O odnajdywaniu szczęścia, mimo traumatycznych przeżyć, opowiadała wczoraj w Świdnicy autorka książki „W cudzych butach” Elżbieta Krzyżaniak-Smolińska. Nazwana „żelazną kobietą” zdobywczyni Mont Blanc, rekordzistka księgi Guinnessa, wyczynowiec, która przepłynęła wpław Wisłę, Odrę i Wartę czy pokonała 1000 mężczyzn w zawodach survivalowych, dzieliła się ze świdniczanami zdobytym życiowym doświadczeniem i wiedzą. Spotkanie autorskie odbyło się w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Świdnicy.
Gościem Miejskiej Biblioteki Publicznej tym razem była Elżbieta Krzyżaniak-Smolińska. Spotkanie autorskie zorganizowała i poprowadziła świdnicka radna Magdalena Rumiancew-Wróblewska. Rozmowa toczyła się wokół autobiografii kobiety, która w swym życiu pokonała wiele przeciwności. – Jest to osoba wyjątkowa, która całe życie zmagała się ze swoimi słabościami fizycznymi i psychicznymi. Miała wiele trudnych przeżyć, doświadczeń, z których umiała wyciągać wnioski. Dziś dzieli się tą wiedzą i daje narzędzia, dodające pogody ducha i pozwalające w codziennym życiu zbliżać się nam do szczęścia – mówiła Magdalena Rumiancew-Wróblewska.
Książka „W cudzych butach” była dla niej terapią. – Wydawało mi się, że dojrzałam, by napisać swoją historię, choć nie było to wcale łatwe. Mimo iż w mojej opowieści towarzyszył mi ból i cierpienie, to okazało się, że była to najpiękniejsza terapia, jaką mogłam sobie zaserwować. Jeżeli macie jakikolwiek problem, to polecam z serca opisać tą historię – zwracała się do publiczności Elżbieta Krzyżaniak-Smolińska. Autorka rozliczała się z przeszłością w drugiej osobie, przybierając imię Olimpia. – Pisałam nie tylko o bólu i o cierpieniu, ale chciałam podzielić się tym, w jaki sposób poradziłam sobie z przeciwnościami życia codziennego – stwierdziła Elżbieta Krzyżaniak-Smolińska.
Kobietę pochłaniały wyczyny ekstremalne. – Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że dostałam wielki dar od rodziców, którzy mieli swoje zawirowania. Źródłem moim wyczynów był tato. Jako dziecko byłam przekonana, że nie jest zdolny do miłości. Wyspecjalizowałam się więc w żebraniu o tą miłość. Chciałam też udowodnić, że jestem coś warta. Były to rozpaczliwe próby ponad moje siły – tłumaczyła Elżbieta Krzyżaniak-Smolińska. Zdobyła najwyższy szczyt Europy Mont Blanc, przepłynęła wpław Wisłę, Odrę i Wartę, została wpisana do Księgi Guinnessa i pokonała 1000 mężczyzn w najcięższych zawodach survivalowych w Polsce – „Selekcja”. – Te wszystkie wyczyny, coraz więcej wyzwań, to była utopia. Przełom nastąpił, jak biłam rekord Guinnessa w skłonach na mięśnie brzucha. Zrobiłam 8 tys. brzuszków w godzinę, a dotychczasowym wynikiem było 460. Gdy telewizja prosiła mnie o wywiad, ja już ten rekord wielokrotnie pobiłam na sali nieoficjalnie. Byłam taką ignorantką, że zamiast odpowiedzieć na pytanie odnośnie tego rekordu, ja już się chwaliłam następnym. Kiedy po wszystkim opadły emocje, zrozumiałam, że jest to droga donikąd. Mam 33 lata i nie będę wiecznie tego robić. To już czas poszukać czegoś więcej – dzieliła się swoimi życiowymi wnioskami Elżbieta Krzyżaniak-Smolińska.
Poszukiwanie w życiu własnej wartości i szczęścia przeplatane było bólem. Pierwsze traumatyczne doświadczenie Elżbiety Krzyżaniak-Smolińskiej spowodował ojciec, który był alkoholikiem oraz fizycznie i psychicznie znęcał się nad rodziną. – Czego mogłam oczekiwać od ojca, który miał równie mocno pokaleczony dom? Nie była to osoba świadoma, która tak postępowała z wyboru, tylko robiła to zgodnie z receptą, którą otrzymała w swoim dzieciństwie. Ja mogłam zadecydować, że chce się od tego uwolnić – mówiła o wybaczeniu krzywd wyrządzonych przez ojca Elżbieta Krzyżaniak-Smolińska. Równie nieszczęśliwe okazało się pierwsze małżeństwo, w którym mąż zdradzał i pastwił się nad bliskimi. By uchronić córki kobieta odeszła od partnera.
Kolejny związek również okazał się naznaczony cierpieniem. – Będąc 4 rok z tym mężczyzną, czułam, że coś we mnie umiera. Nie było znowu tej miłości. Modliłam się do Boga, by zesłał mi cokolwiek, żebym miała siłę odejść. To była jedyna osoba, przy której moje światło gasło. W tym samym momencie, gdy się o to modliłam, ta osoba molestowała moja 11-letnią córkę. Moja córka przez sen została obmacana w kroku i to była jednorazowa sytuacja. W związku z tym nie spowodowała w niej wielkich spustoszeń – opowiadała wstrząsające przeżycie Elżbieta Krzyżaniak-Smolińska. – Ta osoba poniosła konsekwencje swoich czynów, co było bardzo ważne dla mojego dziecka. Dzisiaj wiem, że był to najważniejszy moment w moim życiu. Chciałabym mieć szansę, by powiedzieć tej osobie, jaką niesamowitą istotą stałam się przez to, że zabiło mnie to, co zrobił – mówiła. – Od tego momentu zaczęły się dziać w moim życiu cuda – dodała.
Doświadczenia traumy pomogły odnaleźć kobiecie jej drogę do szczęścia. – Przez co, że zmarłam i obudziłam się na nowo zaczęłam szukać odpowiedzi na pytanie – po co jestem i jak jest sens życia. […] Po szkole przetrwania trafiłam do jogowania. Zrobiłam instruktora jogi i zaczęłam się jogą zajmować. W ten sposób zdobyłam wiedzę na temat mnie samej. Trafiłam na jogę do wnętrza. Mimo wszystkich rekordów, treningów, biegania po 20 km czy pływania 80 basenów w 45 minut, nie miałam tak doskonałej świadomości, jak po chwili, gdy zostałam nauczycielem jogi – zauważyła. Elżbieta Krzyżaniak-Smolińska stworzyła Centrum Szczęśliwego Człowieka, stała się nie tylko nauczycielem jogi, ale także przewodnikiem duchowych oraz autorem medytacji i warsztatów.
Po spotkaniu autorskim odbyły się także trzygodzinne warsztaty z Elżbietą Krzyżaniak-Smolińską.
Tekst: AN
Zdjęcia: Jacek Dyderksi