Od wczesnego dzieciństwa Barcelona kojarzyła mi się jedynie z piosenki Hanki Ordonówny „Uliczka w Barcelonie”. To zasługa płyt winylowych, które rodzice gromadzili i puszczali każdego popołudnia. Potem przyszedł czas na utwór Bogdana Łazuki „To tajemnica Mundialu”, gdzie znowu pojawiła się Barcelona. Cóż zrozumiałam z obu utworów? Niewiele. Chyba tylko tyle, że istniej miasto o takiej nazwie. Wyciągnęłam encyklopedię, przeczytałam krótką notkę i na tym zakończyłam przygodę ze stolicą Katalonii. Jednak przysłowiową czarę goryczy przepełniła grupa Pectus, wydając utwór „Barcelona”. Powróciły wspomnienia z lat dzieciństwa i jakaś taka dziwna tęsknota za nieznanym. W związku z tym, ze już miałam zaplanowany wyjazd wypoczynkowy do Hiszpanii, pojawił się obowiązkowy punkt do zrealizowania. Zobaczyć to miasto, gdzie ulice pachną kwiatem jabłoni, gdzie życie toczy się bliżej gwiazd. No bo przecież „uliczkę znam w Barcelonie”.
Z nadmorskiej miejscowości Lioret de Mar, oddalonej od Barcelony 80 km, wyruszamy najpierw autobusem (do Blanes) a następnie przesiadamy się na pociąg. Połączenia są ze sobą zsynchronizowane, tak że bez problemu, po około 2 godzinach wysiadamy na placu Katalońskim, w samym sercu miasta. I od razu miła niespodzianka – punkt informacji turystycznej, gdzie bezpłatnie otrzymujemy mapę. Wszystkie obowiązkowe punkty zaznaczone a przy większości dopisek Gaudi.
Wyruszamy więc śladami Gaudiego – jednego z najwybitniejszych architektów przełomu XIX I XX wieku. Antoni Gaudi urodził się w Katalonii. W dzieciństwie dużo chorował, cierpiał na reumatyzm, dużo czasu spędzał samotnie. Ale od początku towarzyszką jego życia była wyobraźnia, którą później wykorzystał w swoich projektach. Do Barcelony trafił jako 24 latek i z powodu problemów finansowych szybko podjął pracę, jako asystent barcelońskich projektantów. Jego projekty zyskały uznanie na Wystawie Światowej w Paryżu w 1878 roku i otworzyły mu drogę kariery.
Przełomem dla kariery Gaudiego okazała się przyjaźń z Eusebio Guellem, który finansował niektóre jego projekty, aż do swojej śmierci w 1918 roku. Największym projektem, uważanym za główne osiągnięcie Gaudiego, była Świątynia Pokutna Świętej Rodziny – czyli Sagrada Familia.
Dziś to jeden z najważniejszych punktów turystycznych Barcelony. Pierwotnie świątynią zajmował się inny projektant, który szybko popadł w konflikt ze sponsorami budowli. Zrezygnowano więc jego usług i przekazano w ręce Gaudiego. Ten, zgodnie ze swoim charakterem, całkowicie i notorycznie zmieniał jej projekt. Budowla miała stanowić jeden organizm, każdy detal architektoniczny miał być niepowtarzalny, zewnętrzne fasady miały odzwierciedlać życie i zmartwychwstanie Jezusa a wnętrze nawiązywać po Jerozolimy. Ponadto zaplanował aż 18 wież – nawiązując do 12 apostołów, 4 ewangelistów, Marii i Jezusa.
Początkowo niespecjalnie przywiązał się do tego projektu. Dopiero ostatnie 15 lat swojego życia poświęcił świątyni, aż do tragicznej śmierci, kiedy to wpada pod tramwaj i kilka dni później umiera. Na pierwszy rzut oka świątynia mnie rozczarowała. Po pierwsze wyglądała jak odwieczny plac budowy, pełen dźwigów, maszyn i robotników, a po drugie jej elewacja jest pełna rzeźb, co początkowo spowodowało chaos w mojej głowie.
Dopiero po chwili, kiedy przystanęłam i metr po metrze zaczęłam przyglądać się świątyni, dostrzegłam jej piękno i niesamowity zamysł Gaudiego. Nie ma bowiem miejsca, które nie opowiadałoby historii biblijnej. Skąd taka tematyka u Gaudiego? Jako jedenastolatek rozpoczął naukę w szkole pijarów, która niewątpliwie wpłynęła na jego chrześcijańskie postrzeganie świata i znalazła odzwierciedlenie w architekturze.
