W mroźne popołudnie ulica Przechodnia niedaleko świdnickiego Rynku świeci pustkami. Nic tutaj nie zachwyca. Pomazane ściany i stara, odrapana zabudowa w ponurych kolorach. W miejscu, gdzie prędzej można spodziewać się amatorów taniego wina, na przechodniów czeka niespodzianka: świat wypełniony po sufit książkami.
Skromna witryna antykwariatu „Exlibris” jest jak hasło dla wtajemniczonych, na których czeka jasnowłosa właścicielką tysięcy książek, plansz i najróżniejszych wydawnictw. Elżbieta Figiel dosłownie tonie, otoczona książkami. Masą książek. Wnętrze lekko pachnie kurzem, starym papierem i minionymi czasami.
Pani Elżbieta z wykształcenia i zawodu jest bibliotekarką, pracowała w księgarni. Książki to jej miłość. Antykwariat stał się dla niej nie tylko spełnieniem marzeń, ale i deską ratunkową. 15 lat temu pani Elżbieta znalazła się w bardzo ciężkiej sytuacji życiowej. Była bezrobotna, a w jej wieku do pracy już nie przyjmowano. Jedyne, co lubiła to książki. Los się uśmiechnął, gdy miasto przyszło z pomocą w ramach pierwszej edycji programu dla bezrobotnych. Na prowadzenie własnego interesu osoby bezrobotne mogły otrzymać lokal zwolniony przez rok z czynszu. Nie wahała się, widząc szansę na połączenie pracy i pasji. Postanowiła robić to, co lubi i to, co zawsze chciała robić, czyli prowadzić swój własny antykwariat. Nie zniechęciła jej boczna uliczka o nie najlepszej reputacji. W pracy wsparł mąż, a klienci trafiają tu bez trudu.
– Jeżeli piętnaście lat jesteśmy na rynku, to znaczy, że Świdnica jednak czyta – cieszy się antykwariuszka. – U mnie znajdują książki, których już się nie wznawia. To są starsze wydania, do których wraca się z sentymentu, to są książki fachowe, w których ktoś szuka konkretnych informacji, takie, które zostały wydane lata temu.
Książki oddają lub odsprzedają ci, którym już nie są potrzebne, a na każdą znajdzie się nowy chętny. Rozrzut tematyczny jest ogromny! Na półkach i w stosach znajdują się bajki, filozofia, historia, technika, ezoteryka, poezja, psychologia, pedagogika, nauka języków obcych, thrillery, romanse, przewodniki turystyczne… A jaki jest przekrój klientów, którzy tu trafiają? – Przychodzą dzieci, czasem same, czasem z rodzicami. Była kiedyś przesympatyczna dziewczynka, która najpierw przychodziła z mamą, gdy jeszcze chyba nie chodziła do szkoły. Patrzyłam, jak ona dorasta i coraz inne książki bierze, z początku to były komiksy, bajeczki, później literatura dla dzieci i młodzieży. Jeżeli dziecko nauczy się naprawdę od małego czytać, cokolwiek, niech to będą komiksy, niech to będą bajki, to miłość do książek zostanie na zawsze. Przychodzą do nas młodzi ludzie, przychodzą starsze osoby, przychodzą również ludzie, którzy na stałe mieszkają za granicą i szukają książek, które kiedyś przeczytali, a teraz nie mogą ich znaleźć – wylicza pani Elżbieta. Antykwariat stał się miejscem ważnym nie tylko dla miłośników książek, ale także dla całej rodziny antykwariuszki. Ona sama wkrótce przejdzie na emeryturę, a jej miejsce zajmie syn, który już dziś wyręcza mamę w wielu obowiązkach. Antykwariat idzie też z duchem czasu. Od lat jest obecny w sieci, a wkrótce będzie miał nową, nowoczesną stronę internetową. Bazą jednak pozostanie sklep przy Przechodniej. Przy ulicy, którą pani Elżbieta broni z całych sił.
Od piętnastu lat nie spotkała się ze złym potraktowaniem, nie było tu rozrób, awantur. – Ludzie są sympatyczni i przyjaźni, a incydenty mogą przydarzyć się wszędzie, czy to gdzieś w Rynku czy na Trybunalskiej czy na jakichś innych ulicach, a ulica Przechodnia naprawdę nie jest zła. Na miano złej być może zasłużyła sobie z jakiegoś powodu, ale lata temu – zapewnia pani Elżbieta. Antykwariuszka ma nadzieję, że Przechodnią kiedyś dostrzegą władze miasta i poprawia choćby nawierzchnię ulicy i chodniki.
W czasie, gdy coraz częściej książka jest tylko towarem, konkurującym z e-bookami i audiobookami, antykwariat z Przechodniej wydaje się być ostoją, w której zachowała się jeszcze namiastka starego świata, w którym książka stanowiła najważniejsze źródło wiedzy, była bramą do innego świata, zaproszeniem do podróży w nieznane. Pani Elżbieta jest pewna, że chętnych do takich podróży długo nie zabraknie.
Marta Bułgajewska
praktyka studencka
Zdjęcia Michał Nadolski