Za dwa dni najlepsi polscy himalaiści, a wśród nich także Piotr Snopczyński, z urodzenia świdniczanin, udadzą się do Pakistanu i podejmą próbę wejścia na najtrudniejszą i niezdobytą jeszcze zimą górę. Narodowa, zimowa wyprawa na K2 może potrwać trzy miesiące. To jedno z najważniejszych wydarzeń w historii himalaizmu.
– Jest to najbardziej prestiżowy wyjazd w historii polskiego i światowego himalaizmu. K2 jest ostatnią jeszcze niezdobytą i najtrudniejszą zimową górą. Polacy, którzy zapoczątkowali zimowy himalaizm i byli w nim najlepsi, do tej pory zdobyli 10 z 13 szczytów – mówi Piotr Snopczyński. Narodowa, zimowa wyprawa na K2, w której weźmie udział świdnicki himalaista, rozpoczyna się już za dwa dni. – O godz. 14.50 mamy wylot z Warszawy. Lądujemy w Islamabadzie, a stamtąd udajemy się do Skardu i kolejno jeepami do osady Askole, z której będziemy szli około 110 km do bazy przez lodowiec Baltoro – przedstawia najbliższy plan Piotr Snopczyński.
W skład polskiej ekipy wchodzi 13 doświadczonych himalaistów. Oprócz Piotra Snopczyńskiego zespół tworzą Krzysztof Wielicki, Janusz Gołąb, Adam Bielecki, Rafał Fronia, Marek Chmielarski, Dariusz Załuski, Mariusz Kaczkan, Artur Małek, Piotr Tomala, Jarosław Botor, Maciej Bedrejczuk oraz Denis Urubko. Każdy z nich będzie odpowiedzialny za poszczególne zadania i tylko niektórzy z nich będą mieli szansę zaatakować szczyt. – Na pewno nie będę wchodził na szczyt. Będę sprawował kilka funkcji w zespole. Zostałem wyznaczony na kierownika bazy, czyli zajmę się chociażby metodycznym rozbiciem bazy i stworzeniem komfortowych warunków dla ekipy. Odpowiadam także za sprzęt wspinaczkowy, który otrzymają poszczególne obozy. Jeśli będzie taka potrzeba, mam również sprawować funkcję łącznika między pierwszym a drugim obozem i odpowiednio je zaopatrywać, by chłopcy nie byli przeciążeni – tłumaczy.
Polska ekipa będzie wspinać się południowo-wschodnim filarem, tzw. drogą Basków, nazywaną też drogą Cesena. Trasa prowadzić będzie między drogą Kukuczka-Piotrowski a Żebrem Abruzzi, którym polscy himalaiści próbowali wchodzić latem 2016 roku, i łączy się z Żebrem Abruzzi na Ramieniu, między tzw. Czarną Piramidą i Szyjką. Pierwsza baza znajduje się na wysokości 5150 m. Następnie trasa prowadzi przez obóz 1 (5900m), obóz 2 (6350m) i obóz 3 (7000m). aż do obozu IV, który został zaplanowany na 8000 m na tzw. „Ramieniu”, skąd ma nastąpić atak na szczyt.
Za każdym razem w obozach himalaiści będą się aklimatyzować i jeśli nie wystąpią zdrowotne problemy, podejmą próbę zdobycia szczytu zimą. – Ta góra jest bardzo niebezpieczna i na nią się nie wchodzi, ale wspina. Trudności zaczynają się od początku, a największe są w kopule szczytowej od 8300 m. Nie chodzi jedynie o warunki techniczne, ale także o specyficzną meteorologię góry. Jest to najbardziej wysunięta na zachód góra, narażona na huraganowe wiatry. Największym problemem na wyprawach zimowych nie jest więc w tym przypadku niska temperatura, ale wiatr, który może dochodzić do 200 km/h. Przy takiej prędkości uderzający w twarz śnieg może ją poranić niczym szkło – wyjaśnia himalaista i podkreśla, jak ważne jest przygotowanie oraz bezpieczeństwo.
Próba zdobycia K2 zimą może potrwać trzy miesiące. – Mamy całą zimę, by zdobyć szczyt. A kto na niego wejdzie, tego nikt w kraju nie wie. Najlepszy może nie mieć zdrowia, być przeziębionym czy mieć chorobę wysokościową. Wszystko zależy od sytuacji. Jeśli himalaiści będą mieli pełną aklimatyzację i trafi się okno pogodowe, wtedy podejmą się ataku. Będą musieli wtedy bardzo szybko wejść na szczyt i równie szybko z niego zejść, by na nim nie zostać już na zawsze – dodaje.
Wyprawa otrzymała dofinansowanie od Ministerstwa Sportu i Turystyki w wysokości miliona złotych. Postępy polskiej ekipy podejmującej się trudnego wyzwania będzie można śledzić TUTAJ.
Tekst: AN
Zdjęcia: Artur Ciachowski