Po kilkudniowej przerwie, spowodowanej poważną awarią leciwego samochodu, Waldemar Woźniak z Pszenna wrócił do oczyszczania powiatu świdnickiego. W miejscach już wysprzątanych zastał tysiące nowych odpadów. Najbardziej oburzyły go działania rolników.
Dwa lata temu emerytowany pocztowiec postanowił poświęcić czas na emeryturze ratowaniu środowiska naturalnego. Sam lub przy współpracy z innymi osobami wyciąga z lasów, łąk, zagajników, polnych dróg i przydrożnych rowów opony, stare pralki, lodówki, tysiące opakowań, plastikowych butelek, odpadów poremontowych, starych mebli i muszli klozetowych. Mimo że każdy może odwieźć tego typu śmieci do Punktów Selektywnej Zbiórki Odpadów Komunalnych, prowadzonych w każdej gminie, ludzie wciąż wyrzucają śmieci pomiędzy drzewa, nad rzeki czy stawy. – Najbardziej boli to, że przywożą te odpady tam, gdzie już było wysprzątane – mówi pan Waldemar. Tak stało się nad wyrobiskami z wodą w Gogołowie. Brzegi i same wyrobiska udało się posprzątać przy wsparciu wędkarzy wiosną tego roku. – Wróciłem tam i złapałem się za głowę. Trzeba było znów wszystko pozbierać. Jak zacząłem, to pomogły mi dwie panie z dziećmi. Bardzo im dziękuję – mówi społecznik. Śmieci zapełniły 25 worków.
Waldemar Woźniak musiał też wrócić na gruntową drogę pomiędzy Witoszowem Dolnym a Słotwiną, którą sprzątał kilka miesięcy temu, wywożąc m.in. setki butelek z moczem. Na wysprzątaną drogę ktoś przywiózł odpadki po produkcji rolnej. – To z całą pewnością rolnik, bo są tam opakowania po nawozach. Sprawą już zajmują się policjanci z posterunku w Słotwinie – mówi Waldemar Woźniak. Podobne zgłoszenie zrobił w gminie Marcinowice, gdzie rolnik wyrzucił obok pola geowłókniny, które wcześniej stosował do swoich upraw truskawek w okolicach Zebrzydowa. – Dowiedziałem się, że wszystko zakopał na swoim polu i jeszcze zaorał. Takie odpady trzeba składować w odpowiedni sposób, nie wolno ich zakopywać nawet na własnym polu – przypomina społecznik z Pszenna.
Waldemar Woźniak nie poddaje się, mimo że w trudny teren jeździ bardzo mocno wyeksploatowanym, 15-letnim Volkswagenem. Silnik samochodu przeszedł „reanimację”, ale mechanik zapowiedział, że wytrzyma najwyżej kilka miesięcy. Po informacji o problemach z autem, wiele osób zadeklarowało wsparcie przy zakupie nowego pojazdu. Celem jest terenowy pickup. Na zakup używanego auta wraz z ubezpieczeniem potrzeba ok. 35 tysięcy złotych.
Dzięki pomocy Agaty Pastuch z Komorowa, która już w lipcu przeprowadziła udaną zbiórkę na rzecz Waldemara Woźniaka, prowadzona jest kolejna zbiórka. Zachęcamy do wpłat na zrzutka.pl.
Stan konta na dzisiaj to ponad 11 046 złotych. Agata Pastuch postanowiła wprowadzić jeszcze jedną możliwość wspierania zbiórki. Na Facebooku została ogłoszona licytacja. Organizatorka prosi o deklarowanie fantów i udział w licytacjach “Licytujemy dla Waldemara Woźniaka”.
/asz/