Czwarty raz w tym sezonie o losach meczu rozstrzygały rzuty karne. Po raz czwarty z tej próby wyszli zwycięsko. Piłkarze ręczni ŚKPR-u Świdnica mimo sporych kłopotów kadrowych, ale za to aż z piątką juniorów w składzie wygrali na parkiecie Viretu CMC Zawiercie i umocnili się na piątym miejscu w tabeli I ligi!
Na prośbę gospodarzy mecz rozegrano awansem w środę, 9 maja. Chociaż tabela jasno wskazywała, że świdniczanie są faworytem, to było wiadomo, że w Zawierciu o punkty będzie bardzo trudno. Miejscowi – outsider ligowej tabeli chcą godnie pożegnać się z zapleczem PGNiG Superligi, a ŚKPR ma swoje problemy. Z powodu problemów zdrowotnych oraz obowiązków służbowych trener Grzegorz Garbacz nie mógł skorzystać z bramkarzy Adriana Prusa i Dariusza Bajkiewicza oraz Kamila Rogaczewskiego, Dariusza Kijka i Patryka Dębowczyka. W kadrze znalazło się zatem aż pięciu juniorów ze złotej drużyny z 2017 roku. Dla Karola Kozaka i bramkarza Wojciecha Jabłońskiego były to absolutne debiuty w pierwszym zespole. Odmłodzone Szare Wilki „dały radę” i tradycyjnie już mecz z ich udziałem dostarczył gigantycznych emocji.
W pierwszej połowie lekką przewagę mieli gospodarze. Po kwadransie prowadzili 8:5, a na przerwę schodzili przy stanie 15:13. Niestety, od 24. minuty świdniczanie musieli sobie radzić bez Władysława Makowiejewa, który szybko skompletował trzy kary i musiał opuścić plac z czerwoną kartką. Po zmianie stron ŚKPR zaczął odrabiać straty. W 40. minucie na tablicy wyników pojawił się dawno nie widziany remis 19:19 i rozpoczął się prawdziwy horror. Gra gol za gol trwała do końcowej syreny. Wynik 27:27 sprawił, że po raz czwarty w tym sezonie Szare Wilki stanęły do konkursu rzutów karnych. Trzy poprzednie zwycięstwa natchnęły zespół do kolejnego triumfu w tej swoistej próbie nerwów. Świdniczanie wykorzystali wszystkie „siódemki”. Kolejno trafiali: Patryk Rogaczewski, Przemysław Borszowski, Konrad Cegłowski, Paweł Starosta i Piotr Kijek. Viret pomylił się w drugiej kolejce, gdy rzut rywala obronił Tomasz Wasilewicz. W efekcie dało to wygraną 5:3. Po niezwykle zaciętym boju dwa punkty pojechały więc na Dolny Śląsk. Jedno „oczko” zostało w Zawierciu. W sobotę i niedzielę dokończenie 27. kolejki. Najbliższy mecz w Świdnicy odbędzie się w sobotę, 19 maja o godzinie 18.00. Do hali Zawiszów zawita ASPR Zawadzkie.
– Mimo znaczących osłabień i błędów, które w tym meczu też popełniliśmy udało nam się zdobyć dwa punkty. Zespół jak zwykle zasłużył na gratulacje za waleczność i olbrzymią ambicję – wyznał Arkadij Makowiejew, wiceprezes klubu. – Koniec końców cieszymy się z dwóch punktów, ale czujemy też lekki niedosyt, bo można było spokojnie wygrać ten mecz w 60 minut. Do tego zabrakło nam skuteczności, w kluczowych momentach złapaliśmy też kilka kar. Były tez niepotrzebne błędy. Dużo pograli młodsi zawodnicy – to dobrze, muszą łapać to doświadczenie – dodał Patryk Rogaczewski, skrzydłowy ŚKPR-u.
Viret CMC Zawiercie – ŚKPR Świdnica 27:27 (15:13), k. 3:5
ŚKPR: Wasilewicz 1, Jabłoński – P. Rogaczewski 8, Cegłowski 5, Borszowski 3, Lasak 2, Borowski 2, P. Kijek 2, Etel 2, Makowiejew 1, Piędziak 1, Kozak, Chaber, Starosta
Karne: Viret 3/3, ŚKPR 6/4
Kary: Viret 10 minut, ŚKPR 14 minut
/ŚKPR/