Strona główna 0_Slider 30 lat od wyborów 4 czerwca. „Dostaliśmy dar od losu”

30 lat od wyborów 4 czerwca. „Dostaliśmy dar od losu”

21

Ani oni nie wierzyli, że przegrają, ani my, że odniesiemy tak ogromne zwycięstwo – mówi świdniczanin Mirosław Sośnicki, w 1989 roku szef sztabu wyborczego Komitetu Obywatelskiego Solidarność w Wałbrzychu. Dzisiaj mija 30 lat od pierwszych, częściowo demokratycznych wyborów w Polsce. – Nie wierzcie, jeśli ktoś mówi, że była lepsza droga do wolności! – podkreśla Sośnicki.


Fot. Paweł Sachs

Kolekcja: Portal „Świdnica – Moje Miasto”.
NSZZ „Solidarność” w Świdnicy – 1 maja 1989 r.
Rynek, pierzeja wschodnia. Wiec wyborczy z kandydatami Komitetu Obywatelskiego „Solidarność” do Parlamentu zgromadził tysiące ludzi.

Schudłem 12 kilo, a wtedy i tak nie bardzo miałem z czego, więc trochę straszyłem – śmieje się po latach Artur Sierzputowski, który został przewodniczącym  Komitetu Obywatelskiego w Świdnicy. Urzędowali w mieszkaniu na pierwszym pietrze w kamienicy Rynek 10. – Pomoc dostaliśmy wtedy ogromną i bardzo spontaniczną. To dziwne, ale meble przekazał nawet urząd miasta – wspomina.

Fot. Paweł Sachs
Kolekcja: Wiesław Modzelewski.
NSZZ „Solidarność” w Świdnicy – 1 maja 1989 r.
Rynek 10, pierzeja północna. Siedziba Miejskiego Komitetu Organizacyjnego NSZZ „Solidarność” w Świdnicy. Na balkonie stoją od lewej działacze reaktywowanej „Solidarności”: Henryk Tarłowski, Kazimierz Kołodziej, Kazimierz Pająkowski – sekretarz MKO, Józef Gnutek, Krzysztof Trzop, Konopka, Stanisław Szaradowski. Patrzą na zgromadzony pod nimi tłum świdniczan, który pojawił się tuż przed godziną 11.

Trzon sztabu obok Artura Sierzputowskiego stanowili Kazimierz Pająkowski, Ireneusz Pałac, Krzysztof Trzop, Jacek Pilichowski. Sekretariat prowadziła Teresa Sachs, a za dekoracje i graficzną stronę materiałów wyborczych odpowiadał Marian Dudek.

Mirosław Sośnicki, fot. z archiwum Swidnica24.pl

Świdniczanin Mirosław Sośnicki, opozycjonista, a później poseł na sejm I kadencji, przewodniczył Komitetowi Obywatelskiemu w Wałbrzychu. Komitet urzędował przy ul. Moniuszki. – Mieliśmy dwa małe pokoiki, trochę mebli, teleks. Ale byliśmy gotowi ze strukturami znacznie szybciej niż cała Polska – wspomina. Mieczysława Tarnowskiego, działacza Solidarności z Wałbrzycha, stan wojenny zastał we Francji. Wrócił po czterech latach. I choć związek był zdelegalizowany, a za działalność opozycyjną groziło więzienie, chciał działać. – Na 3 lata przed okrągłym stołem powołał komitet i – co się wydaje wręcz niemożliwe, wydrukował ogłoszenie w Trybunie Ludu. I ten komitet zafunkcjonował! – wspomina Sośnicki. Spotykali się najpierw w mieszkaniu Tarnowskiego, później w salce katechetycznej przy kościele Aniołów Stróżów. – Kiedy doszło do rozmów przy okrągłym stole, myśmy byli już gotowi do pracy. Po ogłoszeniu decyzji o wyborach, komitet przy Mietku przekształcił się w Komitet Obywatelski. Naturalne było, że Tarnowski wystartuje (został senatorem przyp. red.), a ja zostałem w równie naturalny sposób człowiekiem „od czarnej roboty” – śmieje się późniejszy poseł sejmu I kadencji. Jego zadaniem była nie tylko rejestracja komitetu, organizacja kampanii wyborczej, ale także pozyskanie dla regionu „nazwisk”.

