Do przygotowania takich „innych” kiszonek namówił mnie pewien wspaniały artysta, którego poznałam tego lata. Powiem Wam, że przygotowałam sobie nieśmiało 1 słoiczek takich rzodkiewek. I bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła jego zawartość po ukiszeniu!
Po 5 dniach, gdy zauważyłam zdecydowaną przemianę we wnętrzu słoika, otworzyłam go i zastałam w nim bladoróżowe piękności w różowej zalewie. Rzodkiewki w smaku totalnie inne niż świeże. Bez charakterystycznej dla nich goryczki. Pyszne i zdrowe. Z kiszonek jak już Wam wspominałam królują u mnie ogórki i kapusta. Innych warzyw nigdy nie kisiłam. Okazało się, że był to poważny błąd. Z całą pewnością przygotuję sobie kilka słoików na zimę. Polecam!
Składniki na początek:
2 pęczki rzodkiewek
kawałek korzenia chrzanu
2 liście laurowe
koper
2 kulki ziela angielskiego
8 ząbków czosnku
1 litr wody
1 łyżka soli
Czosnek obrałam, rzodkiewki umyłam i obcięłam im zielone listki. Zagotowałam wodę z solą kamienną, odstawiłam by przestygła. Na dno słoiczków włożyłam baldach kopru, kawałeczek, chrzanu, dwa ząbki czosnku. Ułożyłam ciasno rzodkiewki. Na wierzchu powtórzyłam zestaw (koper, czosnek, chrzan, ziele angielskie i liść laurowy) Zalałam je jeszcze ciepłą wodą tak, by całe były w wodzie. Po ok. 5 dniach, gdy nastąpi ich metamorfoza można domniemywać, że są ukiszone.
Penelopa Rybarkiewicz-Szmajduch