Od 8 marca decyzją włoskiego rządu cały kraj stał się strefą chronioną. Dekret, który będzie obowiązywał na razie do 3 kwietnia, w znaczny sposób ogranicza wjazdy, wyjazdy i przemieszczanie się. – Nasz dyrektor kursuje między Żarowem i Mediolanem bez przeszkód, a prośby o poddanie się kwarantannie po prostu wyśmiał – zaalarmowali pracownicy Steel Poland w Żarowie.
Lombardia ze stolicą w Mediolanie jest jednym z największych ognisk koronawirusa we Włoszech. Liczba zakażonych SARS CoV-2 we Włoszech sięgnęła 10 tysięcy. Jak podaje polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych, na mocy dekretu włoskiego rządu „wjazd, wyjazd oraz przemieszczanie się na terenie Włoch będą kontrolowane przez właściwe służby i możliwe tylko w uzasadnionych przypadkach (np. ważnych, należycie udokumentowanych sprawach zawodowych, w celach zdrowotnych, w celu powrotu do miejsca zamieszkania, w sytuacji wyższej konieczności)”.
–Dyrektor naszego zakładu jest Włochem i kursuje między Żarowem a Mediolanem. Z ostatniego wyjazdu wrócił dwa dni temu. Nie wiemy, jak to możliwe, że przemieszcza się tak swobodnie. Boimy się o nasze zdrowie. Prosiliśmy dyrektora, by nie przychodził do zakładu, żeby poddał się kwarantannie, ale powiedział, że jesteśmy śmieszni. Przedwczoraj miał założoną maseczkę, ale dzisiaj już bez żadnych zabezpieczeń chodzi po całej firmie. Mieszka w jednym z hoteli w Świdnicy – opisują pracownicy. Dodają, że o pomoc zwrócili się do Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Świdnicy. – Usłyszeliśmy, że nie można go zmusić do kwarantanny.
– Prawo nie daje żadnych podstaw, by osobę zmusić do poddania się kwarantannie. Główny Inspektor Sanitarny rekomenduje, by osoby przyjeżdżające z regionów, gdzie występuje koronawirus, w razie wystąpienia objawów chorobowych kontaktowały się z inspekcją sanitarną. Osób zdrowych nie można do tego zmusić – mówi Magdalena Odrowąż-Mieszkowska, rzecznik prasowy Wojewódzkiej Inspekcji Sanitarnej. Na pytanie, czy kwarantanna i izolacja zostaną zastosowane dopiero wtedy, gdy ktoś zachoruje, odpowiada – tak.
Pracownicy Steel Poland w Żarowie o sytuacji powiadomili świdnicki sanepid. – Usłyszeliśmy, że możemy zagrozić zwolnieniami lekarskimi, by wymóc na dyrektorze odpowiedzialne zachowanie, ale to nie jest możliwe, bo wielu z pracowników boi się o swoje miejsce pracy i nie chce ryzykować – mówi jeden z pracowników. Halina Ulanowska, szefowa sekcji epidemiologii w świdnickiej stacji, podobnie jak rzeczniczka wojewódzkiego sanepidu, podkreśla, że nie ma prawnego sposobu, by kogokolwiek przymusić do zgłoszenia się do sanepidu, ale podjęła decyzję o zwrócenie się o pomoc do policji. Interwencję obiecał również burmistrz Żarowa Leszek Michalak.
Z dyrektorem Steel Poland mimo podjętych prób nie udało nam się skontaktować.
Agnieszka Szymkiewicz