Do końca tygodnia władze Świdnicy mają czas, by zdecydować o kontynuowaniu lub porzuceniu pomysłu zbudowania repliki samolotu Fokker Dr.I, którym latał Manfred von Richthofen. Projekt realizowany w ramach współpracy polsko-czeskiej otrzymał niedawno unijne dofinansowanie. Środki trafiły także na inny projekt, którym urzędnicy zdążyli się już pochwalić. Czy zwłoka w sprawie repliki samolotu „Czerwonego Barona” wynika z towarzyszących pomysłowi kontrowersji?
Po raz pierwszy o replice trójpłatowca zrobiło się głośno podczas dyskusji nad przyjęciem budżetu miasta na rok 2018. Wśród planowanych wydatków znalazło się tam zadanie pod nazwą „Odlotowe miasta Świdnica i Trutnov – budowa repliki samolotu Fokker DR”, na które przeznaczono 130 tys. złotych. – Wraz z naszym partnerem z Czech – miastem Trutnovem, przygotowaliśmy wniosek w ramach tzw. mikroprojektów i liczymy dofinansowanie naszych wspólnych planów dotyczących rozwoju potencjału kulturowego na rzecz turystyki w oparciu o postaci lotników Igo Etricha pochodzącego z Trutnova i „Czerwonego Barona”, który mieszkał w Świdnicy – tłumaczyła Sylwia Osojca ze świdnickiego magistratu.
Kontrowersyjna postać pilota
„Czerwonym Baronem” nazywany jest Manfred von Richthofen, niemiecki lotnik, uważany za największego asa myśliwskiego okresu I wojny światowej. „Czerwony Baron” spędził w Świdnicy część swojego dzieciństwa. Kilka lat po rozpoczęciu kariery wojskowej zastała go wojna, podczas której odniósł 80 oficjalnie zaliczonych zwycięstw. Zginął 21 kwietnia 1918 roku. W tym roku mija setna rocznica zestrzelenia „Czerwonego Barona”. Samolot Fokker Dr.I, który był produkowany w latach 1917-1918, jest powszechnie kojarzony właśnie z Richthofenem.
Przeciwnikiem wydawania publicznych pieniędzy na upamiętnienie lotnika jest radny Dariusz Sienko. – Mamy Kościół Pokoju, katedrę, ładny Rynek i w tej sytuacji kwiatka do kożucha za 130 tysięcy złotych moim zdaniem nam nie potrzeba. Pewne jest, że turyści do Świdnicy z powodu repliki Fokkera nie przyjadą – twierdził radny. Sienko ponownie odniósł się do sprawy podczas ostatniej sesji Rady Miasta, która odbyła się 23 lutego. – Czy promowanie postaci pruskiego żołnierza „mordercy”, w roku 100 rocznicy Niepodległości Państwa Polskiego, przystoi prezydentowi polskiego miasta? – pytał.
Inny pogląd na sprawę przedstawiają miejscy urzędnicy. – Z badań przeprowadzonych wśród mieszkańców Świdnicy, wykonanych na bardzo dużej próbie w latach 2011-2014 wynika, iż chcą oni, aby miasto wykorzystywało w swoich celach promocyjnych „Czerwonego Barona” i uważają, że produkt turystyczny tworzony w oparciu o tę postać powinien być przez Świdnicę rozwijany i promowany – mówiła Osojca, zwracając przy tym uwagę na to, że legenda „Czerwonego Barona” oraz działania z nią związane zostały oficjalnie wpisane w Strategię Rozwoju Turystyki Miasta Świdnicy na lata 2016-2026, przyjętej przez świdnickich radnych.
Walka o unijne pieniądze
Według podawanych w ub. roku informacji, projekt „Odlotowe miasta – Świdnica i Trutnov” miał zostać dofinansowany w 85%. Tym samym miasto powinno otrzymać kwotę około 110 tys. złotych. Dotacja została przyznana, ale w jakiej wysokości i jaki będzie udział własny miasta, dzisiaj u organizatora konkursu nie udało się dowiedzieć.
Nie wszystkie środki zostaną jednak przeznaczone na budowę repliki samolotu von Richthofena, chociaż będzie to wydatek najbardziej zauważalny. Budowa repliki trójpłatowca ma pochłonąć około 50 tys. złotych. Oprócz tego planowane jest przygotowanie wystawy, quest, utworzenie ścieżki turystycznej wraz z aplikacją mobilną, a także inne działania promocyjne.
Po stronie czeskiej planowana jest z kolei budowa placu zabaw nawiązującego do tematyki lotniczej oraz organizacja wystawy czesko-polskiej z okazji 50. rocznicy śmierci trutnowskiego lotnika Igo Etricha. Czescy samorządowcy zarezerwowali na ten cel kwotę 950 tys. koron, czyli około 156 tys. złotych.
Pod koniec lutego zebrał się specjalny komitet Euroregionu Glacensis, który decydował o przyznaniu dotacji tzw. mikroprojektom w ramach programu Interreg V-A Czechy-Polska. W sumie zaakceptowano 67 wniosków o dofinansowanie. Wśród nich znalazły się dwie inicjatywy zgłoszone przez Świdnicę i miasto Trutnov – „Olimpiada sportowa nie zna granic” oraz wywołujący kontrowersje projekt „Odlotowe miasta – Świdnica i Trutnov”.
W ramach polsko-czeskiego projektu „Olimpiada sportowa nie zna granic” odbędą się dwie trzydniowe sportowe olimpiady. Pierwsza z nich w czerwcu, w Trutnovie, zaś druga – rok później w Świdnicy. – Młodzież będzie rywalizować w wielu dyscyplinach sportowych takich jak m.in.: lekkoatletyka, gimnastyka, piłka nożna, koszykowa, dwa ognie, siatkówka, jazda na rolkach, tenis stołowy, szachy, zawody kajakowe oraz biegi. Będą one podzielone według kategorii wiekowych, a wezmą w nich udział dziewczęta i chłopcy w wieku od 10 do 16 lat – tłumaczy na stronie Urzędu Miejskiego rzeczniczka miasta Magdalena Dzwonkowska.
Co dalej z „Czerwonym Baronem”?
Do tej pory świdnicki magistrat pochwalił się jedynie pozyskaniem środków na organizację sportowych olimpiad. Równie entuzjastycznego komunikatu zabrakło w przypadku projektu dotyczącego Manfreda von Richthofena. Nie wiadomo, czy urzędnicy nie postanowili zmienić zdania pod wpływem krytyki ze strony radnego Sienko i części mieszkańców. Przedstawiciele Euroregionu Glacensis nie byli w stanie powiedzieć, czy świdnicki samorząd wykonał już ostatni krok, który pozwoli na skorzystanie z przyznanego dofinansowania. – Samorządy muszą powiadomić, czy przyjmują warunki dotacji z programu Interreg V-A Czechy-Polska – mówi Sylwia Pachołek ze Stowarzyszenia Gmin Polskich Euroregionu Glacensis. Czasu na podjęcie ostatecznej decyzji pozostało niewiele. Gmina musi zdecydować o dalszych losach projektu do końca tygodnia.
/mn/