– Panowało przekonanie, że do podniesienia naszych szans konieczne są jakieś sławy. W małym kościele w Warszawie spotkałem się z Jankiem Lityńskim i zwróciłem się do niego, by nam kogoś podpowiedział. Wskazał profesora Włodzimierza Bojarskiego, uczestnika okrągłego stołu. Zaproponował też, że sam może od nas wystartować. Na pierwszą propozycje przystałem od razu, druga została przyjęta po konsultacjach – mówi Sośnicki.

Fot. Paweł Sachs.
Kolekcja: Wiesław Modzelewski.
NSZZ „Solidarność” w Świdnicy – 1 maja 1989 r.
Rynek, pierzeja północna. Wiec wyborczy z kandydatami Komitetu Obywatelskiego „Solidarność” do Parlamentu. Stoją od lewej: Mieczysław Tarnowski z Wałbrzycha (1945-1991) R.I.P., Włodzimierz Bojarski, Marian Kowal, Jan Lityński, Artur Sierzputowski.

Komitet Obywatelski w regionie wałbrzyskim (podzielonym na dwa mniejsze okręgi) wystawił w wyborach pięciu kandydatów. Do sejmu X kadencji Mariana Kowala, Jana Lityńskiego i Stanisława Tomkiewicza, do pierwszego po II wojnie światowej senatu Mieczysława Tarnowskiego i Włodzimierza Bojarskiego. Na mocy ustaleń okrągłego stołu o 161 na 466 mandatów poselskich mogli zabiegać również kandydaci opozycyjnego Komitetu Obywatelskiego przy Lechu Wałęsie. Pozostałe miała zagwarantowane koalicja rządowa. O 100 miejsc w senacie mogli się ubiegać zarówno kandydaci reżimu, jak i opozycji.

Mieliśmy mnóstwo roboty, trzeba było dotrzeć z ulotkami i informacjami aż do Kłodzka – wspomina Mirosław Sośnicki. Było nadzwyczaj spokojnie, ale cały czas obu komitetom towarzyszyła obawa, że strona rządowa będzie stosowała stare metody – prowokację, oszustwo, fałszerstwo. – Baliśmy się podstępu. By zarejestrować naszych kandydatów, zebraliśmy sto tysięcy podpisów, ale zanieśliśmy tylko połowę. Resztę ukryliśmy, a o miejscu wiedzieli najbardziej wtajemniczeni. Mieliśmy je wyciągnąć, gdyby władza podważyła podpisy, ale nic takiego się nie stało – wspomina szef sztabu w Wałbrzychu. Choć prób deprecjonowania komitetu nie zabrakło. – Mieliśmy tak duży obszar do zrealizowania naszej kampanii, że zdecydowaliśmy się na wynajęcie małego autokaru z ORBISU, przez co zresztą potem pracownicy mieli trochę problemów. Pojawiły się ulotki z oszczerczymi informacjami, że rozbijamy się autokarem, balujemy. To były kłamstwa. Pieniądze na kampanie otrzymaliśmy z Warszawy i z cegiełek od ludzi. Z każdego grosza rozliczyliśmy się sumiennie – zapewnia.


 
Fot. Paweł Sachs
Kolekcja: Wiesław Modzelewski.
NSZZ „Solidarność” w Świdnicy – 1 maja 1989 r.
Rynek, pierzeja północna. Wiec wyborczy z kandydatami Komitetu Obywatelskiego „Solidarność” do Parlamentu zgromadził tysiące ludzi. Na scenie od lewej: siedzi Bolesław Szmul, N.N., wałbrzyski poeta Marian Jachimowicz R.I.P., Mechanik czyli Mieczysław Jurecki – znany basista, gitarzysta i kompozytor wrocławski.

– Był entuzjazm, zjawiało się u nas mnóstwo ludzi z regionu po ulotki, albo z ofertą pomocy – wspomina Artur Sierzputowski. Kampania w Świdnicy rozpoczęła się mocnym akcentem. Do historii przeszedł wiec wyborczy na Rynku, który zgromadził tłum nie widziany tu od 1980 roku. – Trochę zdziwiło nas później, że tak mało osób poszło do wyborów. Co prawda frekwencja w Świdnicy wyniosła około 70%, a więc więcej niż średnia krajowa, ale spodziewaliśmy się większego „ruszenia” – dodaje.

