– Przez ponad 2 godziny z wysoką gorączką czekałam na przyjecie przez lekarza w świdnickiej stacji pogotowia. Nie dałam rady doczekać swojej kolejki. Był tylko jeden lekarz i tłum ludzi. To jest skandal! – skarży się czytelniczka Swidnica24.pl. – Pani trafiła na moment, gdy drugi z lekarzy był na wizytach domowych – tłumaczy dyrektor Małgorzata Jurkowska.
– Stwierdziłam, że wyjdę stąd jeszcze bardziej chora niż przyjechałam i dlatego zrezygnowałam po dwugodzinnym oczekiwaniu. W kolejce było kilkanaście osób, także te, które trafiły tu ze szpitalnego SOR-u, i rodzice z dziećmi. Wszyscy pod drzwiami do jednego gabinetu, w jednej poczekalni. Wszystkich nas pacjentów potraktowano w skandaliczny sposób! Czy nie można było przewidzieć, że z powodu Święta Niepodległości przybędzie dodatkowy dzień i na pewno będzie więcej osób potrzebujących pomocy? Jest sezon infekcji, tak trudno wziąć to pod uwagę? – pyta rozżalona pani Maria.
Jak informuje świdnickie Pogotowie Ratunkowe, 11 listopada w ambulatorium przy ul. Leśnej zostało przyjętych 72 pacjentów, 12 listopada 71, 13 listopada – 97. – To przeciętne liczby. Zdecydowanie mniej pacjentów było w naszych podstacjach w Strzegomiu i Świebodzicach. Tam przyjmuje jeden lekarz, w Świdnicy jest zawsze dwóch. Trzeba jednak pamiętać, że w zakres naszych obowiązków wchodzi pomoc domowa dla osób, które nie mogą się poruszać. Przykro mi, ale pacjentka musiała trafić na właśnie taki moment, kiedy drugi z lekarzy był na wizytach domowych – mówi dyrektor Małgorzata Jurkowska. Dodaje również, że nie ma możliwości przewidzenia, ile może potrwać oczekiwanie. – Czasem to kilkanaście minut, czasem dłużej. Są lekarze, którzy bardzo skrupulatnie badają pacjentów i wizyta trwa pół godziny. Nie możemy jednak zatrudnić więcej lekarzy, bo kontrakt z NFZ obejmuje tylko czterech lekarzy do pomocy ambulatoryjnej. I tak mamy o jednego lekarza więcej, niż powinniśmy w porównaniu z liczbą mieszkańców powiatu.
– Nie rozumiem, dlaczego w jednej poczekalni razem z chorymi dorosłymi oczekiwały dzieci? I dlaczego przyjmował je ten sam lekarz? – dopytuje pani Maria. – Niestety, lekarzy pediatrów jest bardzo mało, ponadto na ogół nie zgadzają się na przyjmowanie dorosłych pacjentów, a nas ogranicza kontrakt – odpowiada Małgorzata Jurkowska. Tłumaczy jeszcze jedno – dlaczego osoby przywożone przez policję lub Straż Miejską badane są w pierwszej kolejności? – Kiedy na drzwiach gabinetu zobaczyłam tabliczkę z taką informacją, poczułam złość i rozgoryczenie. Nie odbieram tym osobom prawa do pomocy, ale dlaczego ja czy dzieci mamy poczekać, aż zostanie przebadany pijak zgarnięty a ulicy? – pyta czytelniczka. – Jest tylko jeden powód i nie są to jakieś przywileje – odpowiada dyrektorka. – Nie chcemy, by te osoby, którą są w stanie w jakim są, przebywały z pozostałymi pacjentami. To zwykle przykry widok. Tylko dlatego są obsługiwane poza kolejnością.
Agnieszka Szymkiewicz
[email protected]