Jaki był miniony rok dla świdnickiej literatury? Najważniejsze wydarzenia 2019 roku wylicza Wojciech Koryciński – pisarz, nauczyciel języka polskiego.
Literackie podsumowanie 2019 roku
Szanowni Państwo. Instrukcja obsługi tego, co tu napiszę, jest taka sama jak w ubiegłym roku. Upieram się przy gatunku felietonu, bo on daje możliwość użycia ironii, sarkazmu i gry literackiej. Jest giętki – równocześnie wymierza policzek autorowi, jak i postaciom oraz sytuacjom, które on opisuje. Zatem nie będzie to podsumowanie sezonu, w którym literaci zgromadzili się przy ognisku, by upiec kiełbaski i napić się złocistego trunku, i powiedzieć sobie, że było cacy. Jaki był więc ten rok 2019 dla świdnickiej literatury?
Był biedny. Był biedny w porównaniu do poprzednich lat. Ale jak wiadomo, gdy w tej biedzie odnajdzie się jakiś diament, to rok jest sukcesem. A tym sukcesem jest literacka Nagroda Nobla dla Olgi Tokarczuk. Świetny to też sukces dla obecnych władz miasta, bo autorka bywała w naszym mieście wielokrotnie (choć wielu rodaków cieszy się z innej nagrody – literackiej Nagrody Nobla dla Tokarczyk – i szuka bezskutecznie jej książek; no, przecież warto te książki mieć w swojej biblioteczce). W tej sprawie pojawi się jeszcze jeden wątek – wywiad z Karolem Maliszewskim, poetą, prozaikiem i wybitnym krytykiem literackim, ale to poniżej.
Najważniejszym wydarzeniem roku w Świdnicy było wydanie kolejnego tomu poetyckiego przez Tomasza Hrynacza „Dobór dóbr”, recenzowanego w najważniejszych polskich czasopismach literackich (kilku jedynie, bo te czasopisma przestają dostawać dotacje od władz: „Twórczość”, „Odra”, a w przyszłym roku kolejne).
Kolejnym wydarzeniem, ale już na marginesie literatury (paraliterackim), było wydanie przez Miejską Bibliotekę Publiczną zbioru wywiadów-esejów Barbary Elmanowskiej „Świdnicki szlak kobiet”. Paraliterackim, bo z dziedziny dziennikarstwa (wywiady), ale z drugiej strony z literatury, bo świdnicka poetka poprzez narrację-opowieść dzięki swojemu talentowi „przefiltrowała” sylwetki świdnickich „heroin” w sposób intrygujący (cóż, niejedna „heroina” musi oddać hołd autorce, która z ich nudnej postaci wykreowała ciekawą osobę; zwłaszcza dotyczy to tych, które nadal żyją i mogą płynąć na swój portret współcześnie). Moim zdaniem, najciekawsze postaci w „Świdnickim szlaku kobiet” to osoby, które mają talent artystyczny, ale nie pełnią żadnych funkcji w instytucjach – z nimi autorka czuje szczególną więź. Zgaduję jednak, że najciekawsze są kobiety, które nie zdecydowały się wziąć udziału w projekcie, czyli realizują swoją misję bez rozgłosu, mając dystans do lokalnych celebrytek. Znam takie osoby.
Na trzecie miejsce zdecydowałbym się nominować cykliczne imprezy świdnickie: „Biesiada Literacka”, która staje się kolejną imprezą fotograficzną, „Cztery Żywioły Słowa” (tym razem bez dofinansowania, własnym nakładem twórczym świdnickiego środowiska literackiego i finansowym Ośrodka Kultury), i od biedy dwie „Środy Literackie”, które miały być spotkaniami comiesięcznymi.
I na koniec podsumowania tego roku pragnąłbym zwrócić uwagę Czytelników, że odeszła od nas szczególna osoba – Danuta Saul-Kawka, świdnicka poetka, społeczniczka i radna Świdnicy.
Wojciech Koryciński
***
Jaki będzie rok 2020? Co zmienił literacki Nobel dla Olgi Tokarczuk? Rozmowa z Karolem Maliszewskim
Wojciech Koryciński: Dziękuję, że zgodziłeś się na ten krótki wywiad podsumowujący 2019 rok w literaturze. Chciałbym porozmawiać o literaturze, o polityce, czyli o Oldze Tokarczuk – jak myślisz, czy literatura w ogóle jest ważna w naszym życiu? Czy literatura ma wpływ na to, co dzieje się współcześnie w społeczeństwie?