Fot. Krzysztof Wawrzak.
Kolekcja: Kazimierz Pająkowski.
NSZZ „Solidarność” w Świdnicy – 6 czerwca 1989 r.
Rynek, pierzeja północna. Kandydaci Komitetu Obywatelskiego „Solidarność” odnieśli druzgocące zwycięstwo.

Komitet Obywatelski uzyskał 161 ze 161 mandatów, o które mógł się ubiegać w sejmie i 99 ze stu do senatu. Kandydaci Komitetu Obywatelskiego regionu wałbrzyskiego zdeklasowali rywali, uzyskując blisko lub ponad 70% głosów. – O tym, że zwyciężamy, wiedzieliśmy już około 14.00 w niedzielę. Pewność mieliśmy około 5.00 w poniedziałek. Skala wygranej zaskoczyła nas tak samo, jak reżim skala klęski. Przecież jeszcze w sobotę – a wtedy nie było ciszy wyborczej – rządowy ośrodek badania opinii publicznej podawał, że absolutnie wygrają kandydaci strony rządowej. Nie spodziewaliśmy się też w tamtym momencie takiego przyśpieszenia. Cieszyliśmy się ze skrawka wolności, z tego, że odzyskaliśmy wolne związki zawodowe, które będą kontrolą dla władzy komunistycznej. Nie spodziewaliśmy się, że komunizm w ogóle  upadnie – mówi Mirosław Sośnicki.

I dodaje: Po raz pierwszy w naszej historii nie było potrzebne krwawe powstanie, nie wojna polsko-polska, nie doszło do wojny z Sowietami. Krok po kroku odzyskaliśmy wolność. Dostaliśmy dar od Boga, od losu. Każdy, kto twierdzi, że była inna droga, nie wie, co mówi. My tutaj, w Świdnicy wiemy najlepiej. To tu stacjonowały wojska sowieckie, mogły być w kilka godzin w Warszawie.

***

W 2014 roku, w 25 rocznicę pierwszych częściowo demokratycznych wyborów w Świdnicy z inicjatywy lokalnych władz, w tym ówczesnego prezydenta Wojciecha Murdzka (dziś partia Porozumienie Jarosława Gowina i klub parlamentarny PiS) została zorganizowana konferencja z udziałem bohaterów tamtych dni, m.in. posła Mariana Kowala. Rząd Prawa i Sprawiedliwości nie przygotował ogólnopolskich obchodów 30-lecia.

W całej Polsce przez samorządy organizowane są uroczystości, akcje, happeningi. W Świdnicy obecne władze mieszkańców do wspólnego świętowania nie zaprosiły.  Prezydent  Beata Moskal-Słaniewska, od 5 lat członkini Sojuszu Lewicy Demokratycznej, na swoim fanpage’u napisała z drogi do Gdańska: „Pojutrze, 4 czerwca, samorządowcy z całej Polski, politycy, naukowcy, artyści, wszyscy ci, którym wolność jest tak droga, wezmą udział w najważniejszym w tym roku święcie. I warto będzie wtedy zaśpiewać „Wolności oddać nie umiem…”. Mam nadzieję, że daleko od Gdańska, w mojej ukochanej Świdnicy, też zanucicie tę piosenkę…”

O rocznicy w Świdnicy pamiętała tylko Szkoła Podstawowa nr 8. Z inicjatywy nauczycielki historii Marzeny Zięby dzisiaj o 13.00 zostanie otwarta wystawa „Od PRL-u do wolności”. Ekspozycja będzie dostępna dla wszystkich chętnych 4 i 5 czerwca w siedzibie szkoły przy ul. Wałbrzyskiej od godziny 15.00 do 18.00.

Agnieszka Szymkiewicz
Zdjęcia archiwalne wraz z opisami pochodzą z portalu „Świdnica-Moje Miasto”

***

Na kilka dni przed rocznicą wyborów 4 czerwca Gdańsk, kolebkę Solidarności i Europejskie Centrum Solidarności – centrum obchodów rocznicy wyborów, odwiedził wydawca portalu Swidnica24.pl Marek Kowalski, były opozycjonista, wiceprzewodniczący NSZZ Solidarność w Świdnickiej Fabryce Urządzeń Przemysłowych. Internowany od 13 grudnia 1981 do marca 1982 roku.

Poprzedni artykułAKS wygrywa z Górnikiem i jest blisko barażu o III ligę!
Następny artykułZepchnął osobówkę na barierki