„Grzybów było w bród” pisał wieszcz w Panu Tadeuszu, ale rzeczywistość jest znacznie mniej optymistyczna. Na świdnickich straganach można jedynie gdzieniegdzie napotkać kurki w cenie około 40-50 zł za kilogram. Nie ma natomiast żadnych podgrzybków, o borowikach nie wspominając. Wprawdzie całkiem udany mikrowysyp w lasach Nadleśnictwa Świdnickiego zanotowano na przełomie czerwca i lipca, ale sierpień okazał się do tej pory mało udany.
Owszem, wytrawni zbieracze wracają po kilku godzinach wędrowania z koszykiem podgrzybków, ale oni mają własne, od lat odwiedzane miejsca. Pozostali ograniczają się do spacerów po lesie, licząc na jakieś niebywałe szczęście. Co zrobić jeśli jednak traf się jakiś nieznany egzemplarz?
– Osoby mniej doświadczone nie powinny zbierać grzybów blaszkowych – przestrzega Grażyna Radomska , grzyboznawca z Powiatowej StacjiSanitarno-Epidemiologicznej w Świdnicy. – A co do grzybów siatkowych, to baczną uwagę powinny zwracać na te z czerwonym trzonem i czerwonymi blaszkami. Bo może się zdarzyć, że jadalny borowik ceglastopory zostaje pomylony z borowikiem wilczym lub borowikiem ponurym.
Oba te gatunki są w atlasach oznaczone trupią główką, czyli są grzybami trującymi. Dlatego w przypadku jakichkolwiek wątpliwości warto zerknąć do atlasu, albo skorzystać z pomocy eksperta z Sanepidu.
/red./