Jak już informowaliśmy, wójt gminy Dobromierz na wniosek Powiatowego Lekarza Weterynarii w Świdnicy wydał nakaz czasowego odebrania stada 13 kóz i 10 krów, przebywających w nowym Ośrodku Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt w Pietrzykowie. Lekarz po kontroli ocenił, że dochodzi do znęcania się nad zwierzętami poprzez niezabezpieczenie im właściwych warunków termicznych (stado nie ma obory). Stwierdził przy tym, że zwierzęta były leczone i są w dobrej kondycji. DIOZ od deczyzji wójta odwołał się do SKO, a dzisiaj wydał oświadczenie.
Oświadczenie DIOZ
„W ostatnim czasie staliśmy się obiektem ataków za sprawą naszych wolnych krów – podopiecznych DIOZ. Zarzucono nam, że znęcamy się nad zwierzętami gospodarskimi poprzez przywrócenie krów i kóz naturze oraz utrzymywanie ich w systemie otwartym. Główny zarzut dotyczył niezapewnienia zwierzakom ochrony przed zimnem. Jak natomiast wyglądają fakty?
– Zwierzęta gospodarskie zostały przewiezione do naszego nowego ośrodka, w którym w sposób nieograniczony mogą korzystać z kilku hektarów ogrodzonych łąk, pastwisk oraz trzech lasów.
– Zwierzęta musiały zostać przewiezione do nowego miejsca, ponieważ oprawcy, od których odbieraliśmy zwierzęta, grozili nam podpaleniem pomieszczeń inwentarskich w dotychczasowym ośrodku DIOZ.
– W nowym miejscu od razu wykwalifikowana firma przystąpiła do przygotowania i budowy ocieplanego budynku dla krów i kóz.
– W okresie przejściowym, kiedy trwała budowa obórki, której koszt wyniósł ponad 40.000 zł, zwierzętom zapewniono wiatę namiotową, w której zostały zamontowane promienniki grzewcze.
– Pod koniec listopada, podczas silnych wiatrów zrywających naszym sąsiadom dachy, tymczasowa wiata została porwana przez żywioł, o czym informowaliśmy na naszej stronie.
Przez kilka dni ochroną dla zwierząt było zakrzewienie, zadrzewienie oraz prowizoryczne zadaszenie, bo co innego mieliśmy zrobić. W tym czasie wśród osób hejtujących nas na każdym kroku NIE ZNALAZŁA SIĘ CHOCIAŻBY JEDNA OSOBA, która pomogłaby nam i naszym zwierzętom w tym trudnym czasie. Wszystkim tym osobom, którym rzekomo tak szkoda było zwierząt, nie zadrżał chociażby palec, by dać coś od siebie. Zamiast tego wysłali na nas masę donosów, które były tylko pożywką dla bezdusznej Inspekcji Weterynaryjnej w Świdnicy, czekającej tylko na to, by potknęła się nam noga. „Lekarze weterynarii”, którzy całe życie spędzili za biurkiem, stwierdzili, że naszym wolnym zwierzętom najlepiej będzie nie na wolnym wybiegu, a w oborach, w średniowiecznym systemie na łańcuchach i z takim wnioskiem wystąpili o odbiór naszych zwierząt. Czy zrobili coś, by pomóc? Oczywiście, że nie. Wręcz przeciwnie – z zacietrzewieniem robili wszystko, by jak najbardziej utrudnić nam pracę. Urzędnicy zapomnieli, że gdyby ich nadzór był sprawowany u gospodarzy tak, jak się należy, to pod naszymi skrzydłami nie byłoby ani jednej krowy. Jednak jest ich 10 – odebrane z powodu zagłodzenia, z wrastającymi łańcuchami do szyi, stojące po pas w odchodach.
W czasie, kiedy zwierzęta korzystały z zakrzewień i zadrzewień:
– nie było alpejskich mrozów (każdy wie, jak ciepłe są teraz zimy w Polsce)
– zwierzęta były pod stałym nadzorem lekarskim
– kontaktowaliśmy się z dwoma biegłymi z zakresu dobrostanu zwierząt gospodarskich, którzy zaświadczyli, że optymalna temperatura dla zwierząt gospodarskich to od -7 do +18 st C, a większym zagrożeniem dla krów i kóz są letnie ukropy, niż zimowe przymrozki (to stanowisko potwierdzają również portale rolnicze takie jak https://www.kalendarzrolnikow.pl/…/zima-nie-taka…)
– warunki bytowe zwierząt były zgodne z przepisami dotyczącymi minimalnych warunków utrzymywania zwierząt gospodarskich, które mówią o tym, że „zwierzętom utrzymywanym w systemie otwartym zapewnia się możliwość ochrony przed niekorzystnymi warunkami atmosferycznymi i zwierzętami drapieżnymi, w szczególności przez zakrzewienie lub zadrzewienie miejsc ich utrzymywania albo przez budowę w tych miejscach niezwiązanych trwale z podłożem zadaszeń, wiat lub innych osłon chroniących przed wiatrem”.
Jak doskonale wiecie, staramy się zapewnić naszym zwierzętom nie tylko minimalne, ale jak najlepsze warunki bytowe. Są jednak takie sytuacje, gdy los i ludzie nam nie sprzyjają. Z przekazów Inspekcji Weterynaryjnej nie dowiecie się, że podczas kontroli wiata dla zwierząt była na ukończeniu, że spełniamy minimalne warunki utrzymania zwierząt, określone w Rozporządzeniu Ministra Rolnictwa, nie dowiecie się także, że Inspekcja robi wszystko, by zwierzęta z wolnego wybiegu, trafiły na łańcuchy. Niestety ta sytuacja kolejny raz pokazuje, że państwo jest tylko i wyłącznie silne wobec słabszych… Krowy, które powinny być utrzymywane przez państwo polskie, które powinno zapewnić im odpowiednie warunki, muszą być utrzymywane przez organizacje społeczne, takie jak nasza, tylko i wyłącznie za pieniądze darczyńców. Jeśli uważacie, że oprawcy albo jakakolwiek instytucja państwowa dołożyła do nich chociażby złotówkę, to jesteście w błędzie. Koszty budowy pomieszczenia dla nich zostały pokryte z pożyczek, które zaciągnęli nasi wolontariusze w wysokości 40 tys zł… Tak wygląda rzeczywiści.
Dajcie nam żyć, dajcie nam tworzyć i dajcie nam pracować… Rozumiemy, że są tu ludzie, którzy w życiu nic nie osiągnęli i radość osiągają tylko i wyłącznie z gnojenia innych. My jednak na to nie pozwolimy! I nie pozwolimy skazać naszych zwierząt na łańcuchy, a wszystkich uprzejmych zapraszamy do WOLONTARIATU. Nie mamy czasu i siły walczyć z internetowymi fake newsami, ponieważ kosztuje to nas zbyt wiele energii, którą możemy poświęcić na innych płaszczyznach – chociaż na ratowanie zwierząt.”
Przypisek redakcji: Stado do czasu rozstrzygnięcia Samorządowego Kolegium Odwoławczego zostało zabrane z Pietrzykowa.
Zdjęcia DIOZ