Społecznik z Pszenna nie tylko w Polsce zasłynął z akcji sprzątania lasów, przydrożnych rowów, dróg gruntowych. Aktywność Waldemara Woźniaka spotyka się przede wszystkim ze słowami uznania i wsparciem ze strony właścicieli uprzątniętych terenów. Jak się skarży samotny ekolog, nie wszędzie.
– Pani wójt gminy Świdnica Teresa Mazurek na szóstkę z plusem, tak samo dyrektor Służby Drogowej Powiatu Świdnickiego Marek Olesiński. Mówią – niech pan sprząta i o resztę się nie martwi! Zawsze są worki, rękawice, a potem kontenery. Nie mówią mi, że nie ma na to pieniędzy – podkreśla Waldemar Woźniak, który za swoją pracę nie oczekuje żadnych gratyfikacji. – Zależy mi na ochronie środowiska. Taka troska jest też obowiązkiem gmin – dodaje społecznik.
W kwietniu Waldemar Woźniak przy wsparciu sołtysa Dominika Szydełko i radnego Zbigniewa Dżugaja wysprzątał w Sadach las, nazywany “Białymi krowami”. – Tu praca była bardzo trudna, bo śmieci leżały od lat w miejscu, z którego bardzo trudno było je wydostać. Potrzebne były wózki, na szczęście dostałem pomoc od wspaniałego sołtysa i radnego. Sołtys także zapewnił worki – mówi Waldemar Woźniak. Odpadów nazbierało się 8,5 tony. Część została zapakowana do blisko 400 worków, wielkogabarytowe – jak opony i części samochodowe, zostały złożone w jednym miejscu. Worki i rękawice ufundowało sołectwo Sady.
W połowie tego tygodnia na zlecenie gminy Marcinowice zostały podstawione dwa kontenery, które workami załadował Waldemar Woźniak. – Wystarczyło na połowę śmieci. W gminie dowiedziałem się, że na więcej nie ma pieniędzy. Jeszcze nie ma połowy roku, a gmina nie ma środków na ochronę środowiska? Próbowałem rozmawiać z wójtem Stanisławem Leniem, ale nie mogłem go zastać. Na pewno tak tego nie zostawię, te śmieci muszą zostać wywiezione na legalne wysypisko – podkreśla społecznik.
Pytania w sprawie usunięcia pozostałych odpadów redakcja Swidnica24.pl do gminy Marcinowice skierowała 7 maja. Czekamy na odpowiedź.
/asz/