Ubrani w kombinezony, dwie pary rękawiczek, maseczki, gogle, przyłbice i ochraniacze na buty. Tak uzbrojeni wyruszają na pomoc za każdym razem, gdy istnieje podejrzenie, że chory jest zakażony SARS-CoV-2. – Proszę, nie okłamujcie nas i szanujcie, bo to naprawdę nie jest łatwe przez wiele godzin nieść pomoc w takim stroju – apeluje jeden z ratowników świdnickiego pogotowia Robert Nykiel.
Ratownik zamieścił na portalu społecznościowym zdjęcia swojego zespołu z wczorajszego wyjazdu z pacjentką do Wałbrzychu. – Było podejrzenie, że pani może być zakażona, więc musieliśmy szczelnie się zabezpieczyć, wyglądamy jak Minionki, ale wcale nie jest nam do śmiechu. W środku jest gorąco jak w saunie, pole widzenia zawężone, ruchy ograniczone. Z tego stroju możemy się „rozpakować” dopiero po zakończeniu akcji. Czasem trwa to kilka godzin – opisuje pan Robert.
Dodaje też, że wiele osób robi sobie „żarty”, okłamuje i zmusza bez żadnej podstawy ratowników do takich zabezpieczeń. – Dla nas to czas i troska o to, czy kombinezonów wystarczy. Obecnie mamy wielorazowe, ale na początku korzystaliśmy z tych jednorazowych, które po prosu się wyrzuca. Jeśli zabraknie ochrony, my zachorujemy i kto będzie niósł pomoc? – pyta ratownik.
Apeluje o jeszcze jedno. – „Zostańcie w domu” to nie jest puste hasło. Wczoraj widzieliśmy, wracając ze szpitala, mnóstwo ludzi spacerujących po ulicach, z dziećmi, całymi grupami. Narażacie samych siebie i innych, a potem będzie dramat, bo nie damy rady wszystkim pomóc. Potraktujcie sytuację poważnie! – dodaje Robert Nykiel. Ratownik podkreśla też, jak ważna jest pomoc, która pogotowie otrzymuje od licznych darczyńców. – Bardzo dziękujemy za środki ochrony, za wszystko, co pomaga nam teraz funkcjonować. Nikt nie był przygotowany na takie rozmiary epidemii, liczy się każde wsparcie!
/asz/