O wielkiej miłości świętej Joanny do swoich dzieci i męża opowiadała w świdnickim Teatrze Miejskim jej najmłodsza z córek Gianna Emanuela Molla. Włoszka przedstawiła życie swojej matki, która świadomie poświęciła samą siebie, by ją ratować. Za jej bezgraniczną ofiarność i umiłowanie życia została ogłoszona świętą przez św. Jana Pawła II. Kanonizacja świętej Joanny była ostatnią w pontyfikacie papieża Polaka.
55-letnia Gianna Emanuela Molla odwiedziła Świdnicę, w ramach trwającego od piątku 6 października VII Kongresu Małżeństw. Podczas spotkania z uczestnikami wydarzenia opowiadała o swojej niezwykłej rodzinie, a w szczególności świętej matce. – Nie byłoby mnie tutaj, gdybym nie była tak bardzo kochana. Życie jest największym, najcenniejszym i, jeśli można stopniować świętość, to najświętszym darem – stwierdziła najmłodsza córka świętej, dla której najwyższymi wartościami była rodzina, dzieci i Bóg.
Święta mama, jak nazywa ją Gianna, była niezwykle radosną, miłująca piękno i życie, emocjonalną lekarką pediatrą, a ojciec Piotr nieśmiałym mechanikiem inżynierem. – Mama i tata otrzymali dar wiary. Później przełożyli swoją wiarę angażując się w działania apostolskie. Mama duczestniczyłan w Akcji Katolickiej i Stowarzyszeniu Wincentego à Paulo. Posługiwała także osobom opuszczonym i starszym. Mój tata była zaangażowany w prace parafialne i Akcję Katolicką – opowiadała rodzinną historię Gianna, która poszła w ślady świętej mamy i również została lekarzem, lecz o specjalizacji geriatria.
Zarówno narzeczeństwo jak i małżeństwo Gianny oraz Piotra było pełne miłości i szacunku, o czym świadczą pozostawione po nich listy, przetłumaczone na język polski. – Przeżywali własną miłość w świetle wiary. Swoje małżeństwo traktowali jako prawdziwe powołanie i jako drogę do świętości – zauważyła córka i jak dodała modlili się o dar potomstwa. – Moja mama urodziła brata Pierluigiego, później moją siostrę Mariolinę, a następnie Laurettę. Wszyscy zostali przyjęci jako dar z nieba – mówiła.
Gianna Emanuela była kolejnym dzieckiem. Niestety przy końcu drugiego miesiąca ciąży wykryto u świętej Joanny włókniaka okolicach macicy. Ówczesna medycyna, a był to rok 1961, dopuszczała trzy rozwiązania lekarskie. Dwa z nich gwarantowały wyleczenie, ale wiązały się z aborcją. – Wybrała trzecią możliwość – usunięcie jedynie włókniaka i kontynuowanie ciąży. Było to najbardziej ryzykowane rozwiązanie dla mojej mamy – przedstawiała sytuację Gianna. Kobieta za wszelką cenę chciała chronić swoje dziecko i życie nawet kosztem własnego i prosiła o męża, by uszanował jej wolę. Joanna zmarła po urodzeniu córki w wieku 39 lata na zapalenie otrzewnej. – Ja jako małe dziecko miałam poczucie winy w stosunku do mojego rodzeństwa. Myślę, że oni wycierpieli o wiele więcej niż ja – brat miał 6 lat, Mariolina 5 lat, Lauretta 3 lata, a ja zaledwie tydzień. Miałam też wyrzuty sumienia odnośnie mojej świętej mamy, ponieważ ona tak bardzo kochała życie, swojego męża i całą rodzinę. Mój tata mnie pocieszył i wytłumaczył mi, że narzędziem Opatrzności w tamtej chwili była tylko ona. Tylko ona, bowiem mogła mi pomóc bym się narodziła – stwierdziła.
Za bezgraniczną ofiarność, heroiczną postawę i umiłowanie życia Jan Paweł II beatyfikował Joannę 24 kwietnia 1994 roku, a po 10 kolejnych latach ogłosił ją świętą. Kanonizacją Gianny była ostatnią w pontyfikacie papieża Polaka.
Córka świętej Joanny była jedną z wielu prelegentek na Kongresie Małżeństw. Cieszące się dużym zainteresowaniem wydarzenie w tym roku pod hasłem „Wolność i przebaczenie” dziś dobiegnie końca. W ostatnich punktach programu znalazły się m.in. wykłady na temat sukcesu czy wolności w małżeństwie.
Tekst: AN
Zdjęcia: Dariusz Nowaczyński