckich w mieście, pilnowali z bronią spotkań starszych członków organizacji, roznosili ulotki antykomunistyczne. Wpadł w kwietniu 1952 roku i został skazany na 15 lat więzienia. Spędził w nim 10 lat.
Przez wiele lat angażował się w działania środowisk kombatanckich, uczestniczył w uroczystościach upamiętniających ważne wydarzenia historyczne i w żywych lekcjach historii.
/opr. asz/