Karol Maliszewski: W moim życiu ma ogromne znaczenie, nie potrafię bez niej normalnie funkcjonować. To już nie tylko czytanie i pisanie, to coś więcej. To nie znaczy, że tak jest czy tak ma być z ludźmi i społeczeństwami. Chcą oglądać seriale, niech sobie oglądają. Z nich też coś wynika i określa naszą świadomość. To właściwie chwilami literatura, tyle że mówiona i wizualizowana. Faktem jest, że coraz mnie osób czyta, a jeszcze mniej poważnie traktuje literaturę, w związku z czym twierdzę, że wpływ literatury na życie społeczne jest coraz mniejszy.
Przyznanie literackiej Nagrody Nobla Oldze Tokarczuk to największe wydarzenie literackie tego roku. Jak to odebrałeś? Co dla Ciebie osobiście to znaczy? Co według Ciebie powinno znaczyć dla naszego regionu?
Byłem bardzo zaskoczony. To wydarzyło się za szybko, gdy jeszcze nie zdążyliśmy oswoić się z przekonaniem, że to bardzo ważna i ceniona pisarka nie tylko w wymiarze naszego zaścianka. Wydaje mi się, że istnieje jakiś dyskretny rozdźwięk między naszym polskim jej czytaniem, a tym uniwersalnym, światowym. Dla mnie najważniejsza w tej chwili jest perspektywa regionalna, nobilitacja Dolnego Śląska i Sudetów, jako kulturowej przestrzeni, która w jej twórczości wypracowała własny język. Kiedyś przypomniał o istnieniu tej kresowej, nieoczywistej i niepewnej, dziwnej krainy pomiędzy światami czy kulturami, Gerhart Hauptmann, ale to już minęło sporo czasu, a sytuacja etniczno-kulturowa skomplikowała się jeszcze bardziej. Wyrazicielką tego skomplikowania stała się Olga Tokarczuk.
Drażniące są opinie dziennikarzy, którzy w swoich artykułach komentują literackiego Nobla i jeszcze szczerze wyznają, że „co prawda nie czytałem żadnej książki Tokarczuk, ale swoje wiem, bo mnie zablokowała na fejsbuku, a poza tym jest antypolska”. Jak byś takie wypowiedzi skomentował?
Ludzie małostkowi uczepili się jej pozaliterackich wypowiedzi dotyczących historii Polski i uznali, że to jest klucz do zrozumienia całej twórczości. A nie jest. Skoro mają taki problem z czytaniem, bo to kulturowo obca im czynność, to może czekają na jakiś prosty w obsłudze serial na podstawie jej książek, nie wiem. A tak w ogóle, jak w sensie logicznym jest możliwe komentowanie czegoś, czego się nie zna, czego się nie czytało?
Jak potraktować stanowisko polskich władz? Histeria? Niedowład umysłowy? Myślenie zaściankowe?
Oj, nie znam się na polityce. Pozostają mi tylko emocje, wrażenie, że nieobecność Olgi Tokarczuk w mediach państwowych będzie kiedyś komentowana przez historyków jako wzorcowy przykład zadufania władzy, której się przywidziało, że nad wszystkim panuje czy też musi panować. I buduje oficjalną narrację medialną o jakimś noblowskim nieporozumieniu. Tymczasem nieporozumienie owszem jest, ale w zupełnie innym miejscu życia społecznego.
A teraz z perspektywy małej ojczyzny. Czego powinna nauczyć nas, mieszkańców Dolnego Śląska, historia i sukces Olgi Tokarczuk?
Przede wszystkim cieszę się, że teraz znowu świat zacznie coś kojarzyć na temat przechodzącego z rąk do rąk niemiecko-czesko-polskiego kawałka ziemi. I może pomyśli ktoś, jak to się dzieje, że tej ziemi historyczna i metafizyczna niespokojność wydaje takiej jakości literackie owoce. A uczyć powinna dumy. Nie mieszkamy w gorszej, bo poniemieckiej, Polsce. Mieszkamy w wyjątkowym miejscu styku wielu kultur.
A na koniec – jeśli byś wymarzył sobie literacki 2020 rok, jak on by wyglądał?
Aż takim marzycielem nie jestem. Literatura zawsze będzie przegrywać z życiem, i to jest normalne. Jednak źle się dzieje, gdy przegrywa z polityką i propagandą, gdy jest manipulowana i topornie zarządzana. Życzę je zatem wolności, spokoju i pieniędzy. Jeśli to będzie zapewnione, spełnią się marzenia większości pisarzy.
Rozmawiał Wojciech Koryciński