Strona główna 0_Slider Kulisy nieudanych przetargów na letni basen. Oświadczenie byłego prezesa ŚPWiK

Kulisy nieudanych przetargów na letni basen. Oświadczenie byłego prezesa ŚPWiK

13

OŚWIADCZENIE

Po tym, jak Pani Beata Moskal-Słaniewska była „uprzejma” odwołać mnie z funkcji prezesa Świdnickiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji, uprzedzałem, że nie pozwolę kalać mojego dobrego imienia i podważać moich kompetencji, jak również kompetencji i dobrego imienia moich byłych współpracowników, a przynajmniej tych, którzy sobie tego nie życzą. Pani Moskal-Słaniewska chyba nie przyjęła tego do wiadomości. Coraz częściej usiłuje zrzucać winę za niepowodzenie remontu basenu przy ul. Śląskiej na ŚPWiK i na mnie osobiście. Więc przypominam:

Gdy 25 listopada 2016 roku na sesji Rady Miejskiej Pani Moskal-Słaniewska zarzekała się, że powierzenie Świdnickiemu Przedsiębiorstwu Wodociągów i Kanalizacji remontu basenu przy ul. Śląskiej nie jest „skokiem na kasę ŚPWiK”, jakoś nie dawałem temu wiary, zresztą moi współpracownicy też nie bardzo.

12 kwietnia 2017 roku został ogłoszony pierwszy przetarg. Pomimo usilnych prób naprawienia projektu, który miasto przekazało do ŚPWiK 29 grudnia 2016 roku, projekt (a w zasadzie produkt projektopodobny) nie nadawał się do realizacji. Pod czujnym okiem Pani Moskal-Staniewskiej w Urzędzie Miejskim pracowało przy tym projekcie znamienite grono, m.in. ówczesny zastępca prezydenta, ówczesny dyrektor OSiR’u, a obecnie zastępca prezydenta, ówczesny specjalista d/s utrzymania obiektów OSiR’u, a obecnie dyrektor wydziału inwestycji miejskich, ale bez udziału kogokolwiek z ŚPWiK. Szkoda, że przy odbiorze tego „dzieła” nikt w urzędzie nie zajrzał do środka, bo może zauważyłby że np. rysunki dotyczą, owszem, basenu, ale w innej miejscowości. Potencjalni wykonawcy zgłosili ponad 170 uwag i pytań do projektu. Nie było wyjścia, 1 lutego 2018 przetarg został unieważniony.

Od 6 marca 2018 roku zaczęliśmy pracować nad programem funkcjonalno – użytkowym (PFU) basenu z założeniem ogłoszenia przetargu w formule „zaprojektuj i wybuduj”. Już wtedy było wiadomo, że przy takim zakresie, jak założyło to sobie miasto, koszty znacznie przekroczą 23 mln zł netto i należy stosować zamówienia według procedur unijnych. Ale ekipa Pani Moskal-Słaniewskiej nie przyjęła tego do wiadomości. 31 sierpnia 2018 ogłosiliśmy przetarg w oparciu o opracowane PFU. Wpłynęła jedna oferta z kwotą przeszło 28 mln zł netto i była nie do przyjęcia. 8 listopada 2018 roku przetarg został unieważniony.

Na żądanie władz miasta 26 marca 2019 ogłosiliśmy kolejny przetarg przy założeniach jak poprzednio. Nikt nie złożył oferty, bo jak można było zakładać, że nagle oferenci obniżą swoją cenę z 28 do 23 ml zł netto? Ale skoro taka była wola zastępcy prezydenta miasta, domyślam się, że działał w imieniu Pani Moskal-Słaniewskiej, przetarg jak najbardziej się odbył i 9 maja 2019 roku został unieważniony.

11 października ogłosiliśmy kolejny przetarg, tym razem według standardów unijnych, na znacznie wyższą kwotę. Wszystko dobrze, gdyby nie fakt, że najpierw (na żądanie miasta) ogłoszono przetarg, a później rozpoczęto rozmowy z bankiem. I kto kogo miał w garści? Przypominam, że finansowanie przedsięwzięcia miało, przynajmniej w deklaracjach, zabezpieczyć miasto. Jak dołożymy do tego płaczliwe wypowiedzi Pani Moskal-Słaniewskiej na temat kondycji finansowej miasta, to nie ma co się dziwić, że bank dodatkowo zabezpieczył swoje pieniądze. Zagroził wypowiedzeniem umowy emisji obligacji na wypadek, gdyby miasto ociągało się ze zwrotem środków należnych ŚPWiK i zastrzegł sobie prawo niewyrażenia zgody na wypłatę dywidendy (zysku i oszczędności) ze Spółki dla miasta. Dla ŚPWiK oferta banku była jak marzenie, tym bardziej, że byliśmy na finiszu przetargu i w przededniu podpisania umowy z wykonawcą remontu basenu. Aż tu nagle 17 marca 2020 roku Pani Moskal-Słaniewska poinformowała mnie w swoim gabinecie, że oferta banku jest nie do przyjęcia przez miasto i wręczyła mi gotowe oświadczenie o odstąpieniu od przetargu.

To są suche fakty, które można potwierdzić dokumentami dostępnymi w ŚPWiK albo w Urzędzie Miejskim, a jeżeli gdzieś się „zawieruszyły”, to w trakcie postępowania zostały przesłane również do CBA. Pani Moskal-Słaniewska może stosować różne figury retoryczne i sztuczki krasomówcze, niemniej fakty nadal pozostaną faktami. To wszystko odbywało się nie tylko za jej wiedzą i zgodą, ale wręcz na jej żądanie jako właściciela Spółki i dzisiaj to, że tłumaczyłem, ostrzegałem, a nawet prosiłem, nie ma najmniejszego znaczenia.

Jacek Sochacki
b. Prezes świdnickiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji

Poprzedni artykułKorekta rozkładu jazdy. „Mission: Impossible”?
Następny artykułChłopcy wiceliderami tabeli