Nie pomagają prośby, apele, a nawet groźba dotkliwych kar dla sprawców. Jak co roku uaktywniły się osoby nielegalnie wypalające trawy. Bezmyślne obchodzenie się z ogniem było w ostatnich dniach przyczyną 30 pożarów w powiecie świdnickim. Porzucone niedopałki lub nielegalnie rozpalane ogniska wskazywane są jako najbardziej prawdopodobne przyczyny pożarów na zboczach Raduni i w rezerwacie przyrody pod Książem. Z powodu wypalania traw miało z kolei dojść do pożaru w Biebrzańskim Parku Narodowym, z którym od niedzieli walczą strażacy, leśnicy oraz wojsko.
Od początku 2020 roku strażacy z powiatu świdnickiego interweniowali 141 razy w związku z pożarami suchych traw. Kolejnych 14 interwencji dotyczyło płonących pozostałości roślinnych, a także ognisk rozpalonych w miejscach do tego nieprzeznaczonych. W sumie od stycznia ogień strawił teren o powierzchni blisko 22 ha. Ostatnie dni przyniosły zauważalny wzrost liczby podobnych zdarzeń – tylko od 13 do 22 kwietnia strażacy interweniowali 30 razy.
Podobnie wygląda sytuacja w powiatach ościennych. Dodatkowo komplikuje ją istnienie większych kompleksów leśnych oraz wysoki stopień zagrożenia pożarowego w lasach. Tylko w środę w regionie doszło do dwóch poważnych pożarów: w rezerwacie przyrody „Przełom pod Książem” paliło się około 30 arów leśnego poszycia, natomiast na zboczu Raduni w masywie Ślęży ogień objął około 1 ha lasu, a do walki z pożarem skierowano 17 zastępów straży pożarnej oraz dwa samoloty gaśnicze Lasów Państwowych.
O tym, jak poważne mogą być konsekwencje wypalania traw i nieużytków, zwłaszcza w przypadku, gdy ogień wymknie się spod kontroli, świadczyć może sytuacja panująca od niedzieli w Biebrzańskim Parku Narodowym. Pożar objął tam dotychczas około 8 tys. hektarów lasu, bagiennych łąk, torfowisk i trzcinowisk.
– W tej chwili już wiemy właściwie na pewno, na 99%, że przyczyną tego pożaru, tego zaprószenia, było niestety wypalanie traw. Jest absolutnie skrajnie nieodpowiedzialne. To jest nie tylko niemądre, głupie – powiem wprost, ale to też jest nielegalne – stwierdził w środę minister środowiska Michał Woś. We wciąż trwającej akcji gaśniczej uczestniczy jeden śmigłowiec oraz sześć samolotów gaśniczych.
/mn/