Zaniepokojeni ludzie zawiadomili Straż Miejską o samochodzie, w którym przez kilka godzin przebywały dwa psy. Auta nie dało się nie zauważyć, bo zajmowało dwa miejsca parkingowe. To jeszcze nie wszystko, z czego będzie tłumaczył się kierowca.
Mężczyzna zaparkował przed starostwem świdnickim około 12.00. Jak informuje nasz czytelnik – wjechał pod prąd, stanął jak król nad dwóch miejscach, a na zakończenie wysikał się pod drzewem. Zachowanie kierowcy jak na dłoni mogli oglądać przechodnie i pracownicy pobliskich urzędów.
Mężczyzna w samochodzie zostawił dwa psy. Kiedy auto po trzech godzinach nadal stało w tym samym miejscu, jedna z osób zawiadomiła straż miejską, ktoś inny zadzwonił na policję.
– Na miejscu był nasz patrol, o ocenę stanu psów poprosiliśmy naszą funkcjonariuszkę, która zajmuje się pomocą zwierzętom. Dzisiaj nie było gorąco, psom nic złego się nie działo, ale oczywiście czekamy na wyjaśnienia od właściciela w tej sprawie – mówi dyżurny SM. Strażnicy zostawili za szybą wezwanie w sprawie wykroczenia, którym z całą pewnością był sposób zaparkowania auta. Na miejscu byli także policjanci. Mężczyzna najprawdopodobniej będzie się także tłumaczył z załatwiania potrzeb fizjologicznych w miejscu publicznym (co jest wybrykiem nieobyczajnym).
/red./