Od niedzieli świdnicka straż miejska pilnuje, by osoby postronne nie zbliżały się do budynku przy Wyspiańskiego, który został uszkodzony w wyniku wybuchu gazu. – Pojawiły się osoby, które były zainteresowane pozyskaniem złomu i tym, co po tym budynku zostało – mówi Edward Świątkowski ze świdnickiej Straży Miejskiej.
Przypomnijmy, do wybuchu w budynku przy ulicy Wyspiańskiego doszło 6 września, o godzinie 11.00. – Zawaliła się jedna ze ścian trzykondygnacyjnego budynku mieszkalnego. Zniszczeniu uległa znaczna część kamienicy. Trzy osoby o własnych siłach wydostały się z budynku. 28-letni mężczyzna został ewakuowany i przewieziony do szpitala – relacjonowała Magdalena Ząbek ze świdnickiej policji. Poszkodowany lokator doznał poparzeń 1. i 2. stopnia twarzy oraz rąk. Wyjaśnianiem okoliczności katastrofy budowlanej zajęli się świdniccy śledczy, natomiast nadzór budowlany nakazał zabezpieczanie uszkodzonego obiektu.
Stały nadzór nad budynkiem sprawują również strażnicy miejscy. – Po części budynek ten stanowi mienie komunalne. Jako straż miejska mamy w zakresie swoich obowiązków dozór nad mieniem komunalnym, dlatego też mamy delegację do tego, żeby – przynajmniej do czasu zorganizowania innej formy ochrony – ten obiekt zabezpieczać. Pilnujemy tego budynku, jednak nasza obecność będzie ograniczona tylko i wyłącznie do niezbędnego minimum – do czasu aż zarządca tej nieruchomości zorganizuje inne formy zabezpieczenia tego obiektu, bowiem to na zarządcy spoczywa taki obowiązek – tłumaczy Edward Świątkowski, kierownik prewencji świdnickiej Straży Miejskiej.
– Być może na dniach sytuacja się rozwiąże, w związku z czym nie będziemy już tego obiektu pilnować. Niemniej obiekt ten wymaga pewnego nadzoru z tego względu, że jego stan techniczny jest fatalny i gdyby dostały się do niego osoby postronne mogłoby się to różnie skończyć – wskazuje Świątkowski. Potwierdza przy tym, że w ostatnim czasie w sąsiedztwie budynku przy Wyspiańskiego takie osoby się pojawiły. – Były zainteresowane pozyskaniem złomu i tym, co po tym budynku zostało. Odbyło się to jednak na zasadzie „przyszli, pooglądali”. Nie doszło do próby rozgrabiania czegokolwiek. Nasza stała obecność na razie wszystkie takie problemy rozwiązuje – wyjaśnia Świątkowski.
/mn/
fot. Dariusz Nowaczyński