Przedstawiciele świdnickiego Ośrodka Sportu i Rekreacji zabierają głos w sprawie spalania na terenie OSiR stert liści, które doprowadziło do zasnucia Kraszowic gryzącym dymem. O sytuacji informowali mieszkańcy, a na miejscu interweniowali strażnicy miejscy.
– Cała okolica została zasnuta duszącym dymem z palonych liści. Nie było czym oddychać – skarżył się jeden z mieszkańców. Interweniujący na terenie OSiR strażnicy nikogo nie zastali przy dogasających ogniskach. – Żaden z pracowników nie przyznał się do wypalania liści. W tej sytuacji nikogo nie można ukarać, ale komendant naszej jednostki przeprowadzi rozmowę z dyrektorem Ośrodka Sportu i Rekreacji i poprosi, by przypomniał pracownikom oraz osobom korzystającym z obiektów o obowiązujących przepisach. Mamy nadzieję, że sytuacja się już nie powtórzy – mówił Edward Świątkowski, kierownik wydziału prewencji w świdnickiej Straży Miejskiej.
– Wspomniana sytuacja rzeczywiście miała miejsce. Zgrabione w kupki liści były przygotowane do wywiezienia. Niestety, nie udało się ustalić kto je podpalił – nie uczynił tego żaden z naszych pracowników. Obiekty Świdnickiego Ośrodka Sportu i Rekreacji są ogólnodostępne i istnieje prawdopodobieństwo, że zrobiła to osoba z zewnątrz. Podobne incydenty były zresztą przez nas odnotowywane już w latach poprzednich – tłumaczy Przemysław Grzyb z OSiR. Zwraca przy tym uwagę, że problem zadymienia obiektów Ośrodka i okolicy powtarza się regularnie w miesiącach jesiennych.
Zgodnie z art. 30 ust. 1 Ustawy z 14 grudnia 2012 r. o odpadach, zakazuje się przetwarzania odpadów (w tym w sposób termiczny) poza instalacjami i urządzeniami. W myśl art. 191 w/w ustawy osoba, która spala odpady zielone, liście, gałęzie na otwartej przestrzeni, może zostać ukarana mandatem w wysokości do 500 zł. Gałęzie, liście czy skoszoną trawę można wyrzucać do brązowych pojemników na bioodpady.
/mn/