Zapamiętany zostanie jako społecznik, szanowany członek społeczności kombatanckiej, zawsze gotowy nieść pomoc innym. W piątek bliscy, samorządowcy, harcerze i zwykli świdniczanie pożegnali Kazimierza Mazija, wieloletniego prezesa świdnickiego koła Związku Kombatantów Rzeczypospolitej Polskiej i Byłych Więźniów Politycznych.
Kazimierz Mazij urodził się w 1924 we wsi Tuligłowy pod Lwowem. W 1944 roku został powołany do wojska. Po paru tygodniach ćwiczeń w Rzeszowie został oddelegowany do 1. dywizji piechoty im. Tadeusza Kościuszki. Brał udział w walkach o Berlin, gdzie wraz z innymi, polskimi żołnierzami zdobywał budynki Politechniki Berlińskiej. W maju 1945 roku został oddelegowany do szkoły oficerskiej w Krakowie. Uczestniczył w walkach z Ukraińską Powstańczą Armią. Jak podkreślał w swoich późniejszych opowieściach, w kieszeni zawsze nosił wizerunek Matki Boskiej Częstochowskiej, który otrzymał od wojskowego kapelana po złożeniu przysięgi w Rzeszowie, i których chronił od wojennych nieszczęść. Po demobilizacji wyruszył z Lublina do Wrocławia, a następnie do Mysłakowa, gdzie wcześniej przeniosła się jego matka. W kolejnych latach był gminnym instruktorem rolnym, pracował w powiatowym związku samopomocy chłopskiej
Swoje życie postanowił poświęcić pomocy kombatantom. Pracując społecznie starał się pocieszać i wspierać wszystkich znajdujących się w potrzebie. Pomimo zaawansowanego wieku, prowadził bardzo aktywny tryb życia. Odwiedzał schorowanych kolegów, wraz z innymi działaczami świdnickiego koła Związku Kombatantów Rzeczypospolitej Polskiej i Byłych Więźniów Politycznych organizował spotkania z młodzieżą. Cieszyła go możliwość pomagania i do tego samego zachęcał innych. – Był to niesamowity człowiek. Zawsze uczynny, obecny na każdym spotkaniu. To zacna postać z ogromnym dorobkiem – wspomina Tadeusz Grabowski, szef Świdnickiego Stowarzyszenia Patriotycznego, od wielu lat współpracujący z kombatantami.
Kazimierz Mazij zmarł 4 lutego 2019 roku. Miał 95 lat. Spoczął na cmentarzu parafialnym przy Alei Brzozowej w Świdnicy.
Michał Nadolski
[email protected]
fot. Dariusz Nowaczyński