Od 2011 roku na terenie świdnickiej strefy przemysłowej działa biogazownia, w której poprzez fermentację kiszonki z kukurydzy i innych zielonych roślin, takich jak trawa czy liście buraków cukrowych, wytworzony gaz zamieniany jest w energię elektryczną. Na uciążliwy zapach lub wręcz fetor wydobywający się z zakładu skarżą się okoliczni mieszkańcy. Ponieważ pracownicy Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska nie dopatrzyli się nieprawidłowości, mieszkańcy postanowili zwrócić się do Inspektoratu z petycją podpisaną przez ponad sto osób. – Żądamy ponownych kontroli oraz wyeliminowania fetoru do zera! – stwierdzili.
Uroczyste otwarcie biogazowni mieszczącej się przy ulicy Metalowców nastąpiło 25 lipca 2011 roku. Była to wówczas pierwsza tego typu instalacja w Polsce. Jej budowa pochłonęła 15 mln złotych, z czego połowę pokryło dofinansowanie ze środków Unii Europejskiej w ramach programu restrukturyzacji polskiego przemysłu cukrowniczego. Podczas uroczystości podkreślano, że biogazownia usytuowano została w oddaleniu od zabudowań mieszkalnych, a w procesie produkcji energii nie będą powstawały żadne szkodliwe substancje.
Problemem okazał się jednak zapach wydzielający się z zakładu. Po uwagach zgłaszanych przez mieszkańców, z prośbą o przeprowadzenie kontroli wystąpił Rafał Fasuga, wiceprzewodniczący Rady Miejskiej w Świdnicy. – Z obserwacji mieszkańców wynika, że aktualnie firma wytwarza gaz nic tylko z kukurydzy, ale przede wszystkim z innego rodzaju odpadów, które nie koniecznie są ekologiczne. Problem ten nasilił się w tym roku i jest strasznie uciążliwy zwłaszcza dla mieszkańców osiedla Kolonia oraz mieszkańców Gminy Wiejskiej Świdnica mieszkających w Pszennie, którzy również z tym problemem zwrócili się do mnie. W okresie wakacyjnym nie można na naszym osiedlu otworzyć okna przez cały dzień, ponieważ docierający odór jest tak uciążliwy – wskazywał radny w złożonej interpelacji.
Wniosek wiceprzewodniczącego świdnickiej Rady trafił do Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska we Wrocławiu, którego inspektorzy w dniach od 22 września do 7 października 2020 roku przeprowadzili kontrolę na terenie zakładu mieszczącego się przy ulicy Metalowców. – Przeprowadzone dwukrotnie oględziny zakładu nie wykazały występowania uciążliwości zapachowych wykraczających poza teren prowadzonej działalności. Niemniej jednak wytypowano potencjalne źródła emisji substancji odorowych, do których należą silosy magazynujące odpady przeznaczone do przetwarzania w instalacji biogazowni – stwierdził w odpowiedzi Zdzisław Kędziora, kierownik wałbrzyskiej delegatury WIOŚ.
Jak sprecyzowano w protokole przeprowadzonej kontroli: „Odpady przyjmowane do przetwarzania magazynowane są w żelbetowych silosach, posiadających betonowe podłoże. Silosy te wyposażone są w zbiorniki zbierające odcieki z odpadów. Pojemność zbiorników na odcieki jest niewystarczająca. W silosie magazynującym odpady inne niż kukurydziane, w dniu prowadzenia oględzin zakładu, występowało zastoisko wód odciekowych. Zastoisko to wykraczało również znacząco poza obręb silosu. Zastoisko takie jest potencjalnym źródłem nieprzyjemnych zapachów. Przeprowadzone dnia 5 października 2020 roku powtórne oględziny zakładu wykazały, że zastoisko wód odciekowych występuje nadal„.
– Ponieważ obowiązujące przepisy prawne nie określają zasad identyfikacji i sposobów przeciwdziałania uciążliwościom zapachowym, nie określono też wartości progowych dla substancji złowonnych, działania WIOŚ są ograniczone do sprawdzenia wymagań określających warunki korzystania ze środowiska. W przypadku firmy BIO-WAT jest to zezwolenie na przetwarzanie odpadów wydane przez Starostę Świdnickiego. W decyzji tej jako działania zabezpieczające środowisko przez uciążliwościami odorowymi wskazano przykrywanie odpadów magazynowanych w silosach dwoma warstwami folii biodegradowalnej. Ze względu na to, że działania te są obecnie niewystarczające, skierowano wystąpienie do w/w organu z informacją o stwierdzonych nieprawidłowościach i wnioskiem o podjęcie działań w ramach posiadanych kompetencji – wyjaśniał Kędziora.
Z wnioskami Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska dotyczącymi braku uciążliwości zapachowych stanowczo nie zgadzają się okoliczni mieszkańcy. – Niestety w działaniach biogazowni niewiele się zmienia. Po przerwie świątecznej, kiedy fetor był niewyczuwalny, teraz od kilku dni znowu śmierdzi. Działania inspektorów z WIOŚ to jawna kpina. Zbieramy ankiety opisujące poziomu smrodu z działalności Biowatu oraz prowadzimy Dziennik odorowy, z którego jasno wynika, że nawet zimą co 3 dzień śmierdzi – wskazuje jeden z nich.
Wobec braku jakichkolwiek zmian mieszkańcy postanowili wystosować do Inspektoratu petycję. – Od początku 2020 roku biogazownia zaczęła emitować fetor, który jest bardzo uciążliwy dla pobliskich mieszkańców Pszenna, Kolonii oraz pracowników strefy ekonomicznej w Świdnicy. Smród nasiliły się w okresie letnim, przy większych temperaturach powodując u ludzi bóle głowy i torsje. Kontrola WIOŚ nie wykazała uciążliwości odorowych. Z tym stwierdzeniem się stanowczo nie zgadzamy! Żądamy ponownych kontroli oraz wyeliminowania fetoru do zera! – stwierdzono w petycji, pod którą podpisało się ponad 100 osób. Do tej pory mieszkańcy nie otrzymali z WIOŚ żadnej odpowiedzi.
Czy mieszkańcy doczekają się przeprowadzenia ponownej kontroli lub podjęcia innych działań mających na celu zlikwidowania zgłaszanych uciążliwości? O stanowisku Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska będziemy informować.
Michał Nadolski
[email protected]