Były prezydent miasta, obecnie poseł partii Porozumienie Gowina, zasiadający w ławach klubu parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości, przyznaje, że otrzymał liczne prośby o start w jesiennych wyborach samorządowych. Namowy pojawiają się – jak sam stwierdził – od różnych osób, a także partii i ugrupowań. Czy faktycznie chce zrezygnować z posłowania i będzie walczył o fotel prezydenta Świdnicy?
Wojciech Murdzek był radnym, starostą świdnickim i przez 12 lat prezydentem Świdnicy z ramienia lokalnej Wspólnoty Samorządowej Ziemi Świdnickiej. W 2014 roku w walce o czwartą kadencję wsparła go Platforma Obywatelska, łącznie z ówczesną premier Ewą Kopacz. Przegrał w II turze z kandydatką Sojuszu Lewicy Demokratycznej Beata Moskal-Słaniewską. W 2015 roku wystartował z listy Prawa i Sprawiedliwości, przy osobistym poparciu Jarosława Gowina, do sejmu. Mimo że nie był wśród kandydatów z największą liczbą głosów, start przy boku partii Kaczyńskiego okazał się sukcesem.
W rozmowie ze Swidnica24.pl Wojciech Murdzek powiedział, że otrzymał wiele głosów zachęty do ubiegania się o funkcję prezydenta Świdnicy w wyborach samorządowych 2018. – Przychodzą do mnie różne osoby, także te, które poparły obecną panią prezydent i przepraszają, mówią, że popełniły błąd. Ten monolit poparcia dla pani Słaniewskiej zaczyna pękać – mówi poseł i przyznaje, że do startu namawiają go również przedstawiciele partii i ugrupowań. Jakich, nie podaje. Roman Etel, obecny przewodniczący Wspólnoty Samorządowej Ziemi Świdnickiej mówi, że stowarzyszenie nie podjęło jeszcze żadnych personalnych decyzji ws. kandydatów w jesiennych wyborach. Pierwsze rozstrzygnięcia mają się pojawić w marcu. Czy Wojciecha Murdzka do startu namawia PiS? Z szefową okręgu wałbrzyskiego, Anną Zalewską, nie udało nam się skontaktować.
Na pytanie, czy zamierza kandydować na prezydenta Świdnicy, Wojciech Murdzek odpowiada, że na ten moment na 99,9 procent nie, ale zawsze zostaje ta jedna dziesiąta. – Będę się przyglądał, jakie pojawią się kandydatury i od tego wiele zależy – tłumaczy i dodaje, że w polityce nie ma słowa „nigdy”.
/asz/