Sagrada Familia była pierwszym poważnym projektem Gaudiego, ale jak zaznaczałam wcześniej, długo się w ten projekt nie angażował. Więcej czasu poświęcił na projekt podsunięty mu przez przyjaciela Euzebio Güella. Ten kataloński przedsiębiorca zafascynowany „miastami – ogrodami” zamarzył o takim miejscu w Barcelonie. O pomoc w realizacji przedsięwzięcia poprosił Gaudiego.
W pierwszej wersji miało to być osiedle dla bogatej burżuazji, jednak docelowo powstało tu jedynie 5 domów – dwa przy wejściu i 3 w centrum parku. Aż do momentu przeprowadzki w pobliże Sagrady, Gaudi zamieszkiwał w jednym z pawilonów.
Dziś znajdziemy w nim muzeum poświęcone temu artyście. Park jest bardzo charakterystycznym dziełem artysty. Bajkowe budowle, nieregularny, kamienny mur okalający park, ceramiczne mozaiki – to odzwierciedlenie wyobraźni architekta.
Znalazł się w tym wszystkim element lokalnego patriotyzmu – przy wejściu do parku , na jednej z wysepek można dostrzec węża na tle katalońskiej flagi – symbolu mądrości.
Sam Gaudi nigdy nie ukończył tego projektu. Zapewne przeszkodziła w tym śmierć głównego inwestora. W związku z tym w latach 20 –tych XX wieku, władze odkupiły posiadłość od rodziny Gaudiego i do dziś funkcjonuje ona pod nazwą Park Güella.
Mniej więcej w tym samym czasie, dwóch katalońskich przedsiębiorców zatrudniło Gaudiego do przebudowy zakupionej przez nich kamienicy. Początkowo mieli zamiar budynek zburzyć ale ostatecznie zdecydowali się na wykorzystanie architektonicznego geniusza. Mistrz sam nadzorował prace, dzieląc swój czas pomiędzy budową Sagrady a Parkiem.
Ostatecznie powstała kamienica ściśle nawiązująca do motywów zwierzęcych. Już na pierwszy rzut oka można dostrzec kości czy rybie łuski. Dodatkowo ściany wyłożone są pokruszoną, kolorową ceramiką. Sam dach przypomina wielkiego smoka – kolejne nawiązanie do tożsamości Katalończyków. Ma to związek z legendą o świętym Jerzym i smoku, sam Jerzy jest patronem Katalonii.
Gaudi tytan pracy, jednocześnie samotnik, który nie lubił, gdy ktoś go rozpraszał i odciągał od wykonywanych zadań. Sam jednak narzucał sobie intensywne tempo, wykonując jednocześnie kilka zleceń. Tuż po przebudowaniu Casa Batlo rozpoczął kolejny projekt – Casa Mila.
Tym razem cały projekt i wykonanie to dzieło Antonio dla pewnego przedsiębiorcy i jego żony. Oczywiście architekt nie byłby sobą, gdyby nie chciał czego przekazać w formie budowli. Nudziły go budowle tradycyjne, chciał pokazać Barcelonie inną formę. Sami mieszkańcy, idąc tropem Gaudiego, dostrzegli innowacyjność budowli i nadali jej swoją nazwę – La Pedrera czyli Kamieniołom. Osobiście ja ten obiekt nazywałam „tort”, faliste linie oddzielają piętra od siebie tworząc wizualnie kolejne placki. Balkony i ich żelazne balustrady odwiecznie przypominały mi zdobnictwo tortowe. Być może jak Gaudi mam wyszukaną wyobraźnię, tak próbowałam to sobie tłumaczyć. Niestety, podczas pobytu nie dane mi było zobaczyć go w całości, albowiem natrafiłam na jego remont.
Spacerując po uliczkach Barcelony widziałam wiele ciekawych budowli, trafiłam również na najsłynniejszy deptak LA RAMBLA, bo przecież uliczkę znam w Barcelonie… Jednak do dzisiaj słysząc Barcelona, myślę Antonio Gaudim. Być może Ty, drogi podróżniku zobaczysz coś innego. Ale to właśnie jest fajne w odkrywaniu nowych miejsc, każdy z nas odkrywa coś innego.