Żniwa w pełni, a mimo to zdecydowanie zmniejszyła się w stosunku do lat poprzednich liczba wezwań do palącego się rżyska. Wprawdzie w ubiegłym tygodniu w okolicy Jawora spłonęło około 14 ha nieużytków, ale to był odosobniony przypadek. Według rzecznika Powiatowej Straży Pożarnej w Świdnicy Jacka Kurczyńskiego, na taki stan rzeczy złożyło się kilka czynników.
Po pierwsze – każdy posiadacz ziemi wypalający rżysko bądź trawy jest narażony na karę nałożoną przez Agencję Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Po drugie – coraz większa liczba rolników zdaje sobie sprawę z tego, że wypalona ziemia przyniesie gorsze plony. I wreszcie po trzecie – do ludzi zaczęło docierać, że takie działania to zabijanie jeży, myszy i innej drobnej fauny.
Ostatnia kampania społeczna walcząca z tym niechlubnym procederem rozpoczęła się w marcu. Strażacy wspólnie z Lasami Państwowymi prowadzili akcję uświadamiającą głównie wśród dzieci i młodzieży, mieszkańców terenów wiejskich, a także właścicieli ogródków działkowych.
Jakie akcja przyniesie skutki, okaże się pod koniec roku. Tymczasem według danych Komendy Głównej Straży Pożarnej, tylko w ciągu pierwszych czterech miesiący tego roku w województwie dolnośląskim strażacy byli wzywani ponad 1600 razy do płonących nieużytków. Nie zawsze udało się opanować ogień w porę – łącznie spłonęło 550 ha traw.
Wszyscy, którzy będą próbować wypalać rżyska muszą się liczyć z karą grzywny w wysokości do 5000 zł. A jeśli pożar rozprzestrzeni się na pobliskie zabudowania, to sprawcy może grozić nawet kara pozbawienia wolności.
/red./