Któregoś dnia moje córki miały ochotę na małą przekąskę. Poszukiwałam czegoś odpowiedniego w kuchni i wtedy zobaczyłam paczkę jarmużu, który zakupiłam z myślą o koktajlu. Koktajl tego dnia miałyśmy już zaliczony, więc trzeba było wymyślić coś innego.
Jarmuż niestety zdecydowanie nie przypadł do gustu latoroślom, więc cichaczem przemycałam im go w koktajlach. Tym razem jednak postanowiłam użyć go inaczej – bez kamuflażu: przygotować jarmużowe chipsy. Pomysł wydał mi się znakomity zwłaszcza, że hasło chipsy jest w stanie przekonać do siebie niejednego niejadka. Zabrałam się od razu do pracy. Przepis podpatrzyłam w programie kulinarnym „Jadłonomia” na kuchnia+.
Potrzeba:
opakowanie jarmużu
1-2 łyżki oleju
spora szczypta soli
szczypta pieprzu
opcjonalnie- szczypta chili
Piekarnik nastawiłam na 200°. Liście dokładnie umyłam i wysuszyłam. Zgrubiałe łodygi poodcinałam, a listki podzieliłam na mniej więcej jednakowej wielkości kawałki ( 2-3 cm) Wysuszone liście natarłam dokładnie olejem i doprawiłam przygotowanymi przyprawami. Rozłożyłam moje wypieszczone listeczki na wyłożonej papierem do pieczenia blaszce w odstępach i piekłam około 5 minut, pilnując by chipsy się nie przypaliły.
A nasza rozmowa w kuchni, wyglądała mniej więcej tak:
– Co robisz mamusiu?
– Chipsy z jarmużu.
– Nieee, przecież jarmuż jest niedobry…
– Zaczekaj na efekt końcowy!
10 minut później
– Eee, dobre… a nie rokowały jak zobaczyłam zielone listki na blasze….
Teraz, moi mili, ilekroć jesteśmy na zakupach, domagają się, żebym kupiła jarmuż. Ale nie daję się namawiać na takie przekąski zbyt często, bo choć jest to z całą pewnością zdrowszy wariant chipsów, to jednak są to chipsy…
Penelopa Rybarkiewicz-Szmajduch