„Przystanek Klaunada” zakończył XXII Festiwal Teatru Otwartego. Podczas finałowego spektaklu tłumnie zgromadzona w świdnickim Rynku publiczność miała okazję zobaczyć akrobacje, pokazy żonglerstwa, a także taniec, któremu towarzyszyła fantastyczna gra świateł. Nie zabrakło humoru i interakcji z widzami.
Od 5 do 7 lipca publiczność mogła bezpłatnie uczestniczyć w osiemnastu wydarzeniach, z czego aż czternaście stanowiły spektakle teatralne – Nadszedł moment, kiedy trzeba powiedzieć nie „żegnajcie”, ale „do zobaczenia”, bo z pewnością za rok o tej porze ponownie spotkamy się na Festiwalu Teatru Otwartego, który organizujemy już od 22 lat. Przede wszystkim dziękujemy naszej drogiej publiczności, że tak licznie i z tak wielkim zainteresowaniem uczestniczyła w festiwalowych wydarzeniach! Dziękujemy także artystom i tym wszystkim, którzy pomagali w organizacji imprezy — bez nich nigdy nie doświadczylibyśmy tyle radości i wzruszeń – mówiła na zakończenie tegorocznego festiwalu inicjatorka festiwalu, Halina Szymańska.
Widzowie przez trzy dni mieli do wyboru wiele ciekawych propozycji. Były teatrzyki z udziałem lalek, opowieści o Liczyrzepie, szczudlarze w fikuśnych przebraniach, a nawet swing. Wszystkie te elementy połączył ze sobą ostatni niedzielny spektakl „Przystanek Klaunada” w wykonaniu Kijowskiego Teatru Ulicznego „Highlights” i „Lvivki” ze Lwowa. Co jeszcze działo się ostatniego festiwalowego dnia?
Na rozpoczęcie, w Bieszczady przeniósł widzów Teatr Uliczny Scena Kalejdoskop. Przedstawicieli krakowskiego teatru niezależnego zaprezentowali narrację o bohaterze romantycznym z zabarwieniem jego historii bieszczadzkimi legendami i zapomnianymi już bajaniami.
Natomiast przed głównym wejściem do świdnickiego teatru w niedzielne popołudnie zaprezentował się Teatr Nikoli, który w spektaklu „Swinging Charleston” pokazał w groteskowy sposób czasy prohibicji, czasy pięknych kobiet i mężczyzn nie bojących się ryzyka, gdzie życie upływa przy dźwiękach charlestona, a w powietrzu unosi się zapach palonych cygar. Przedstawienie odnosiło się do barwnych lat 20, kiedy to po ulicach jeździły stylowe samochody, panowie nosili kapelusze, a panie pięknie zdobione suknie. W powietrzu było słychać świst kul, a muzyka i taniec gościł w każdej restauracji.
Z kolei na dziedzińcu pod Wieżą Ratuszową wystąpił Teatr Bajka. „Czerwony Kapturek – bajka samograjka” to nie przeczytana z książki Jana Brzechwy sucha historia dziewczynki, która szła zanieść babci leki. To klasyczna historia z niecodzienną narracją. Opowiedziały ją lalki, a ich sceną był stół, który najpierw był domkiem dziewczynki, następnie lasem, by w finale stać się babcinym łóżkiem, w którym czyhał wilk. Historii towarzyszyły wesołe piosenki i usilne próby zwrócenia na siebie uwagi dzieci przez wilka.
Przystawką dla dnia głównego niedzielnego wieczoru był spektakl „Ukryte” w wykonaniu Teatru Hom. Przedstawienie odegrane na deskach świdnickiego teatru pokazywało miejsce, do którego ucieka człowiek przed nudą i frustracją dnia codziennego. Chłopiec w nim zamknięty, ma tam swoją kolekcję lalek, które niewidziane ożywają, a emocje przyniesione do ich świata rodzą błahostki, miłostki, a nawet tragedie.
W finałowym spektaklu przygotowanym przez artystów z Ukrainy można było doszukać się praźródeł klaunady, mającej swój początek w starożytnym Egipcie, ale także elementów nowego cyrku posługującego się tańcem, muzyką, teatrem, pantomimą, a nawet sportem. W spektaklu pełnym magii, cyrkowych sztuczek, ekwilibrystycznych popisów, a także akrobatyki i gimnastyki artystycznej oraz tańców na szczudłach artyści przedstawili komediowe sceny pozwalające na dobrą zabawę i interakcję z publicznością.
Tekst: Artur Ciachowski
Foto: Michał Nadolski/Artur Ciachowski